„- Tu, w tym lesie jest kawałek ziemi, a na nim wolno Polska. Ta wolna Polska to my. – [mówił major Hubal – przypis JL]. - My wszyscy: i ułani, i leśnicy, i dziedzic z Rzeczycy, i chłop, pan sołtys, i panie. Ale stąd tę wolność trzeba ponieść na cały kraj, Francja wiosną uderzy... Francja zmiażdży naszego wroga, a my musimy być na ten moment gotowi...
I była taka wiara w jego, gdy trzymał opłatek w palcach, że sama go przeraziła. A gdy ta Francja zawiedzie? Nie, tego absolutnie nie brał pod uwagę. I teraz musi im powiedzieć o tej wizycie w Warszawie (...)Był u komendanta głównego wojsk podziemnych, rozmawiał z generałem Tokarzewskim w Warszawie. Generał powiedział mu: Będziecie mi na wiosnę potrzebni.”
Przeżywaliśmy tą wieczerzę z hubalczykami, w filmie Bohdana Poręby, „Hubal”.
Jednak, przez lata, mało kto wiedział, gdzie ona się odbyła? Gdzie stała leśniczówka Bielawy, w której major Hubal wygłosił te, krzepiące wszystkich, słowa?
Niestety, leśniczówka już nie istnieje. Stała w podopoczyńskich Bielawach jeszcze na początku lat osiemdziesiątych. Dziś można jeszcze odnaleźć pozostałości fundamentu zarośnięte gęstym, młodym lasem.
O leśniczówce Bielawy zrobiło się znów głośno w 2007 roku, kiedy to, dzięki współpracy Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi i Radomiu, odsłonięty został pomnik „Hubalowej Wigilii”.
Od 2007 roku, na polanie, przy pomniku pojawiają się uczniowie, harcerze i leśnicy. W tym roku już po raz szósty odbyła się „Międzyszkolna Hubalowa Wigilia na Bielawach”.
- Jak co roku przyjeżdżamy tutaj, żeby spotkać się z majorem Hubalem i jego żołnierzami, - powiedziała Beata Jasek, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych im majora Hubala w Radomiu, który jest razem z RDLP w Łodzi, współorganizatorem wigilijnych spotkań. - Wierzę, że w tej chwili stoją w lesie i całym sercem są z nami. Wtórują, tym naszym spotkaniom przy pomniku, przy choince. Dzięki nim możemy się tutaj, co roku spotykać. Kilka dni temu rozmawiałam z panią Krystyną Sobierajską, córką majora Hubala. Przekazuje wam wszystkim serdeczne życzenia. Była bardzo wzruszona, że tradycja spotkań „Hubalowej Wigilii” ciągle trwa. Obiecałam, że dopóki będę dyrektorem szkoły, to na pewno będziemy się tutaj spotykać. Wierzę, że kiedy skończę pracę w szkole, to mój następca, będzie tą wspaniałą tradycję kontynuował i wierzę, że w waszych szkołach ta tradycja również będzie zachowana. Droga młodzieży. Spotykamy się tutaj po to, żeby wam przekazać część historii. Właśnie w takiej atmosferze, w lesie, tu, gdzie w 1939 roku był nasz Patron. On obiecał, że kiedyś będziemy mogli spotykać się w wolnej Polsce i oto się spotykamy. W spokoju, w ciszy, w radości. Wszyscy jesteśmy zdrowi, szczęśliwi i tworzymy jedną fantastyczną „hubalową rodzinę”. Cieszę się, kiedy dzwonicie ze szkół i pytacie się o kolejne spotkanie. Będziemy się spotykać, przynajmniej dwa razy w roku. Bardzo się cieszymy, gdy na apel Zespołu Szkół Zawodowych imienia Hubala w Radomiu jest taki odzew. Że to młode pokolenie z otwartym sercem tutaj przybywa, żeby spotkać się z wami, drodzy państwo. Z tymi, którzy znają historię Hubala i chcą ją dalej przekazywać. Ja ze swojej strony powiem, że będziemy zawsze pamiętać. Major Hubal pozostanie w sercach naszej młodzieży, naszych rodziców i wszystkich tych, którzy chcą być z nami.
Jak co roku, na polanę przyjechali uczniowie szkół podstawowych w Przydworzycach, Ruskim Brodzie i Brudzewicach, gimnazjum nr 5 z Radomia i ZSZ im Hubala. Ale pojawiły się również i nowe szkoły w „Hubalowej rodzinie”: PSP w Chlewiskach i Liceum Akademickie Korpusu Kadetów z Lipin. Stałymi uczestnikami są harcerze z 4. Opoczyńskiej Drużyny ZHP im. majora Hubala i kombatanci AK z Okręgu Radom i Koła Skaryszew oraz leśnicy z RDLP w Łodzi, Nadleśnictwa Opoczno, Nadpilicznych Parków Krajobrazowych, oraz z RDLP w Radomiu i Nadleśnictwa Dobieszyn.
Wartę przy pomniku, tradycyjnie już, trzymali ułani ze „Szwadronu Radomskiego” 11. Pułku Ułanów Legionowych, wspomagani przez członków Stowarzyszenia Kawaleryjskiego im. „OWWP majora Hubala” z Poświętnego. Niektórzy goście, tak jak Tadeusz Kreps, prezes Stowarzyszenia „Rodzina Westerplatczyków i Hubalczyków” i Andrzej Dyszyński, przedstawiciel rodziny majora Hubala, przybyli z daleka, aby właśnie tu spędzić tą krótką chwilę i przeżyć ten niezapomniany moment.
Atmosfera wigilijnego spotkania na Bielawach jest niepowtarzalna. Głusza leśna, która rozciąga się wokół pomnika, przerwana na ten moment gwarem uczniowskich rozmów, szeptem wypowiadanych życzeń i dźwiękiem łamanego opłatka, przemawia mocniej do młodzieży, niż niejedna, nawet najlepiej przygotowana, prelekcja. Ważne jest miejsce, w którym się spotykają, i ze śmiechem ubierają choinkę. Jest i chwila zadumy, kiedy w skupieniu, choć mróz szczypie w nosy, słuchają krótkiego kazania wygłoszonego przez kapelana leśników ks. Marka Izydorczyka i kilku słów o leśnikach i ich udziale w walkach oddziału majora Hubala wypowiedzianych przez dyrektora RDLP w Łodzi, Edwarda Janusza.
Najwięcej jednak uwagę uczniów skupiają zawsze wspomnienia pułkownika Mariana Zacha, świadka tamtych dni, człowieka, który, choć miał wtedy, tak jak większość uczniów, kilkanaście lat, znał osobiście Patrona ich szkół.
- „Las szumem drzew historię przypomina”. Te słowa wyryte są na tym kamieniu. Lasy polskie szumem swych drzew wiele historii mogą opowiedzieć, tylko trzeba się dobrze wsłuchać w ten szum. Ten las, a szczególnie jego stare drzewa, opowiedzieć nam mogą niejedną historię o partyzantce II wojny światowej. Tu w połowie listopada 1939 roku pojawił się major Henryk Dobrzański – Hubal ze swoimi kilkunastoma ułanami. Nadeszły święta. Pierwsza wigilia w okupowanym kraju. Leśnicy przy udziale właścicieli majątków okolicznych zorganizowali tą świętą wieczerzę przed Bożym Narodzeniem. Postarali się o to, żeby była tradycyjna. Były nawet karpie, a o to postarała pani Bąkowska, właścicielka majątku w Kraśnicy. No i wigilia. Przy zaciemnionych oknach, kolędy, łamanie się opłatkiem, życzenia. Jakie życzenia? No! Szybkiego powrotu do niepodległości. Pamiętają też tą wigilię, te stare drzewa. Szczególny sentyment mam do tej jabłoneczki, która tu rośnie. I ona pamięta tą wigilię. Kwitnie co roku i jeszcze rodzi jabłuszka. Przy tej jabłonce stał wartownik z karabinem, Ryszard Piasecki z Poświętnego, który czuwał nad tym, żeby nie zjawił się nikt niepowołany, niepotrzebny. Towarzyszyły mu dwa psy. Wyżły. Psy gajowego Kaczmarka i leśniczego Żulikowskiego. Kilkanaście lat po wojnie wspominał z sentymentem to, jak stojąc tu, pod tą jabłonką, w kożuchu, przydeptywał z nogi na nogę. Był silny mróz. Psy tuliły się do jego kożucha, a on przypomniał sobie, że przecież dwa kilometry stąd, jego rodzina zasiada właśnie do wieczerzy świętej. Przykro mu się zrobiło, powiada do mnie, no, ale w tym momencie drzwi się otworzyły przyszła zmiana, żeby mógł pójść i połamać się opłatkiem i śpiewać z innymi kolędy. Kontynuujemy wszyscy tą tradycję, szczególnie szkoły noszące imię Hubala i Hubalczyków. Patriotyczna to powinność i miłe wydarzenie. To już szósta wigilia. Myślę, że tej tradycji dotrzymywać będziemy tak długo, dopóki będziemy żyć.
Po uroczystości na Bielawach złożono jeszcze wiązanki kwiatów przy pomniku, w Szańcu pod Anielinem. Wiązankę w imieniu Krystyny Dobrzańskiej – Sobierajskiej, złożył Andrzej Dyszyński.
Na zakończenie, w gajówce Ceteń, czekał na zmarzniętych uczestników ciepły „wigilijny” poczęstunek przy ognisku.