Niedziela 24 listopada
Emmy, Flory, Jana
RADOM aktualna pogoda

''Przez 15 lat żyłam w cieniu jego nałogu. To był błąd''

Dr Dariusz Buczyńśki 2014-10-28 19:00:00

Zofia, bohaterka naszego artykułu przez ponad 15 lat starała się robić wszystko, by jej mąż nie pił. Dziś, jak sama przyznaje wie, że to był błąd. Obecnie jako wolontariuszka radzi innym kobietom w podobnej sytuacji, by nauczyły się nie zwracać uwagi na to, że ich mężowie piją.

- Partnerki alkoholików zwykle są odbierane przez otoczenie jako osoby niezrównoważone i dziwne, w przeciwieństwie do ich pijanych facetów, którzy potrafią fajnie się bawić i szarmancko zachowywać. To są tak zwani czarujący alkoholicy. Taki też był mój mąż – tłumaczy Zofia. 

Swojego męża poznała po tym, jak razem z dziećmi przeprowadziła się do małej miejscowości, gdzie dostała pracę. Samotnej matce w nowym środowisku nie było jednak łatwo. Dlatego też, kiedy poznała Wieśka, zdecydowała się wejść w nowy związek. Miała nadzieję, że stworzą zgraną rodzinę, bo jej wybranek wydawał się być porządnym człowiekiem. 

Jednak z biegiem czasu zaczęła zauważać to, czego początkowo zdawała się wcale nie dostrzegać. Uświadomiła sobie, że jej mąż wywodzi się ze środowiska, w którym picie znacznych ilości alkoholu było na porządku dziennym. Przypomniała sobie, jak Wiesiek kiedyś przyznał się, że po raz pierwszy upił się w wieku niespełna 14 lat. Jednak wtedy nie zwróciła na to zbyt dużej uwagi, uznając to za młodzieńczy wybryk. 

„Każdy powód był dobry by mnie poniżyć”

Z dnia na dzień ich relacje małżeńskie psuły się coraz bardziej. Piwo po pracy było dla męża Zosi czymś zupełnie normalnym. Początkowo nie wyglądało to groźne, ale z czasem nawet trzy piwa okazywały się mu nie wystarczać. Zdarzało się, że  pił także wódkę. Jak był „wypity” preteksty do kłótni pojawiały się same. – Powody były różne – albo poważniejsze albo zupełnie błahe, bywało, że źle się spojrzałam i już awantura gotowa. Każdy pretekst był dobry by mnie zwyzywać, uderzyć lub zniknąć z domu na kilka dni – wspomina ze smutkiem kobieta.  

- Z biegiem czasu awantury, przemoc psychiczna i fizyczna stały się w naszej rodzinie czymś „normalnym”, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić. Nie miałam pojęcia, jak się wyrwać z tej „matni” – jak pomóc jemu i dzieciom, nie mówiąc już o sobie. Myślałam, że z czasem on przestanie, że trzeba to przeczekać, że ma gorsze dni. Próbowałam ukrywać przed wszystkimi nasze cierpienie. Wstydziłam się. Bałam się co ludzie powiedzą – mówi 57 latka. 

Słabość i milczenie żony było dla Wieśka bardzo na rękę. Pozornie żyli jak normalna rodzina, ale Wiesiek, jak każdy alkoholik doskonale manipulował swoją żoną, obwiniał ją o wszystkie niepowodzenia i umiejętnie odcinał ją od otoczenia. W  końcu Zosia poczuła, że wszystkie trudności życiowe dźwiga sama, co więcej, uwierzyła nawet w to, że są one przez nią spowodowane… 

Po kilku latach kobieta miała tak dość swojego życia i cierpienia, że pojawiały się coraz częstsze myśli o samobójstwie.  

Nieoczekiwany przełom

Któregoś dnia jednak nieoczekiwanie, podczas jednej z awantur, dorastający syn stanął w obronie matki. Zagroził ojczymowi, że jeśli jeszcze raz ją uderzy, wtedy on wezwie policję. Wtedy Wiesiek zrozumiał, że musi powstrzymać swoją agresję. Nie przestał jednak pić, a w domu był coraz rzadszym gościem. 

- W pewnym momencie dojrzałam do tego, żeby postawić mu ultimatum: albo wódka albo my – wspomina Zofia.-  Zagroziłam mężowi, że wyrzucę go z domu, jeśli nie podejmie leczenia, i chociaż nie przyszło mu to łatwo, w końcu zgodził się. Po jakimś czasie przyznał, że spotyka się z inną kobietą, która – w przeciwieństwie do mnie – jest w stanie zrozumieć jego problemy, bo sama przez takie przeszła. Ta wiadomość była dla mnie ostatecznym gwoździem do trumny naszego związku. Zrozumiałam, że muszę zacząć żyć dla siebie, bo jemu i tak do niczego nie jestem potrzebna – mówi Zofia. 

Niedługo Wiesiek wyprowadził się do tamtej kobiety. Zofia jednak nadal była w psychicznym dołku. Dzięki siostrze, z która zaczęła odzyskiwać dawno zerwany kontakt, dowiedziała się, że jest współuzależniona. Zaczęła szukać dla siebie pomocy, zgłosiła się do grupy Al – Anon. Tam spotkała osoby, które przeszły przez to samo, co ona. Otrzymała wsparcie i dzięki temu zaczęła odzyskiwać równowagę. Nauczyła się stawiać granice, dbać o siebie i swoje potrzeby oraz dostrzegła, że w życiu ma jeszcze wiele do zrobienia. Po pewnym czasie sama została wolontariuszką i zaczęła pomagać innym współuzależnionym. Poza tym zmieniła pracę i rozpoczęła studia. To nadało nowy sens jej życiu. 

– Dziś, po kilku latach od rozstania z Wieśkiem, już nie jestem ta samą osobą. Znowu potrafię cieszyć się życiem, mam czas dla siebie i dla dzieci. Studiuję i poznaję nowych ludzi. Nie mam w sobie lęku i poczucia winy. Z radością oczekuję wszystkiego, bo wiem, że najgorsze dni mam już za sobą – przyznaje z uśmiechem.

Fundacja na Rzecz Promowania Zdrowia, Sportu i Talentów Salus Et Facultas w ramach: Przeciwdziałania uzależnieniom i patologiom społecznym proponuje edukację publiczną z zakresu przeciwdziałania uzależnieniom w formie serii artykułów publikowanych na stronie Radom24.pl.
Projekt współfinansowany ze środków Gminy Miasta Radomia.

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych