Co sprawiło, że w ogóle zdecydował się Pan startować w wyborach na prezydenta Radomia? Jest Pan zupełnie nową twarzą na arenie politycznej, choć niektórzy mówią, że samorząd to nie polityka.
Też jestem tego zdania i z taką strategią wchodzę do tej gry, żeby odpolitycznić samorząd. Mieszkając w Radomiu, żyjąc i obserwując to, co się tu dzieje, uważam, że przełożenie standardów z polityki centralnej, z Wiejskiej na Radom, nie służy naszemu miastu. Są wieczne kłótnie, udowadnianie jedni drugim, kto ma racje. W samorządzie jest robiona wielka polityka, a ja uważam, że samorząd powinien być bez wielkiej polityki, w samorządzie powinni pracować prawdziwi samorządowcy, ludzie myślący przede wszystkim o dobru Radomia, a nie sugerujący się dobrem partii.
Niestety, choć jedna i druga strona, miały wiele fajnych, dobrych pomysłów, ale były one torpedowane tylko ze względu na to, że właśnie ten przeciwnik polityczny je zaproponował. Jako człowiek, który osiągnął w życiu dużo, ciężką pracą, zdecydowałem się, żeby praktycznie mieć wpływ na to, co się dzieje w naszym mieście. Stąd ta odważna i wymagająca decyzja. Będę prezydentem, który bez względu na barwy polityczne zaprosi wszystkich do współpracy, takich, którzy naprawdę mają na sercu dobro Radomia, a nie dobro partii.
Wszyscy w Radomiu znają Pana przeszłość - zawodniczą i trenerską, natomiast czy są to kompetencje, które sprawdzą się w samorządzie? Bo trener, to trochę inna funkcja niż prezydent, który raczej powinien być menadżerem, urzędnikiem.
Nie widzę w tym problemu, uważam, że prezydent, samorządowiec, powinien być przede wszystkim menadżerem. Ja w swoim życiu mam doświadczenie menadżerskie, zarówno jako trener - to też jest praca z ludźmi, ale jako prezes klubu...
... Tak, ale jak trener coś powie, to jest święte, tak ma być, a w urzędzie to trochę inaczej wygląda, są przepisy, procedury, interweniujący mieszkańcy, radni, urzędnicy, związki zawodowe.
Powtórzę, nie widzę w tym problemu, bo tak naprawdę jest to element zarządzania ludźmi. Pracując w klubie czy prowadząc swój biznes, również w pewnym momencie w jednej z firm miałem już pod sobą parędziesiąt osób i dawałem radę. Jako prezydent tak naprawdę muszę pełnić, ważną rolę jako przedstawiciel miasta, jego reprezentant, ale również właśnie zarządzać zasobami ludzkimi. Mamy wielu świetnych urzędników, trzeba nimi odpowiednio zarządzać. Jestem przekonany, nie będzie z tym problemu, jeżeli nie byłbym tego pewny, nie odważyłbym się startować.
Poza tym, historia pokazuje, że ostatnich dwóch prezydentów Radomia, również nie miało wcale większego doświadczenia. Zarówno Andrzej Kosztowniak, jak Radosław Witkowski - jeden był urzędnikiem pracującym w Urzędzie Pracy, a drugi posłem. Żaden z nich nie miał wcześniej doświadczenia w zarządzaniu ludźmi, a ja takowe mam, więc uważam, że na tym etapie mam większe doświadczenie.
Jak chciałby pan zmieniać Radom? Proszę podać trzy główne filary swojego programu.
Bardzo ważny jest dla mnie temat wyludniania się miasta - to jest zatrważające w jakim kierunku w ostatnim czasie idziemy. Blisko 10% mieszkańców Radomia wyemigrowało.
To jest akurat tendencja ogólnopolska, że ludzie się z miast wyprowadzają.
Tak, ale nie we wszystkich gminach, są gminy, w których ten exodus jest mniejszy. Jeśli ludzie mają takie możliwości i ochotę, niech się poza Radom wyprowadzają, ale mnie zależy na tym, żeby rozliczali swe podatki nadal w Urzędzie Skarbowym w Radomiu. To jest dla nas bardzo ważne, bo składowa PIT-u i CIT-u jest bardzo ważną częścią budżetu miejskiego. Mamy pomysły, jak zachęcić tych wyprowadzających się poza Radom, żeby zostali z rozliczeniem podatków w naszym mieście. Zaproponujemy korzyści ekonomiczne - tańszą komunikację, tańszy dostęp do oświaty, kultury i rekreacji. Podniesiemy to natomiast ludziom, którzy są spoza Radomia, a korzystają z tej miejskiej infrastruktury. W przeliczeniu na finanse, mamy taką analizę, będzie to dla miasta bardzo opłacalne…
To chyba będzie trudne do przeprowadzenia...
Nie uważamy tak. Bycie prezydentem, prowadzenie samorządu nie jest łatwą sprawą, zwłaszcza w tych czasach ciężkich dla samorządów. Radom od strony finansowej stoi źle, trzeba to jasno powiedzieć. Przede mną było tyle ciężkich projektów, tyle marzeń, które się spełniły i nigdy nie myślałem, że mając marzenie zostać sportowcem i grać w Czarnych, osiągnę tak dużo - będę w reprezentacji, na igrzyskach, na mistrzostwach świata czy mistrzostwach Europy. Cele sobie stawiam ambitne i ciężką pracą w większość je zrealizowałem i w tym przypadku będzie tak samo.
Kolejne filary pana programu?
To jest to, co z czym na co dzień spotykam podczas spotkań z wieloma mieszkańcami. Obecnie odbywam dziennie trzy, cztery spotkania na dzielnicach. I wszędzie powtarza się jeden temat – infrastruktura, zwłaszcza drogowa. Ten pomysł Radosława Witkowskiego z Radomskim Programem Drogowym, był dobry, jednakże efektów tego nie widać. Będąc na spotkaniach na dzielnicach widzę zaniedbania, czasami zagrażające bezpieczeństwu mieszkańców - brak oświetlenia, progów zwalniających, brak w ogóle czasami dobrej jakości dróg. Po prostu można samochód zepsuć jeżdżąc po radomskich ulicach.
Czyli co, większy procent budżetu na drogi, na ulice...
Na pewno tak. Przede wszystkim zrobimy listę najbardziej potrzebnych remontów dróg, małej infrastruktury osiedlowej, parkingów. Opublikujemy taką listę i będziemy ją realizować zgodnie z harmonogramem. Nie będzie tak jak do tej pory, że bardzo potrzebujące drogi czekają po 8-10 lat, a mieszkańcy nie mogą wyjść na podwórko. Byłem na skrzyżowaniu ulic Bieszczadzkiej i Sołtykowskiej. Na to spotkanie ludzie przyszli w kaloszach, bo była woda na 30/40 cm, a deszcz nie padał już dwa tygodnie. Ci mieszkańcy mówili, że 250 dni w roku mają ten problem na co dzień. Ale zatrważające jest to, że poprawiane są drogi, gdzie nie ma aż takiego problemu, a tu ludzie czekają bezskutecznie od lat. Można się domyślać jakiegoś kolesiostwa. My po prostu opublikujemy ranking i będziemy robić remonty zgodnie z tym rankingiem, utworzonym według potrzeb mieszkańców.
Najbardziej zaniedbana ulica będzie na najwyższym miejscu?
Dokładnie.
Trzeci filar, który chciałby Pan zrealizować w pierwszej kolejności?
To się trochę łączy z tematem wyludniania. Chcę zachęcić młodzież do tego, żeby zostawała w Radomiu. To się wiąże z tworzeniem dobrych warunków do mieszkania w Radomiu. Przede wszystkim - dobrze płatna praca. Niestety, w Radomiu przez ostatnie lata, nie ma żadnych inwestycji w prawdziwy przemysł. Zaczynamy być miastem, które buduje markety i hale magazynowe.
Prezydent Witkowski uważa inaczej, że np. strefa na Wincentowie zapełniła się firmami i tam ludzie znajdują pracę...
My się z tym nie zgadzamy, przeglądaliśmy te nasze tereny inwestycyjne. Niestety nie są dobrze uzbrojone, nie ma odpowiedniej mocy energetycznej, nie ma wody przemysłowej, gazu i tu przede wszystkim musimy jako samorząd zainwestować, bo tą są rzeczy, które przyciągają inwestorów. A jak przyciągniemy poważnych inwestorów, to wtedy będą też lepsze miejsca pracy. Chcemy również pobudzić Żeromskiego na dole ulicy, chcemy pobudzić Rynek. Można to zrobić w prosty sposób. Na Rynku będziemy chcieli stworzyć Radomskie Centrum Młodzieżowe, w którym będzie przestrzeń coworkingowa, w którym młodzież będzie miała wszelkiego rodzaju zajęcia - od nauki języków po naukę tańca itp….
Mamy tam z jednej strony muzeum, z drugiej Kamienicę Deskurów, więc musiałaby powstać chyba nowy obiekt, żeby to pomieścić.
Tak, ewentualnie skorzystamy z zasobów, które są na Rynku albo trochę byśmy przeorganizowali Kamienicę Deskurów. Uważamy bowiem, że to jest miejsce, które mogłoby być dla mieszkańców Radomia bardziej otwarte, zwłaszcza na młodzież. A jeżeli chodzi o ul. Żeromskiego na dole, to z lokali miejskich wiele osób rezygnuje już z najmu. Zgłaszają się do nas, mówią, że mają czynsz podwyższony. My mamy pomysł, żeby ten czynsz obniżać, żeby dać możliwość prowadzenia tam działalności, przez co przyjdzie więcej klientów. Myślimy również o wprowadzeniu tam jakichś ośrodków akademickich naszej uczelni, żeby przyciągnąć w ten rejon miasta studentów.
Jedna z kandydatek na prezydenta, Agata Pater zarzuciła panu ścisłe związki biznesowe z Igorem Marszałkiewiczem, dawnym wiceprezydentem Radomia z ramienia PiS.
To jest tak, że owa kandydatka będąc prawnikiem, opublikowała materiały, nie siląc się na nic więcej. A wystarczyło zajrzeć do sprawozdania finansowego. Owa firma nie miała nawet złotówki obrotu, nigdy nie inwestowała, żadnej faktury nie zapłaciła, ani nie wystawiała. To jest spółka. z o.o., a nie małżeństwo. Ja tych spółek 10-15 lat temu założyłem pięć czy sześć, dlatego, że były niskie koszty powołania takich spółek. Tylko dwie z nich były tematami biznesowymi i zarobkowymi dla mnie, gdy skończyłem grać w siatkówkę. Czuję się odpowiedzialnym ojcem i mężem, więc musiałem zarabiać, a prowadzenie spółki w tym kraju nie jest przestępstwem i nie widzę powodu tłumaczyć się z tego.
W tych zarzutach bardziej chodziło o znajomość z Igorem Marszałkiewiczem i to że jest pan ukrytą opcją PiS w tych wyborach.
Znam się z Igorem, jak z wieloma kolegami, których mam w Radomiu. Jestem dość rozpoznawalną osobą, więc jak najbardziej wiele osób mnie zna i z wieloma osobami robiłem jakieś przedsięwzięcia różnego rodzaju, czy to społeczne czy biznesowe. Spółki mam z różnymi ludźmi i tak jak wspomniałem - ta spółka z Igorem Marszałkiewiczem nie miała żadnych przepływów finansowych. Powtórzę - bycie w spółce to nie małżeństwo i nie przestępstwo, więc nie widzę tutaj powodów do tłumaczeń.
A jak jest z tą ukrytą opcją PiS-owską? Pan się mieni jako kandydat niezależny, bezpartyjny, a tu taki zarzut.
Tych opinii na swój temat, o przynależności partyjnych, słyszałem wiele. Otoczenie Radosława Witkowskiego gra tym, że jestem PiS-owcem, neoPiS-owcem. Ja nigdy w żadnej partii nie byłem! Otoczenie znowu PiS-u gra tym, że jestem wymyślony przez Radosława Witkowskiego, że jestem po to, żeby osłabić PiS. Ale co ciekawe, chodząc po targach i odbierając większość pozytywnych sygnałów od mieszkańców Radomia, spotykam się z takimi zarzutami, że jestem z Trzeciej Drogi. Słyszałem też, że rzekomo porozumiałem się z Radosławem Witkowskim i on będzie moim wiceprezydentem
Oświadczam więc, wszystkim Państwu, że na 35 kandydatów do Rady Miejskiej, poza dwoma, trzema przypadkami, np. Wojtka Bernata, w Drużynie Prygla nie mamy żadnych polityków. I oświadczam wszystkim wszem i wobec, że Robert Prygiel nigdy nie należał do żadnej partii.
A jak Pan sobie wyobraża rządzenie miastem, gdyby Pan został prezydentem, z Radą Miejską, która najprawdopodobniej nie będzie składała z większości z pańskich kandydatów?
Przede wszystkim, nie wyobrażam sobie rządzenia miastem, tylko zarządzanie miastem. To jest dość ważna różnica, na którą zwracam szczególną uwagę. Chcę zarządzać miastem jako bezpartyjny prezydent. Zaproszę do współpracy wszystkich, dla mnie nie będzie miało znaczenia, czy ktoś jest z PiS, PO, Trzeciej Drogi, PSL czy Lewicy…
Zaproszę wszystkich radnych do stworzenia w Radzie Miejskiej naszego koła dla dobra Radomia i nie będzie miało dla mnie znaczenia, kto jest z jakiej partii, tylko będzie miało dla mnie znaczenie, kto realnie, rzeczywiście chce zrobić dobrze dla Radomia. Publicznie i w rozmowach bezpośrednich zaproponuje to radnym, rozmawiając i gwarantując im pełną niezależność polityczną w Radzie. Jestem przekonany, że większość radnych naprawdę ma w sercu dobro Radomia, więc dam im wszystkim szanse, żeby w praktykę to obrócić. Jako człowiek już prawie pół wieku żyjący na świecie, naprawdę nie mam zbyt dużo wrogów. Jestem przekonany, że swoim pomysłem, pasją, zaangażowaniem i pracą, zachęcę i przekonam radnych, żebyśmy wspólnie pracowali dla Radomia.
Jakie są pańskie przewidywania wyborcze. Kto zostanie prezydentem, jaki będzie rozkład głosów w Radzie Miejskiej?
Nie badamy tego tak odnośnie Rady, ale liczymy, że 5-6 mandatów uzyskamy. Byłby to bardzo dobry wynik dla takiego ruchu społecznego jak my. Jestem też przekonany, że wejdę do drugiej tury wyborów prezydenckich i w tej drugiej turze wygram z Radosławem Witkowskim. Te badania już robiliśmy i one tak nam pokazują.
Może pan powiedzieć więcej, co to za badania, jak procentowo rozkładają się w nich głosy?
To są nasze badania wewnętrzne, więc nie chciałbym publicznie mówić o procentach. Ale mogę Państwa zapewnić, że na podstawie naszych badań, właśnie tak to wygląda. Przeprowadziliśmy badania z udziałem 730 mieszkańców i właśnie takie wyniki, one nam pokazały, że mamy ogromną szansę wygrać Radom dla radomian.
Rozmowa Przedwyborcza. Dariusz Wójcik