O spotkaniu szeroko informowały lokalne media. Podatek śmieciowy w calym kraju budzi kontrowersje i radomscy samorządowcy ciekawi byli, co też w tej sprawie mają do powiedzenia mieszkańcy. Ci zaś, nie dość, że przybyli w bardzo małej liczbie, to na dodatek głosu w ogóle nie zamierzali zabierać.
Czego więc mogli się dowiedzieć na posiedzeniu komisji Budżetowej, Komisji Gospodarki Miejskiej oraz Komisji Ochrony i Kształtowania Środowiska? Marcin Chełkowski reprezentujący konsultingową firmę Ove Arup & Partners International zaprezentował studium wykonalności i analizę finansową wprowadzenia ustawy, przedstawiając m.in. analizę SWOT, czyli mocnych i słabych stron każdej z czterech metod naliczania podatku, z których jedną samorząd musi wprowadzić do 31 grudnia z terminem wejścia w życie od 1 lipca przyszłego roku. Każda z nich: czy to naliczana od liczby mieszkańców zamieszkujących daną nieruchomość, od powierzchni lokalu mieszkalnego czy też ilości zużytej wody w danej nieruchomości, bądź też gospodarstwa domowego nie jest sprawiedliwa i uderza w jakieś grupy społeczne czy grupy mieszkańców. Przedstawiciel firmy Ove Arup mówił też o zintegrowanym systemie gospodarowania odpadami, kosztach wprowadzania i funkcjonowania systemu, o niebezpieczeństwach i zagrożeniach wynikających z wprowadzania uchwały przez samorządy oraz o nowych cenach za wywóz śmieci.
- Uchwała rady miejskiej w tej sprawie musi uwzględniać odpady niesegregowane i segregowane. Odbiór tych drugich powinien być znacznie tańszy – sugerował.
Według niego dziś koszty funkcjonowania systemu rozkładają się tak, że 55% t koszty transportu, a 45% to koszty przetwarzania odpadów.
W kwestii danych sporo uwag mieli przysłuchujący się telekonferencji radni. Jan Pszczoła (SLD) zwracał uwagę, że dane zaprezentowane przez Marcina Chełkowskiego nie są spójne i zgodne z danymi, którymi do tej pory dysponowali radni.
Zauważył m.in., że w Radomiu koszty transportu stanowią 32% a nie 55% całego procesu.
- Nie mam na to czasu (radni na swoje wystąpienie otrzymali podobnie jak na sesji po 5 minut), ale sporo rzeczy tu się kupy nie trzyma i te dane są przygotowane źle – mówił radny i pokazywał kolejne dokumenty obowiązujące w mieście i ustawy, które zawierały jego zdaniem dane nieco inne niż te prezentowane.
- Apeluję o logikę i rozsądek. Tak trzeba naliczyć opłaty, aby zabezpieczyć interesy miasta i gminnej spółki Radkom, ale przede wszystkim samych mieszkańców. Moim zdaniem cena wywozu śmieci nie powinna przekraczać 15 zł w przypadku odpadów niesegregowanych (cena proponowana wynosi 25 zł) od jednego mieszkania. 100 zł od czteroosobowej rodziny to bardzo dużo – mówił radny lewicy.
Z kolei radny Kazimierz Woźniak (Radomianie Razem-Kocham Radom)), a jednocześnie prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Łucznik prezentował zdanie, że w zabudowie wielorodzinnej proponowana opłata wysokości 12,5 zł miesięcznie za odbiór śmieci byłaby za wysoka.
- Jeżeli dziś oplata wynosi ponad 7 złotych to skąd wzięły się propozycje tak wysokich cen? – pytał radny. Zwłaszcza, że dziś koszty utrzymania kontenerów są obecnie po stronie przewoźników, a po wejściu ustawy spadną one np. na spółdzielnie mieszkaniowe.
Odpowiedzi wprost na to pytanie radny nie otrzymał. Przedstawiciel Ove Arup zwracał jedynie uwagę, że przepisy uchwalono za późno i teraz są próby nadrobienia tego. – Ale już dziś mieszkańcy domków otrzymują faktury w wysokości 17 zł od osoby. Zdaniem Marcina Chełkowskiego ustawa jest niedoskonała, choć rząd wycofał się z podwyżek opłat marszałkowskich, po to, aby samorządy nie oskarżyły go, że narzuca na nie dodatkowe koszty. Ponadto trzeba też założyć pewną rezerwę, gdyż według badań firmy około 10 procent mieszkańców może być z różnych przyczyn w ogóle poza systemem.
Prowadzący obrady przewodniczący rady miejskiej Dariusz Wójcik pytał z kolei, jakie konsekwencje poniesie gmina, jeżeli do końca roku nie wprowadzi w życie zapisów wynikających z ustawy.
- Wówczas wojewodowie wezwą samorządy do podjęcia uchwały w trybie natychmiastowym, a jeżeli te tego nie zrobią, to wojewoda wprowadzi rozstrzygnięcia nadzorcze – usłyszał w odpowiedzi.
Głos zabrał także Marek Kraszewski, szef spółdzielni mieszkaniowej Budowlani reprezentujący również Regionalny Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych.
- Jak to się dzieje, że u nas proponuje się tak wysokie opłaty, a tymczasem gminy ościenne, z których śmieci trafiają przecież na radomskie wysypisko, przyjmują stawki w wysokości 6 zł za odpady segregowane? – pytał.
- Ja taką wysokość stawki poddaje w wątpliwość. Jeden mieszkaniec wytwarza średnio 320 kg odpadów rocznie. Koszty przyjęcia na wysypisko takiej ilości odpadów do Radkomu wyniosą 76 zł rocznie i jeżeli podzielimy uzyskana kwotę przez 12 miesięcy to już wyjdzie nam więcej, bo ponad 6,3 zł. Są to więc kwoty znacznie niedoszacowane, bo przecież dojdą jeszcze inne koszty związane z wprowadzeniem uchwały.
Marek Kraszewski poddawał z kolei wątpliwość wyliczeń przygotowanych przez firmę Ove Rup, gdyż obecny koszt funkcjonowania systemu wynosi 20 mln zł, a firma oszacowała ostateczny koszt nowego systemu na 33 mln zł. Tym bardziej, że według nowych przepisów zwiększy się liczba osób płacących za wywóz śmieci, bo po to była ta ustawa przygotowywana, aby system uszczelnić.
W odpowiedzi usłyszał, że przy naliczaniu zostały wzięte wszystkie uwarunkowania finansowe wynikające z wprowadzenia nowego systemu.
Z kolei rolę gminnej firmy Radkom w całym procesie zaprezentował prezes spółki Marian Kozera. Podkreślił jednak, że jest ona przygotowana do podjęcia wyzwania. I na prośbę przewodniczącego zapoznal zebranych ze stawkami za składowanie odpadów na wysypisku Radkomu. Ceny jak się okazuje w porównaniu z inymi miastami są dosyć konkurencyjne.
Dyskusję podsumował prezydent miasta Andrzej Kosztowniak.
- Im dłużej debatujemy nad zapisami tej ustawy, tym więcej, a nie mniej mam wątpliwości. I choć prawo jest jakie jest, to stoję na stanowisku, aby go przestrzegać, choć z drugiej strony niektóre zapisy ustawy mogą to samorządom uniemożliwić. Coraz bardziej dojrzewam więc do tego, aby zaskarżyć ją do Trybunału Konstytucyjnego. Mimo wszystko będę namawiał, abyśmy jednak najpierw przyjęli stosowną uchwałę, a nie jak część innych samorządów, najpierw zaskarżali ustawę.
Z prezydentem zgodził się radny Kazimierz Woźniak.
- Samo negowanie ustawy, słusznej przecież w intencjach, nie jest dobre. Proponujmy określone rozwiązania, podpowiadajmy ustawodawcy, co w niej zmienić – mówił radny.
Na zakończenie głos zabrali jeszcze radni Jan Maniak i Marek Szary. Pierwszy obawiał się, że za 2 lata i tak będziemy zakładnikiem najwyżej dwóch firm zajmujących się odpadami. Drugi zwracał uwagę, że sam pomysł, aby gmina stała się właścicielem śmieci jest słuszny. – Bo jako leśnik wiem, że w gminach, w których podobne rozwiązania przyjęto już wcześniej, w lasach jest czysto. Ale ustawa ma jedną ważną wadę – czarną dziurę stanowi odbiór odpadów od przemysłu i usług i to może rozwalić cały ten system – mówił radny.
Ponieważ pytań i uwag od mieszkańców nie było, przewodniczący zakończył posiedzenie komisji.