W ślad za propozycją kolejnego budżetu unijnego na lata 2021-2027 Komisja Europejska przedstawiła wyliczenia dotyczące przyszłej alokacji środków unijnych z polityki spójności. Poza danymi w ujęciu nominalnym, z którego wynika, że Polska otrzyma 64,4 mld euro, KE przedstawiła wyliczenia o intensywności wparcia dla państw, mierzonej w przeliczeniu na mieszkańca kraju rocznie.
Z danych wynika, że Polska z kwotą wsparcia na poziomie 239 euro na osobę na rok znajdzie się na 10. miejscu w Unii Europejskiej, nadal jednak przewyższając ponad dwukrotnie unijną średnią, która wyniesie 106 euro.
Intensywność wsparcia dla Polski zmniejszy się o 24 proc. w stosunku do obecnego budżetu UE. Zbliżona skala cięć dotknie Malty (-28 proc.), Czech (-25 proc.), Węgier (-22 proc.) czy Niemiec (-20 proc.).
W trzech krajach Europy Środkowo-Wschodniej wsparcie przekroczy 300 euro rocznie na mieszkańca. W przypadku Estonii będzie to 317 euro, Słowacji - 310, Łotwy - 308 euro. W dwóch pierwszych państwach wsparcie skurczy się o 1/5 w odniesieniu do unijnego budżetu na lata 2014-2020. Łotwa otrzyma tyle samo co obecnie.
Pierwszym na liście krajem Europy Zachodniej jest Portugalia, do której trafi 292 euro na mieszkańca (cięcie o 5 proc.). Z krajów Południa Europy najwięcej otrzyma Grecja - 254 euro na rok (12 proc. więcej niż obecnie).
Natomiast największe podwyżki dotyczą Rumunii, która będzie miała do dyspozycji 196 euro rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca, czyli 17 proc. więcej niż obecnie, oraz Bułgarii, która otrzyma 178 euro er capita na rok (15 proc. więcej).
Najmniej w przeliczeniu na obywatela kraju popłynie do Holandii - 12 euro rocznie, Danii (14 euro), Luksemburga (16 euro), Austrii (21 euro) i Niemiec (27 euro). W przypadku Francji ma być to 34 euro, Włoch - 91 euro, a Hiszpanii - 105 euro.
Jak podkreślił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który w ramach swojego mandatu w Europejskim Komitecie Regionów lobbuje w Brukseli za kontynuowaniem silnej polityki spójności, fundusze unijne pozwoliły miastu na "skok cywilizacyjny" i "absolutną rewolucję inwestycyjną".
Miasto przy wsparciu funduszy unijnych w latach 2007-2013 zainwestowało w sumie 4 mld zł, podczas gdy przed wstąpieniem Polski do UE białostockie inwestycje były na poziomie 50 mln zł rocznie, czyli 80-krotnie niższym. Zdaniem Truskolaskiego, gdyby nie te środki, Białystok albo znacząco by się do tej pory wyludnił, albo jego mieszkańcy staliby w "gigantycznych" korkach. Nie wybudowano by m.in. spalarni, stadionu czy parku naukowo-technologicznego.
Truskolaski politykę spójności i politykę rolną nazywa filarami Unii Europejskiej. "Dopóki Polska, a szczególnie regiony Polski Wschodniej, nie zbliżą się do średniej unijnej - w tej chwili jest to nieco ponad 50 proc., a wcześniej było 35-36 proc. - to te środki będą dla nas ciągle potrzebne" - zaznaczył.
Cięciom w unijnym budżecie sprzeciwia się Parlament Europejski. Pozycję Parlamentu wspiera Komitet Regionów, unijny organ doradczy, w którym zasiadają przedstawiciele unijnych samorządów. Są one jednym z głównych beneficjentów funduszy UE.
Szef Komitetu Regionów Karl Heinz-Lambertz zauważył w rozmowie z PAP, że choć polityka spójności jest nadal istotnym aspektem wieloletnich ram finansowych, to ma stanowić jedynie 29 proc. ogólnego budżetu. "Nie jesteśmy zadowoleni z cięć w polityce spójności i polityce rolnej. Staraliśmy się bronić polityki spójności na tym samym poziomie, co w obecnym okresie, czyli 1/3 budżetu" - powiedział.
Jak wynika z przedstawionej przez Komisję Europejską propozycji, w nowym wieloletnim budżecie UE Polska w ramach polityki spójności nominalnie ma otrzymać 23 proc. środków mniej niż obecnie. Podobna skala cięć dotyczyć ma Węgier, Czech, Litwy, Estonii i Malty (po 24 proc.). Pierwszy raz od 1988 r. wspólna polityka rolna i polityka spójności nie będą głównymi pozycjami w budżecie unijnym.