- Zarzut jest dość skomplikowany i obszerny. Jest to zarzut niedopełnienia obowiązków oraz narażenia na szkody użytku publicznego i prywatnego oraz bezpośredniego zagrożenia życia – mówi nam Barbara Sworobowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Zarzuty względem Remigiusza M. szefa grupy dochodzeniowo-śledczej z Komendy Wojewódzkiej w Radomiu oraz funkcjonariusza Macieja L. dotyczą m.in. niedopełnienia obowiązków w postaci zaniechania przesłuchania istotnego świadka, pomimo posiadania informacji, że świadek dysponuje wiedzą o istotnych okolicznościach nabycia telefonu komórkowego oraz karty telefonicznej, którą posługiwali się sprawcy porwania Krzysztofa Olewnika. Policjanci zaniechali niezwłocznego przesłuchania świadka i nie wykorzystali jego wiedzy w toczącym się śledztwie poprzez możliwość sporządzenia portretu pamięciowego wizerunku lub osoby Wojciecha F. W konsekwencji uniemożliwiło to właściwe wykorzystanie zabezpieczonej 17 grudnia 2001 roku w Warszawie kasety magnetowidowej z monitoringiem sklepu „Auchan” przy ulicy Modlińskiej z zarejestrowanym obrazem postaci Wojciecha F.
Ponadto, Remigiusz M. oraz Maciej L. nie sprawdzili także anonimowej informacji na temat sprawcy uprowadzenia o pseudonimie "Bokser". Z nieuzasadnioną zwłoką sprawdzili połączenia telefoniczne między sprawcami porwania a rodziną porwanego Olewnika, co w konsekwencji spowodowało to, że odpowiednimi działaniami nie zostały objęte podejrzane osoby. Dodatkowo niewłaściwie wykonali obowiązek związany z przekazaniem materiałów z kontroli operacyjnej do postępowania przygotowawczego bezpodstawnie uznając, że materiały uzyskane w wyniku kontroli operacyjnej telefonu komórkowego, które zawierały informacje o kontaktach Jacka K. ze sprawcami wzięcia jako zakładnika Krzysztofa Olewnika, nie potwierdzają popełnienia przestępstwa. W wyniku tego doszło do zniszczenia materiału, który mógł stanowić dowód w sprawie.
Zarzut dotyczy także nienależytego zabezpieczenia miejsca przekazania w dniu 24 lipca 2003 roku w Warszawie przy ulicy Gwiaździstej okupu w kwocie 300 000 EURO za uprowadzonego Krzysztofa Olewnika, przez Danutę C. i Klaudiusza C.. We wniosku prokuratury czytamy: „poprzez przedwczesne i bezzasadne odstąpienie od jego obserwacji (miejsca przekazania okupu – przyp. red.), a ponadto w sposób sprzeczny z istotą realizacji czynności procesowych na miejscu popełnienia przestępstwa" zaniechali niezwłocznego przeprowadzenia oględzin miejsca przekazania opisanego wyżej okupu, co doprowadziło do utraty śladów kryminalistycznych. Jest to przestępstwo z art. 231 paragraf 1.
Dobrego imienia obydwóch funkcjonariuszy broni detektyw Krzysztof Rutkowski, który podczas konferencji prasowej w Radomiu na początku listopada 2012 roku, wspominał o jego dotychczasowej współpracy z radomskimi funkcjonariuszami, którym nie ma nic do zarzucenia. Wspomniał także owocną współpracę z Remigiuszem M., byłym zastępcą wydziału kryminalnego wojewódzkiej policji, który miał swój wkład w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Rutkowski swojej opinii o funkcjonariuszach do dziś nie zmienił. - W dalszym ciągu podtrzymuję swoje stanowisko. Pracę Remigiusza M, jak i drugiego funkcjonariusza oceniam bardzo dobrze. Dla mnie byli oni odpowiednio przygotowani. To Olewnik nie chciał współpracować z policją i utrudniał śledztwo. Proszę pamiętać, że wtedy to polityka była głównym elementem przy podejmowaniu decyzji. Wniosek został skierowany do sądu póki co i to sąd wyda orzeczenie w tej sprawie, nie możemy przewidzieć tej decyzji. Druga sprawa to taka, że zdarzały się już sytuacje, że prokuratura kierowała wniosek do sądu przeciwko funkcjonariuszowi i okazywało się, że jest on niewinny. Za przykład podam sprawę komendanta Szkopka w Wyszkowie. Przeciwko niemu prokuratura skierowała wniosek, ale po 3 latach więzienia został on zwolniony z aresztu – mówi Rutkowski.