Po wybuchu czołgu Leopard podczas szkolenia na poligonie w Świętoszowie od początku podejrzewano, że przyczyną zdarzenia, w wyniku którego trzech żołnierzy zostało rannych, a czwarty po trzech tygodniach na skutek odniesionych ran zmarł w szpitalu, była wadliwa konstrukcja amunicji ćwiczebnej. Pochodziła ona z jednej z filii fabryki Mesko, w tym przypadku zlokalizowanej w Pionkach.
Prace ekspertów potwierdziły zakładaną początkowo hipotezę, a w wyniku zaistniałych zdarzeń, wojsko zawiesiło dostawę amunicji z zakładu w Pionkach. „Tuż po wypadku została wstrzymana eksploatacja kilku tysięcy nabojów kalibru 120 mm pochodzących z partii amunicji używanej podczas zajęć poligonowych. Inne partie po pozytywnych strzelaniach testowych zostały dopuszczone do użycia podczas ćwiczeń. Teraz wojsko całkowicie wstrzymało ich zakup” - czytamy na stronie polskazbrojna.pl.
Obecnie wojsko wprowadziło nowe zasady mające na celu zwiększenie kontroli nad amunicją na kolejnych etapach dostarczania ich do celu: od chwili jej wyprodukowania, poprzez przechowywanie, pobranie z magazynu, aż do momentu samego użycia. W produkcji nabojów, o których mowa w kontrakcie między pionkowską fabryką a wojskiem, mają zostać wprowadzone poprawki technologiczne.
Po przedstawieniu wniosków raportu nt. wydarzeń z 17 września tr. na poligonie w Świętoszowie stanowiska utraciło kilka osób. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych nie podaje jednak, kogo dotyczą procedury dyscyplinarne. Odrębne śledztwo w sprawie wrześniowego wypadku z udziałem czołgu Leopard prowadzi wrocławska Wojskowa Prokuratura Okręgowa.
Przypomnijmy, że w wyniku pożaru maszyny czterech żołnierzy zostało rannych. Jeden z nich, na skutek odniesionych ran, zmarł w szpitalu po trzech tygodniach od dnia wydarzenia.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>