Wybory do Parlamentu Europejskiego przypadają po 10 latach od przystąpienia Polski do UE. Pan jako jedyny z obecnych radomskich kandydatów do PE ma już doświadczenie z zasiadania w Brukseli. Jak z tej perspektywy ocenia Pan te 10 lat?
Nie ulega wątpliwości, że bilans jest dodatni i to pod każdym względem. Najczęściej pokazuje się ten wymiar finansowy. Tak się składa, że minister finansów po długich bojach pokazał nam niedawno świeże dane za 10 lat. Jest nadwyżka, tego co otrzymaliśmy nad składką, do roku 2013 włącznie w kwocie ok. 60 miliardów euro.
Można powiedzieć duży plus, ale jest problem efektywności wydawania tych pieniędzy. I tu, oprócz nierealizowania zbyt często zasady solidarności, to mamy problem polegający na tym, że pieniądze są wydawane - zarówno na poziomie rządowym jak i samorządowym - bez oglądania się na to jak te wydatki wpływają na obecną albo przyszłą bazę podatkową. Czyli mówiąc w uproszczeniu budujemy nadbudowę natomiast nie pochylamy się nad wytwórczością. Więc jest piękniej, milej, ciekawiej, natomiast zbyt mało środków poszło w twardą gospodarkę.
Mieliśmy program „Innowacyjna gospodarka”…
On jeszcze jest realizowany na poziomie ministerstwa gospodarki. Dość powiedzieć, że opiewa on na 44 mld złotych na 7 lat, że duża część jest już wydana, a w rankingach innowacyjności, pod każdym względem, osunęliśmy się o kilka, a nawet kilkanaście pozycji w dół.
Jak to jest, że dosyć często słyszymy, że Polacy wymyślili coś innowacyjnego, jest nowy polski wynalazek, a nie przekłada się to naszą gospodarkę? Gdzieś te pomysły gubimy?
To jednak są pojedyncze rzeczy, natomiast liczy się masowość, a tego u nas nie ma. Wile tez tych projektów innowacyjnych jest „sztucznych”. Zgrabny tytuł, jakiś pomysł, grupa naukowców, choć z góry wiadomo, że to droga donikąd. Bo za drogie, bo pomysł nie na dzisiejsze potrzeby, a przede wszystkim nie ma na to zapotrzebowania przemysłu.
Efekt jest taki, że nie mamy własnego przemysłu, jak chociażby samochodowy. Jest rozbudowany do niebotycznych rozmiarów, ale my generalnie… składamy. Inżynierowie do tego przemysłu siedzą w Niemczech, albo w innych krajach. I jak ten polski zakład wprowadzi innowacyjność? Może przyspieszy poruszanie się taśmy, ale wszystko co innowacyjne będzie tam, a nie tu. Tam wynalazek zostanie wymyślony, zastosowany i przyjdzie do nas jako półfabrykat.
Tak więc jeszcze raz wracamy do tezy, że bez zbudowania, chociażby niektórych pełnych sektorów gospodarki, takich od pomysłu do przemysłu, trudno będzie o faktyczną innowacyjność. Będziemy wydawali przeznaczone na nią pieniądze. Nie ma problemy, powstało dzięki nim wiele innowacyjnych firm, które robią różne rzeczy, tylko z tego nie ma postępu. Twarde dane to dobitnie potwierdzają.
Na następne 7 lat znowu mamy fundusze na modyfikację innowacyjnej gospodarki.
Tak, ale bez dobrego podsumowania poprzedniego okresu rozliczanego do 2015 r., w dużej mierze będą to zmarnotrawione pieniądze. Pytałem parokrotnie ministra rozwoju regionalnego o te rzeczy. Np. o to, czy analizują wydatki samorządów pod względem tworzenia bazy podatkowej? Czy są takie zapisy w strategiach, że dodajemy punkty za inwestycje, które pozytywnie wpłyną na rozwój bazy podatkowej, bo wtedy i państwo i samorząd będą miały wpływ do kasy? Nie ma czegoś takiego, nie ma takiego myślenia.
To jest takie trochę myślenie, że te pieniądze nie są nasze, ale one są nasze! Do kasy Unii przez 10 lat wpłaciliśmy 31 miliardów euro. Wprawdzie netto te 60 miliardów otrzymaliśmy, ale trzeba pamiętać, że oddajemy pieniądze z budżetu, a dostajemy profilowane, na to, na to, na tamto, a na to co akurat byśmy potrzebowali, nie. Więc to jest zawężone pole manewru.
Weźmy program autostradowy, posunęliśmy się do przodu ale np. Hiszpania - może teraz za względu na jej kłopoty nie najlepszy przykład, ale jak wydawała pieniądze europejskie to sobie zbudowała nie tylko autostrady, ale też cały sektor budowlany. Firmy hiszpańskie wygrywają teraz u nas przetargi na budowę dróg. A my wydając tak jak wydawaliśmy, zniszczyliśmy sektor budowlany, upadło kilka spółek giełdowych! Podwykonawcy masowo maja problemy.
To w dużej mierze problem przepisów o przetargach.
No to co minister myślał, że wybuduje autostrady za pół ceny. Musiał wiedzieć, ze to się odbędzie czyimś kosztem. A mogliśmy wydać olbrzymie pieniądze europejskie, i przy udziale częściowo własnych wydatków stworzyć sektor budowlany. Jak skończą się wielkie budowy u nas, to zaczną się na Ukrainie, nasze firmy mogłyby tam pójść i zarabiać, bo byśmy byli tańsi dla Ukraińców niż Hiszpanie.
Dużo mówimy o szerokiej ogólnopolskiej, europejskiej perspektywie. A jak pan ocenia 10 lat Radomia w UE?
No też jest postęp, bardzo wyraźny. Natomiast były rzeczy, które powinny być inaczej poprowadzone, ale nie było zainteresowania samorządu województwa. Kwintesencją niewłaściwej polityki regionalnej w wymiarze lokalnym jest to co się stało z lotniskiem. Port lotniczy powinien być w Radomiu a nie w Modlinie. W Modlinie mógłby być, ale prywatny, przy symbolicznym wsparciu samorządu województwa. A w Radomiu powinien być w partnerstwie samorządów województwa i miasta plus Porty Lotnicze.
Jakie Radom może pokazać atuty do wsparcia regionalnego? Uczelnie, port regionalny, być może kolej, być może jakąś rozbudowaną giełdę - takie rzeczy. I one muszą być wsparte z poziomu samorządu województwa. To jest ta przysłowiowa wędka, żebyśmy wiecznie nie zwalczali bezrobocia, bo nie wrócimy tu do czasów budowy wielkich fabryk.
Jeżeli Radom podpowiadał od lat „mamy od wojska lotnisko” i twórzmy port lotniczy, to samorząd województwa niezależnie od opcji powinien być tym zainteresowany. Bo Radom pokazywał i pokazuje coś, co w ramach polityki wewnątrzregionalnej powinno się wesprzeć, co da 500, a docelowo 1000 miejsc pracy. Takie powinno być myślenie w polityce regionalnej.
Niestety, mówiąc już tak całkiem brutalnie, marszałek Struzik wymyślił sobie, że dzięki lotnisku w Modlinie będzie miał linię kolejową do Płocka (bo jak powstanie linia do lotniska, to zostanie już tylko 50 km do Płocka). To była jego wielka idea. Nie wiem, czy zostanie zmaterializowana, ale marszałek poświęcił interes drugiego po Warszawie miasta na Mazowszu. I to, i mówię to choć byłem w PSL, jest skandal. Tak się nie robi. I koniecznie w wyborach samorządowych musimy swoją obecność zaznaczyć we władzy wykonawczej, bo bez tego cały czas będziemy spychani na drugi tor. Te 10 lat byłoby znacznie lepsze dla Radomia i subregionu, gdyby realizowana była właściwa polityka regionalna.
Dwie pierwsze części wywiadu ze Zbigniewem Kuźmiukiem: "Nie poświęcajmy mazowsza na ołtarzu Warszawy" i "Mamy potencjał, by wytwarzać od władu intelektualnego po gotowy wyrób".
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>