Artur Standowicz w rozmowie z "Wyborczą" stwierdził: "z Demotywatorami nie mam nic wspólnego, nie tworzę tej grupy, nie wysyłałem im żadnych wiadomości". Prezydent Witkowski po publikacji artykułu wezwał Artura Standowicza na swoim Facebooku "do przeprosin wszystkich pokrzywdzonych i ogłosił, że dopóki ich nie usłyszy "kandydat PiS nie będzie dla mnie żadnym partnerem do rozmowy, dyskusji czy debaty".
Cały artykuł GW można przeczytać tutaj (wersja płatna). Informator GW swoje ustalenia publikuje na facebookowym profilu Poufna Rozmowa Radom, gdzie podaje kolejne nazwiska związane jego zdaniem z Demotywatorami Radom.
Niewątpliwie profil Demotywatory Radom, często przekraczał granice dobrego smaku, był często przykładem hejtu i niewybrednych ataków na prezydenta Witkowskiego i jego współpracowników. Używanie takich metod - oczywiście nie tylko w polityce - jest haniebne i godne potępienia. Jeśli wszystko nie jest fejkiem i informator GW faktycznie ma dostęp do niepublicznej bazy Demotywatorów Radom, którą teraz odcinkami ujawnia - to albo jest kimś "nawróconym" z grona Demotywatorów, albo wszedł w posiadanie danych logowania ich profilu w sposób sobie tylko znany. Jak jest w rzeczywistości, możemy nigdy się nie dowiedzieć. Oby tylko na profilu Poufna Rozmowa Radom nie przekroczył granicy, którą Demotywatory Radom dawno przekroczyły.
W najbliższą niedzielę wybory - II tura głosowania na prezydenta Radomia. Czy "afera hejterska" będzie miała wpływ na jego wynik? Na pewno nie wpłynie na niego debata pomiędzy kandydatami Witkowskim i Standowiczem, na którą oba sztaby dostały zaproszenie od radomskich mediów, a do jakiej w tej sytuacji na pewno nie dojdzie. Debatę zastąpi przerzucanie się argumentami stronników obu stron w mediach społecznościowych. Smutne to, ale prawdziwe.
"Cóż tam, panie, w polityce?" Wszędzie wojna, panie.