Nie wszyscy rolnicy, którzy chcieli wziąć udział w pikiecie organizowanej w Radomiu, ze względu na odległość oraz obowiązki w gospodarstwie dojechali na miejsce. Pod biurem Ewy Kopacz przy ul. Zbrowskiego zebrało się kilkadziesiąt osób. Nie zabrakło flag, syreny, gwizdków i transparentów, na którym można było przeczytać takie slogany jak: „Polityka dobija polskiego rolnika”, „Dość wyprzedaży polskiej ziemi”, „Polska żywność, zdrowy naród” czy „Tyle wolności, ile własności”.
- Mieliśmy już podobne akcje. Staramy się na darmo tutaj ludzi nie wyciągać, bo ciężko jest zostawić gospodarstwo, dlatego dzisiaj są tylko przedstawiciele z poszczególnych gmin, a nie całe siły. Być może będziemy musieli zorganizować drugą akcję, ale póki co, chcieliśmy jak najmniej utrudnić mieszkańcom, dlatego nie wyciągaliśmy ciągników – mówi przewodniczący. - Naszym celem jest to, aby marszałek zechciała nam pomóc, bo to ona jest w stanie to prawo zmienić, albo wręcz na potrzeby czasu dopiero je stworzyć, by ziemia była najpierw sprzedawana polskiemu rolnikowi a nie obcemu kapitałowi – dodaje Siwak.
Postulatów, jakie mają rolnicy jest wiele, m.in. domagają się możliwości dzierżawy lub otrzymania kredytu na korzystnych warunkach. - Dziś nie mamy żadnego wsparcia. Tak naprawdę nie wiadomo kto kupuje te ziemie, bo to są spółki. Rząd i państwo nie dbają o polskich rolników. Premier dziś jest zadowolony, że wynegocjował w Brukseli dobre warunki, a jest 6 miliardów mniej na rolnictwo, te niby dobre warunki są naszym kosztem. Jeśli nie dało się w Brukseli, to my chętnie te kwoty uzupełniające przyjmiemy od premiera – kwituje przewodniczący. W pikiecie wzięli udział reprezentanci: Kowali, Przytyka, Zakrzewa, Gozdu, Wolanowa, Wierzbicy, Jedli-Letnisko, Jedlińska, Potworowa, Mogielnicy, Sienna, Radzanów, Rusinów, Odżywół, Klwów. Jak zapowiada przewodniczący, jeśli dzisiejszy ogólnopolski protest nie przyniesie żadnych efektów, będą następne, w którym być może nie obędzie się bez blokad.