Jak już pisaliśmy, do tej tragicznej sytuacji doszło na początku maja w Lipsku. Z policyjnego komunikatu wynikało, że konwojowany więzień, skuty kajdankami postrzelił się sam z broni siedzącego obok policjanta.
Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM, wersja policjantów budzi wiele wątpliwości prokuratorów. Także dlatego, że jeden z policjantów jadących samochodem zeznał, że w ogóle nie słyszał strzału, choć kula utkwiła nad jego głową w dachu radiowozu. Dlatego śledczy rozpatrują też inną hipotezę.
Według nich, konwojujący policjant mógł sam wyciągnąć broń, by na przykład grozić aresztantowi. Do wystrzału doszło na niewielkim rondzie, gdy samochód się gwałtownie przechylił. Być może doszło do szarpaniny i wtedy padł strzał.
Oprócz wyników eksperymentu o kierunku śledztwa zdecyduje też opinia balistyczna, a także badanie śladów prochu na ubraniach i ciałach osób znajdujących się wtedy wewnątrz pojazdu.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>
Prokurator nie daje wiary zeznaniom policjantów? Skuty kajdankami postrzelił się sam?
Śledczy przeprowadzą eksperyment w śledztwie dotyczącym tajemniczej śmierci więźnia konwojowanego przez policjantów w Lipsku - informuje RMF24.pl.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu