Błąkanie się po internecie w pracy, ale dla potrzeb osobistych ma nawet swoją nazwę: cyberslacking, czyli cyberlenistwo. Cyberleniuchem jest zatem pracownik, który zamiast wypełniać swoje obowiązki pracownicze szuka w internecie rozrywki lub załatwia swoje prywatne sprawy: płaci rachunki, zamawia ubrania przez internet.
Szef przymyka oko?
Co oznacza cyberslacking z punktu widzenia pracodawcy? Jeżeli pracownik oderwie się od pracy na kilka minut to może mieć to zbawienny wpływ na jego efektywność. Według badań przedstawionych w TopCap Break Report 2008, 10-minutowa przerwa na buszowanie w internecie jest odskocznią, która poprawia wydajność pracowników. – Przerwa w pracy pozwala zatrudnionym na zebranie energii do dalszych działań, jest też prawem każdego pracownika – mówi Weronika Florkowska z firmy PrimeSoft Polska znanej w branży IT. – Warto zwrócić też uwagę na fakt, że załogi coraz częściej pracują w trybie zadaniowym i oczekuje się od nich efektów, a nie spędzenia określonej liczby godzin przed komputerem – dodaje Florkowska. Problem zaczyna się jednak gdy „przerwa na odpoczynek” zamienia się w kilkugodzinne oderwanie od pracy: zadania leżą odłogiem, efektywność spada. W grę wchodzi tu też efekt skali – im więcej pracowników ulega cyberslackingowi, tym dotkliwsze straty dla przedsiębiorstwa.
Pracownicy mówią – to nic złego
Według badań przeprowadzonych przez Gemius (2008), jedynie co trzeci internauta sądzi, że korzystanie w pracy z internetu w celach prywatnych jest nieuczciwe w stosunku do pracodawcy. 74 procent badanych uważa też, że takie używanie sieci nie jest złe, zakładając, że nie przeszkadza ono w obowiązkach służbowych. Co drugi badany wskazał też, że korzystanie z internetu w celach prywatnych w pracy jest normalne i robi tak każdy, kto ma taką możliwość. Ile czasu zajmuje pracownikom cyberslacking? Połowa badanych przez Gemius zdeklarowała, że jest to kwestia 30 minut. Jednak, kiedy respondenci mieli wskazać ile czasu na cyberslacking poświęcają ich koledzy to co 1/3 z nich uznała, że są to minimum dwie godziny.
Cyberslacking łamie kodeks pracy?
Wygląda na to, że większość pracowników uznaje cyberslacking za coś normalnego. Co na to kodeks pracy? Artykuł 100, paragraf 1 kodeksu mówi jasno: „Pracownik jest obowiązany wykonywać pracę sumiennie i starannie oraz stosować się do poleceń przełożonych, które dotyczą pracy, jeżeli nie są one sprzeczne z przepisami prawa lub umową o pracę”. Jeżeli zatrudniony zamiast pracować zajmuje się sprawami prywatnymi to może zostać uznane to za naruszenie tego przepisu. – Regulacje dotyczące korzystania z internetu w celach prywatnych w trakcie wykonywania obowiązków służbowych pracodawca może zawrzeć w regulaminie zakładu pracy, którego treść powinna być znana wszystkim pracownikom – mówi mecenas Jakub Brykczyński z Brykczyńscy i Partnerzy Adwokackiej Spółki Partnerskiej – Oczywiście należy pamiętać, że regulamin pracy musi być zgodny z innymi przepisami, nie może zatem na przykład zmieniać na niekorzyść pracowników postanowień Kodeksu Pracy – dodaje mecenas Brykczyński.
Dyscyplinarka dla zuchwałych
Co jeszcze może zrobić pracodawca? Istnieje opcja zablokowania pracownikom dostępu do określonych stron, chociażby serwisów społecznościowych. Rynek oferuje także szereg programów monitorujących ruchy pracowników po internecie. Jakie konsekwencje może ponieść pracownik łamiący ustalone zasady? Sporadyczne korzystanie z sieci w celach prywatnych może ujść na sucho, zwłaszcza wtedy, kiedy nie godzi to w wyniki osiągane przez pracownika. Jeśli jednak okaże się, ze zatrudniony naruszył podstawowe obowiązki pracownicze (czyli np. po prostu nie pracował w ogóle) to jest to przesłanka do dyscyplinarnego zwolnienia.