Na spotkaniu z mediami lokalnymi dyrektor generalny POHiD przytaczał konkretne argumenty przeciwko wprowadzeniu ograniczenia handlu w niedziele w naszym mieście. Największe konsekwencje tej uchwały ponieśliby klienci - bo płaciliby więcej za produkty, mniejsze firmy, dostawcy - bo nie podołaliby konkurencji, pracownicy - bo straciliby pracę.
- Ok. tysiąca osób zostałoby bez pracy. Przy ok. 22,5% bezrobocia w Radomiu i 29,7% w powiecie to zła wiadomość. W szczególności dla tych osób, które korzystają z zatrudnienia tymczasowego jak kobiety po 40. roku życia czy studenci. Nie wierzę, ze usługi gastronomiczne w Radomiu zrekompensowałyby zamknięcie sklepów w niedziele i zatrudniłyby tych ludzi u siebie. Poza tym znacznie pogorszyłyby się warunki pracy i płac. Zwiększyłaby się rotacja na rynku pracy. W tej chwili wynosi ok. 30%, a byłaby jeszcze większa - mówi Faliński.
Ograniczenie handlu w niedziele to także duże konsekwencje dla klientów. Konsument płaciłby więcej za dane produkty w małym sklepie, który byłby otwarty w niedziele. Straciłby również możliwość swobodnego robienia zakupów.
- Ok. 25 tysięcy mieszkańców małych miejscowości przyjeżdża do Radomia, by zrobić zakupy w niedzielę. Wówczas kupuje asortyment przemysłowy, tekstylny, a nie spożywczy. Sklepy odzieżowe w ciągu weekendu potrafią zarobić 25% tygodniowego przychodu. Powiedzmy im teraz, że zamykamy sklep w niedzielę. Zwolennicy ograniczenia handlu mówią, że ludzie mają jakąś konkretną sumę do wydania w danym tygodniu i bez względu na ograniczenie handlu, wydadzą tylko tyle, ile sobie wyznaczyli. Uważam, że jeśli ludzie nie zrobią zakupów w niedziele, to na pewno nie zrobią ich na tygodniu. Tych pieniędzy wyda się mniej. Obroty się zmniejszą. A co za tym idzie, zatrudnienie - tłumaczy dyrektor generalny POHiD.
Niemałe konsekwencje ograniczenia handlu w niedziele przyjęliby producenci i uługodawcy. Zamawialiby mniej produktów ze względu na niską sprzedaż. Znacznie pogorszyłyby się warunki najmu powierzchni handlowych, zaostrzylaby się konkurencja. - Wiem, że Radom stawia na inwestycje. Ograniczenie handlu może w tym przeszkodzić - mówi Faliśnki.
Dyrektor POHiD uważa, że rodzime sklepy nie mają powodów, by obawiać się sieci centrów handlowych.
- Handel w Polsce stwarza miejsca dla każdego rodzaju przedsiębiorstwa. Nie jest prawdą, że sklepy wielkopowierzchniowe są zagrożeniem dla tych mniejszych. Polski rynek poradził sobie z centrami handlowymi najlepiej w Europie, dzieląc się mniej więcej po połowie. Sklepów wielkopowierzchniowych mamy ok. 50%, reszta to sklepy mniejsze. Poza tym mniejsze jednostki zrzeszają się na zasadach franczyzy, grup sieciowych, integrując się i stając się konkurencją dla sklepów wielkopowierzchniowych - tłumaczy Faliński.
Dyrektor POHiD twierdzi, że pomysł ograniczenia handlu w niedziele jest formą dyskryminacji. Jednym będzie wolno otworzyć sklep w niedziele, a innym nie. - Są handlowcy, którzy zainwestowali spore pieniądze po to, by móc pracować w sklepie wielkopowierzchniowym. Nie wolno karać za sukces.
- Potrzebujemy tego czasu pracy. Tym bardziej, że w Radomiu handel wypełnił lukę po przemyśle. To miasto mocno zderzyło się prywatyzacją. Potrzeba dwóch pokoleń, by znów stanęło na nogi. Po przemysle przyszedł handel. Nie zarzyna sie kury, która znosi złote jajka. Niedziela powinna być dniem dla rodziny, ale nie kosztem tej rodziny. Kto weźmie odpowiedzialność za konsekwencje ograniczenia handlu w niedziele, które spadną na radomian? - pyta Andrzej Faliński.
Kodeks pracy przewiduje 13 dni wolnych od pracy w ciągu roku, odbiór dnia wolnego w ciągu tygodnia za pracę w niedzielę oraz co 4. niedzielę wolną. Rzecznik Praw Obywatelskich złożył pod koniec ubiegłego roku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego wskazujący na niekonstytucyjność podejmowania tego typu uchwał przez samorząd.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>