Ślisko, ciemno, niebezpiecznie. Tak najkrócej można scharakteryzować jesienno-zimowe warunki drogowe. Grupą szczególnie narażoną na udział w wypadkach drogowych są piesi i rowerzyści. Często zupełnie niewidoczni. Piesi w ciemnych ubraniach, w kapturach dodatkowo wchodzący na jezdnię wprost pod pojazd są dla kierowców niewidoczni, o czym przekonał się wczoraj 24-letni mieszkaniec Radomia.
Warto pamiętać, że poruszając się drogą po ciemku bez elementów odblaskowych, w ciemnych ubraniach jesteśmy widoczni w światłach mijania z odległości 20 – 30 metrów. Kierujący nie ma żadnych szans na jakąkolwiek reakcję. Jeśli pieszy wyposażony jest w element odblaskowy - kierowca zauważy go już z odległości 130 -150 metrów, czyli ok. 5 razy szybciej. Dlatego tak ważne jest, aby niechronieni uczestnicy ruchu drogowego dla własnego dobra, korzystając z drogi po zmierzchu, mieli na sobie widoczne dla innych uczestników ruchu elementy odblaskowe.
Piesi to grupa najbardziej narażona na udział i tragiczne konsekwencje wypadków drogowych. Wydaje się, więc, że to właśnie piesi i rowerzyści powinni być najbardziej zainteresowani poprawą swojego bezpieczeństwa na drodze. Niestety, zupełnie nie przejmują się zaleceniami dotyczącymi używania elementów odblaskowych.
- Apelujemy do kierowców o zachowanie ostrożności, szczególnie w pobliżu przejść dla pieszych, a poza miastem o baczniejsze zwracanie uwagi na pobocza. W strugach deszczu, we mgle, piesi są po prostu niewidoczni i na reakcję kierowcy bywa czasem za późno - mówi Justyna Leszczyńska z KMP w Radomiu.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>
Wszedł na jezdnię prosto pod koła samochodu. Kierowca nie miał szans zareagować
W czwartek przed godz. 18 na ulicy Sobieskiego pojazd marki renault, który prowadził młody mężczyzna potrącił na przejściu dla pieszych mężczyznę. Ze wstępnych ustaleń wynika, że pieszy wszedł na jezdnię wprost pod nadjeżdżający pojazd. Dodatkowo mężczyzna ubrany był na ciemno i założony miał kaptur. 24-latek został przewieziony do szpitala, na szczęście nic mu się nie stało i po badaniach wrócił do domu.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu