W sobotę pożegnanie starego stadionu, a za kilka dni teren zostanie przekazany wykonawcy nowego Radomskiego Centrum Sportu. Radomianie z sentymentem piszą o wydarzeniach, które przeżyli na obiekcie Radomiaka.
Dla samego prezydenta najbardziej niezapomniane pozostaną mecze Radomiaka w Ekstraklasie, m.in. ten z Widzewem Łódź. - To był zespół naszpikowany gwiazdami, reprezentantami naszego kraju, który tego dnia musiał uznać wyższość beniaminka I ligi. Zwycięską bramkę z rzutu karnego strzelił w 73. minucie kapitan Radomiaka, Paweł Zawadzki. To była prawdziwa euforia na trybunach – napisał prezydent.
Ludzie z radości pospadali na dolne rzędy
Pan Kamil wspomina mecz Radomiak - Korona w sezonie 2004/2005. - W końcówce podnieśliśmy się ze stanu 0:2, dwukrotnie trafił Jacek Kacprzak, a kibice na trybunach z radości aż pospadali na dolne rzędy – czytamy. - Mecz z Legią Warszawa, prawie wygrany. Sędzia główny nie miał wtedy dobrego dnia, co nie umknęło kibicom, którzy przypomnieli mu jego złą dyspozycję, przy zejściu do tunelu – wspomina z kolei pan Jakub.
- Spotkania z Widzewem, Koroną, Legią oraz lokalne derby z Bronią - były to wyjątkowe mecze w wyjątkowym miejscu, z wyjątkowymi ludźmi – napisał pan Michał. Natomiast panu Tomaszowi „najbardziej w pamięci utkwiła wygrana w derbach z Bronią 1:0 po golu Figiela w ostatniej minucie, dająca awans do II ligi”, a Panu Michałowi mecz Polska – Finlandia. - Byłem wtedy "w młynie". Po spotkaniu nie mogłem mówić. Piękny doping, komplet publiczności. W tamtym czasie kadra grała przy Struga 63 ze względu na jedną z najlepszych muraw w Polsce - wspomina.
Stadion - podwórko
Pani Sylwia mieszkała pod numerem 64 na ulicy Struga. - Jako mała dziewczynka często chodziłam na mecze bez biletu. Pamiętam radość kibiców, jak Radomiak wszedł do I ligi oraz mecz z Holandią i zawsze pełne trybuny, ale to były czasy – podkreśliła.
W latach 70-tych wstawaliśmy o 4-tej, żeby pograć na murawie głównej płyty. Nikt nam nie przeszkadzał. Mieszkaliśmy przy stadionie. To były piękny czas – przyznaje kolejny Pan Tomasz.
Do tych dwóch ostatnich wspomnień nawiązuje moje. Prawie całe dzieciństwo spędziłem na stadionie Radomiaka, to było moje podwórko. Nic w tym dziwnego, bo mieszkaliśmy przy Sportowej 6, niespełna 100 metrów od bramy stadionu, prowadzącej od strony ul. Kusocińskiego.
Boisko na asfalcie, bramki z kas
W latach 1965-77, w trzecio- i drugoligowym Radomiaku grał brat mojej mamy, Stanisław Dygas. Pomocnik, szybki skrzydłowy, przez kilka sezonów kapitan drużyny. Byliśmy na każdym meczu, wiele, wiele treningów obserwowaliśmy z trybun.
Z kolegami swoje mecze rozgrywaliśmy na asfalcie przed bramą, za bramki służyły nam budki kasowe. Dziwne to było boisko, bramki stały w jednej linii, równolegle, a nie naprzeciw siebie. Grywaliśmy też „na garażach” za ogrodzeniem stadionu, bliżej ul. Struga. Na dolnym boisku rosły wtedy drzewa owocowe. Latem objadaliśmy się mirabelkami – cóż to był za smak! To tamtędy do szatni po treningach i meczach schodzili piłkarze. Pozostałości budynku szatni można do dziś oglądać od strony ul. 11 Listopada (wtedy Dalekiej). Pamiętam, jak się dziwiliśmy, gdy stawiano to cudo na trybunie od ul. Jordana, które później nazwaliśmy Gołębnikiem.
Kosiec! Gol! Szał radości w kałuży
Z meczów Radomiaka, choć byłem na wszystkich pierwszoligowych (z wyjątkiem jednego), najmocniej zapamiętałem ten z Lubinianką, w czerwcu 1977 roku. Ostatni mecz sezonu decydował o awansie do II ligi. Lubliniance wystarczył remis, Zieloni musieli wygrać. Na trybunach nadkomplet, ludzie siedzą nawet na drzewach. Z nieba leje. Mijają kolejne minuty, a na boisku wciąż niezmienny wynik 0:0.
Stałem, w kałuży, po kostki w wodzie, przyklejony do ogrodzenia na wysokości bramki od strony kortów. Miałem szczęście, to właśnie do niej Stanisław Kosiec zdobył gola atomowym strzałem z karnego. Była 89 minuta. Szał radości. Awans był nasz! Jak dzicy skakaliśmy w kałuży, rozchlapując wodę na wszystkie strony. I w tym meczu (jednym z jego ostatnich w Radomiaku) zagrał mój wujek, Stanisław Dygas. Super!
Jak na Struga 63 wyrywałem się na świat
I jeszcze legenda rodzinna. Ja tego pamiętać nie mogę, bo…. mieszkając blisko stadionu mama często wybierała się tam na spacery. Nie inaczej było tego szczęśliwego dnia. Przechadzając się w towarzystwie którejś z sąsiadek, gdzieś w okolicach dzisiejszego Gołębnika poczuła nagle bóle. Kiedy kobiety dotarły do domu stało się jasne, że wyrwałem się na świat. O mało co, nie urodziłem się więc na stadionie Radomiaka, ale ostatecznie w bloku przy ul. Sportowej 6. Później był asfalt przed bramą, garaże, mirabelki, setki meczów i Gołębnik…
Idzie nowe
Z pierwszoligowych spotkań rozegranych przy Struga 63 nie byłem tylko na ostatnim, wygranym 5:1 z Górnikiem Wałbrzych. Było to smutne zwycięstwo, bo oznaczało spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz budujemy nowy stadion i nowego Radomiaka. W jakiej lidze Zieloni zagrają pierwszy mistrzowski mecz na nowym obiekcie przy Struga? Jestem pewny, że co najmniej w I lidze i mam nadzieję, że w Ekstraklasie.
Poznaj szczegóły programu pożegnania ze starym stadionem Radomiaka
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>