Z przejścia za blokami przy ul. Waryńskiego korzystają codziennie setki osób – idą tędy do dworca od strony ul. Żeromskiego, wracają z zakupami z pobliskiej hali. Jeszcze niedawno pokonanie schodów łączących oba poziomy chodnika nie było zbyt bezpieczne nawet dla młodej osoby. Murek groził zawaleniem, a same schody były pełne wyrw i szczerb. Mieszkańcy okolicznych bloków interweniowali w tej sprawie w MZDiK-u i w czerwcu wiceprezydent Igor Marszałkiewicz obiecał, że sprawą się zajmie.
- Pisaliście, że schody wymagają naprawy, więc napiszcie, jak zostały naprawione. Dziękujemy miastu, że w ogóle zajęło się tą sprawą, ale... Skoro już wydawano pieniądze, nie można było zrobić tego z głową? - pyta pani Beata. - Z tego przejścia korzystają głównie osoby starsze. Owszem, stopnie są niskie i szerokie, wygodne. Dlaczego jednak nie pomyślano, by chociaż po jednej stronie schodów zamontować barierkę? Pamiętam, co było w ubiegłym roku, kiedy spadł śnieg. Ludzie schodzili tędy właściwie na czworakach, bo nie było się czego przytrzymać, a śniegu nikt nie odgarniał. Nie wiem, ile taka barierka kosztuje, ale jeśli robiono schody od nowa, to chyba dodatkowy koszt metalowego prętu nie zawaliłby budżetu miasta.
Pani Beata uważa także, że schody powinny mieć podjazd dla wózków. - Przecież to tylko beton. I tak go tu wylewano, więc dlaczego nie zrobiono podjazdu? Często widzę matki z dziećmi w wózkach, które idą schodami na skwer. I targały te wózki w ręku, bo nie było podjazdu. Teraz są nowe schody, ale znowu bez podjazdu. Mnie też byłoby wygodniej wciągnąć wózek z zakupami niż go wnosić.