Samorządowcy nie zgadzają się, aby przerzucać na nich wszelkie pozapłacowe koszty prowadzenia szkół. MEN zareagowało na apele samorządów i spotka się z nimi.
Kwestia sporna dotyczy liczby nauczycieli, jaką przedstawił resort przy wyliczeniu podwyżek. Zdaniem Wójcika, ta, jaką resort podał na marcowym spotkaniu z samorządami jest inna, niż ta, jaką podał wcześniej. Różnica to ok. 50 tys etatów. Dlatego samorządy obawiają się, że w dużej mierze z własnej kieszeni będą musiały opłacić obiecane przez rząd podwyżki.
- Dziś w szkołach samorządowych mamy prawie 590 tys. etatów nauczycielskich, natomiast MEN pokazało nam wyliczenia dla zaledwie 540 tys. nauczycieli - wyliczał w rozmowie z Portalem Samorządowym pełnomocnik ZMP ds. legislacji.
Według obliczeń samorządowców otrzymane od rządu pieniądze na podwyżki będą zbyt niskie w stosunku do wypłacanych kwot. Opierając się na danych MEN Marek Wójcik podkreślił, że w zrost subwencji na wszystkie zadania subwencjonowane rok do roku wynosi zaledwie 7 mln zł, pozostały wzrost wynika z kwot na podwyżki.
Dlatego strona samorządowa zaapelowała o możliwość przedyskutowania problematycznych kwestii, zanim w ogóle zaczną wypłacać podwyżki nauczycielom i zanim - jak przekonują - zabraknie na nie pieniędzy.
Taką możliwość będą mieć 27 marca. Na ten dzień wiceminister Marzena Machałek ustaliła termin roboczego spotkania zespołu ekspertów rządowo-samorządowych (z udziałem przedstawiciela Ministerstwa Finansów), którzy wspólnie wypracują metodologię liczenia kosztów, a następnie te koszty wyliczą.
Przypomnijmy, że od 1 kwietnia 2018 roku pensje nauczycieli wzrosną o ponad 5 proc. Jest to pierwsza z trzech transzy planowanych podwyżek. Do 2020 roku mają zarabiać o 15 proc. więcej.
- Zgodnie z art. 30 ust. 3 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. – Karta Nauczyciela (Dz. U.z 2017 r. poz. 1189) ustala się kwotę bazową dla nauczycieli: 1) od dnia 1 stycznia 2018 r. – w wysokości 2 752,92 zł; 2) od dnia 1 kwietnia 2018 r. – w wysokości 2 890,57 zł – napisano w ustawie budżetowej.