Panie starosto, nie sposób rozpocząć dziś rozmowy od innego tematu, jak strajk nauczycieli. W powiecie macie siedem szkół, jak wygląda w nich sytuacja strajkowa?
W sumie placówek oświatowych mamy kilkanaście, ale owszem - siedem zespołów szkół. Od poniedziałku odbywają się w nich, takie - bym powiedział - przerywane zajęcia. Oczywiście uczniowie, którzy przychodzą do szkoły, mają zapewnioną opiekę przez dyrektorów i nauczycieli, którzy nie strajkują. Chcę powiedzieć, że ci nauczycieli, którzy zgłosili gotowość do pracy, będą mieli płacone normalnie za czas realizacji swojej pracy czy gotowości do pracy, natomiast tym nauczycielom, którzy podjęli protest, powiat radomski płacić nie będzie.
Rozumiem oczekiwania, różnego rodzaju postulaty nauczycieli, ale powtarzam, nie zapłacimy. Sam byłem nauczycielem, dyrektorem i wiem, z czym to się je. Jestem przesiąknięty tą tematyką, ale uważam, że ZNP to kolejna partia opozycyjna, a niestety nauczyciele dają się wkręcać w ten scenariusz ogólnopolskiej awantury.
A "Solidarność" nie stała się przybudówką PiS? Tak mówią choćby wszyscy strajkujący. Pan Proksa jest radnym PiS. Ja rozumiem, że Panu jako wybranemu z list PiS, pewnie nie wypada powiedzieć nic złego na ten temat, ale może jednak?
Wypada, wypada... Wypada powiedzieć i ja nie boję się krytykować także swojego środowiska. Natomiast jeżeli są oczekiwania 17 mld zł podwyżek od zaraz, to to są oczekiwania zaporowe. Jeżeli ja chcę się z panem porozumieć w jakimkolwiek temacie, to powinienem wykazać dobrą wolę i zaproponować takie rozwiązania, o których wiem, że mogą być przez pana przyjęte.
To się zgadza, to jest droga negocjacji. I właśnie o to chodzi tym nauczycielom z "Solidarności", którzy strajkują. Mają za złe, w jaki sposób doszło do podpisania porozumienia z rządem. Pan Proksa ani razu nie powiedział "sprawdzam". Tak w negocjacjach się robi.
Tak, tylko pamiętajmy, że ofiarami w strajku są jednak dzieci, chodzi o ich stres. Przeciągające się tego typu sytuacje, sprawiają, że te dzieciaki po prostu nie wiedzą, co jutro się wydarzy. Bo dzień, dwa, fajnie być na wagarach, ale na dłuższą metę, to jest dezorganizacja rodziny, szkolnictwa i wreszcie egzaminów, i to jest ten moment, kiedy trzeba powiedzieć pas...
... Bez powiedzenia choćby raz "sprawdzam".
Tak, niedziela wieczór, to był ten moment, kiedy ta struna była tak naciągnięta, że trzeba było jednak dobro dzieci postawić na pierwszym miejscu, a Proksa, mówiąc tak wprost, sporo ugrał, bo 300 zł dodatku za wychowanie...
... To i tak jest za mało.
Zgadza się, ale zauważmy - jest propozycja, żeby zrezygnować z pewnych zapisów karty nauczyciela. I to jest pewnego rodzaju odwaga z mojej strony, bo jestem przecież członkiem PiS, a mam odwagę mówić, że Karta Nauczyciela jest czymś absolutnie anachronicznym i moim zdaniem kulą u nogi. Wiążę ręce dyrektorom, jest negatywna selekcja do zawodu, a nie ma lepszej rzeczy niż konkurencja. W momencie, gdy ktoś korzysta z Karty Nauczyciela, jest nieusuwalny jako nauczyciel, stawia tylko roszczenia, pretensje, a ma 18 godzin pensum.
Z tym muszę polemizować. Moja żona jest nauczycielką, pracuje z dziećmi z różnymi dysfunkcjami i naprawdę tam jest więcej roboty niż 40 godzin, w tym w domu, nie mówiąc już o pracy na rzecz szkoły, ciągłym dokształcaniu się, kolejnych studiach, by być na bieżąco. Ale zostawmy to, by temat nauczycieli i strajku, o którym można by rozmawiać godzinami, nie zdominował naszej rozmowy. Za panem pierwsze miesiące w roli starosty. Był pan na bieżąco jako radny powiatowy, wcześniej wicestarosta, ale czy jakieś trupy z szafy poprzednika nie wypadły, a może może jest za co pochwalić?
Nie chciałbym krytykować, bo jest za co i gdybym był bezkrytyczny, to byłbym w innym miejscu, a nie wcześniej w partii opozycyjnej, a dziś w środowisku rządzącym. To co mnie zajmowało, to budżet, który nowelizujemy pod kątem ambitniejszych wyzwań, planów.
Budżet drogowy był zaplanowany w wysokości 53 mln zł, na ponad 20 zadań. Dziś podpisałem trzy wnioski do wojewody na Fundusz Dróg Samorządowych, kiedyś tzw. schetynówki, na kolejne blisko 35 mln zł na trzy drogi, dwie drogi po 10 mln i trzecia na blisko 15, przy czym ta trzecia to zadanie wieloletnie. Przypomnę, że możliwość współfinansowania jest od 50 lub do 80 procent. Jeśli udałoby nam się uzyskać to maksymalne dofinansowanie czy troszkę mniejsze, to mam porozumienie z wójtami, że będą realizowali 35% wkładu własnego. Jeżeli więc droga kosztuje 10 mln, a dostalibyśmy dofinansowanie, powiedzmy optymistycznie - 80 proc, czyli 8 mln, to pozostałe 2 mln, rozbijamy na dwie części, 35% po stronie wójta, 65% po stronie powiatu.
O jakich drogach mówimy?
Wieniawa-Przytyk-Jedlińsk, Kuczki-Kazimierówka-Skaryszew, Jedlińsk-Bartodzieje-Łukawa-Głowaczów.
Czyli przygotowanie budżetu inwestycyjnego było dla pana najważniejsze?
Tak, a planujemy jeszcze złożyć wnioski w drugim naborze na kolejne trzy drogi: Wierzbica-Modrzejowice, Gulin-Wsola-Wojciechów i Wieniawa-Jedlińsk-Przytyk. Chcielibyśmy, żeby było to realizowane, ze wszystkimi zainteresowanymi wójtami rozmawiałem. To jest myślę mój sukces.
Wspólnie z Radomiem realizujecie program multimodalny. Jak w tej chwili wyglądają prace?
Po naszej stronie, to dwie drogi w gminie Zakrzew na łączną kwotę 33 mln 700 tys, z czego środki własne, powiatu radomskiego to blisko 10 mln zł, pozostałe środki to zewnętrzne, europejskie z Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Projektów Unijnych i ponad 2,5 mln dofinansowania. Inwestycja się toczy, jest realizowana, są poszerzane pasy drogowe do 7 m, budowane szlaki jezdnio-piesze, czyli ścieżki rowerowe połączone z chodnikiem.
Piękny projekt, ale z pewnymi trudnościami, jeśli chodzi o współpracę z mazowiecką jednostką. Pamiętajmy o jednym, my jesteśmy partnerem dla miasta Radom, to Radom jest głównym wnioskodawcą i to Radom jest partnerem do rozmów z mazowiecką jednostką. My jesteśmy uzależnieni od Radomia w tym sensie, że Radom musi wykonać pewną pracę, zaraportować do mazowieckiej jednostki, my jesteśmy uzależnieni w ten sposób, że nasze faktury mogą być rozliczane do 2 miesięcy.
I chcę powiedzieć, że w grudniu złożyliśmy fakturę za realizację części zadania, na niewielką na szczęście kwotę. Dwa miesiące minęło, a po prawie trzech miesiącach mazowiecka jednostka odpisała nam, że wniosek, który my złożyliśmy, zaginął. Co to oznacza? Nie wiem, nie chcę nawet dopuszczać do myśli, że to jest jakaś zła wola, po prostu mam nadzieję, że to jest wypadek przy pracy.
To oznacza, że musimy jeszcze raz złożyć ten sam wniosek, gdzie moglibyśmy złożyć już rozliczenie za kolejną transzę. Musimy czekać, bo tak jest w umowie, żeby najpierw te poprzednie dwa miesiące były rozliczone, więc już mamy pewne opóźnienie.
Jak pan mówi, kwota niewielka, ale czy to rzutuje na opóźnienie robót?
Nie, opóźnienie jest w rozliczeniu z mazowiecką jednostką. My płacimy swoimi pieniędzmi. Dziś to jest 200-300 tys., ale jeśli będą faktury na 8 mln, to możemy stracić płynność finansową i mieć problem z tym projektem.
Również przy współpracy z miastem Radom starostwo prowadzi Powiatowy Urząd Pracy. Były pomysły, żeby miasto zrobiło swój osobny urząd. Jak pan się zapatruje na takie projekty i w ogóle jak sytuacja urzędu pracy wygląda?
Jeśli chodzi o decyzję miasta czy prezydenta, nie mam na to wpływu. Prezydent ma prawo prowadzić swój urząd pracy, takie pomysły od lat się pojawią, ale gdzieś tam palą na panewce, i na to wpływu nie mamy. Natomiast współpraca trwa i myślę, że w przyszłości ona będzie kontynuowana. Bezrobocie w Polsce na szczęście od kilku lat spada, a zatrudnienie w urzędzie pracy, jest mniej więcej na tym samym poziomie i koszty funkcjonowania PUP są bardzo wysokie.
Mówiło się, że w związku ze zwycięstwem PiS wyborach samorządowych w powiecie, zmieni się także dyrektor PUP.
Jeżeli zmieni się dyrektor, to nie w związku z dojściem PiS do włądzu, bo to nie jest właściwe podejście do sprawy. Zmiana może nastąpić w związku z koniecznością zarządzania tym dużym urzędem, który, jak sam Pan zauważył, ma oddziaływanie na miasto, powiat, to prawie 350 tys. mieszkańców. Czy taka zmiana nastąpi - zobaczymy.
Jak układa się współpraca z obecnym dyrektorem Józefem Bakułą?
Ja oczywiście, nie będę rozmawiał o pracy pana dyrektora przez media. Jeżeli w ogóle, jakąkolwiek decyzję podejmę, czy będę miał jakiekolwiek uwagi, to będę zawsze to robił bezpośrednio w rozmowie z panem dyrektorem. Do tej pory tak czynię i chce się tego trzymać.
Starostwo było w ubiegłym tygodniu gospodarzem spotkania z przedstawicielami Komisji Europejskiej, która wizytowała nasz region. Wiadomo, o co idzie gra, o wielkie pieniądze, o realne nie tylko wyłączenie statystyczne Warszawy z Mazowsza, gdyż za tym by poszły miliardy euro dla regionu. Jak pan myśli, po tej wizycie, jakie są na to szanse? Co mówili delegaci?
Po pierwsze, cieszę się, że przyjechali, nie do Warszawy, a do powiatu radomskiego. Myślę, że byli pozytywnie zaskoczeni, bo byli przekonani, że przyjeżdżają w miejsca, gdzie jest tylko ziemia uprawna, i ludzie utrzymujący się z pracy na roli. Na szczęście, te obwodnice, które powstają, lotnisko, które myślę, kiedyś było pewnym problemem i przekleństwem, a dziś jest wielką szansą i atutem, ale przede wszystkim ludzie tu mieszkający, firmy, innowacyjne, ekspansywne, jeśli chodzi o eksport, produkujące bardzo ciekawe produkty, pokazały, że w nich tkwi siła powiatu radomskiego. Więc myślę, że udało nam się przekonać delegatów, dlaczego warto wspomagać nasz region.
Zresztą tyle prawdy, ile cyfr. Średnia PKB na mieszkańca per capita w Warszawie jest większa niż w Wiedniu. Trudno w to uwierzyć, bo różnica między powiatem a Warszawą, jest blisko 5-krotna. To pokazuje, jak wielkie są dysproporcje między południowym Mazowszem a Warszawą. Dlatego ten podział statystyczny na razie, a później mam nadzieję, administracyjny, sprawi, że będziemy mieli równe szanse, czyli równą konkurencję z innymi, ościennymi województwami, zwłaszcza tych z programu Polska Wschodnia.
W powiecie radomskim, bezrobocie w ubiegłym roku wyszło 18%, to jest dużo więcej niż nie tylko w Warszawie i ościennych województwach. Per capita na głowę, to jest 42% średniej unijnej, podczas gdy w Warszawie, to jest blisko 150%. O tym mówiłem w kontekście tego Wiednia. Przykład - dwa samochody jadą do przodu, jeden 100 km/godz., a drugi 50. Niby oba jadą w tym samym kierunku, do przodu, ale drugi notuje stratę, która wciąż się powiększa. Trzeba to zmienić i mam nadzieję, że wizyta delegacji Komisji Europejskiej w powiecie radomskim do tego się przyczyni.