Przypomnijmy, Piotr Szprendałowicz oskarżony był o to, że w 2009 r. posługiwał się zawierającym nieprawdę zaświadczeniem o uzyskaniu podstawowych uprawnień myśliwego, w tym o zdaniu egzaminu strzeleckiego, przy złożeniu deklaracji członkowskiej do Polskiego Związku Łowieckiego, a także w załączeniu do wniosku do komendanta mazowieckiego policji o wydanie pozwolenie na broń myśliwską. Prokuratura wskazywała, że Szprendałowicz nie brał udziału w części strzeleckiej egzaminu, a przestawiając zaświadczenie o zdaniu takiego sprawdzianu uzyskał pozwolenie na użytkowanie broni myśliwskiej i przyjęcie do Związku. O poświadczenie nieprawdy oskarżony został także Wojciech Sz., przewodniczący komisji egzaminacyjnej oraz szef radomskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego.
We wtorek, 5 lutego, Sąd Rejonowy w Radomiu uniewinnił zarówno Piotra Szprendałowicza, jak i Wojciecha Sz. W uzasadnieniu wyroku sąd podał, że z przedstawionego materiału dowodowego nie wynika, aby radny nie uczestniczył w egzaminie strzeleckim. Uczestnictwo Szprendałowicza w egzaminie potwierdził nie tylko sam przewodniczący komisji, Wojciech Sz., ale także inni członkowie komisji. Wojciech Sz. zaznaczył, że radny uczestniczył w każdej części egzaminu, pisemnej, jak i praktycznej. Zeznał, że radny Piotr Szprendałowicz egzamin strzelecki zdał w indywidualnie wyznaczonym terminie, co przewiduje regulamin komisji. Przewodniczący nie potrafił wskazać konkretnej daty przeprowadzonego egzaminu, jednak w opinii sądu było to zrozumiałe ze względu na 17 staż pracy oraz tysiące przeprowadzonych egzaminów oraz odległy czas tej konkretnej sprawy.
- Zeznania świadków i oskarżonych przeprowadzone w toku śledztwa pozwoliły ustalić, że w egzaminie strzeleckim uczestniczyło nie więcej niż czterech członków komisji, mimo że regulamin przewiduje udział pięciu. Niepełny skład komisji nie miał dla sądu znaczenia ze względu na fakt, że egzamin się odbył. O tym, czy egzamin jest ważny powinno rozstrzygnąć inne postępowanie. Daty przeprowadzenia egzaminu są nierzeczywiste, jednak można to uznać ze działanie niezamierzone przez Wojciecha Sz., który dokumentów nie sporządzał osobiście, a jedynie je podpisywał. Dokumenty sporządził pracownik administracji, a jak przyznał sam Wojciech Sz., on sam uwagi nie zwrócił uwagi na zgodność daty z rzeczywistością. Sąd wyjaśnienie to uznał za wiarygodne – podała w uzasadnieniu wyroku sędzia Karolina Romaniuk. Sąd podkreślił także, że nie jest w kompetencji osoby zdającej egzamin sprawdzanie czy dana komisja działa zgodnie z regulaminem. Wyrokiem Sądu Rejonowego w Radomiu niezależny radny Piotr Szprendałowicz oraz Wojciech Sz. zostali uniewinnieni. Sąd kosztami sądowymi obciążył Skarb Państwa i zasądził po 1033 złote kosztów na rzecz następstwa procesowego.
- Ten wyrok nie może być zaskoczeniem dla kogoś, kto zna rzeczywistość. Wyrok przyjmuję z satysfakcją, co nie zmienia faktu, że nadal bezkarne pozostają osoby, które doprowadziły mnie do tej sytuacji. To były zamierzone działania przed kampanią wyborczą. To były pomówienia, na których skorzystał Stanisław Karczewski. Wytoczyłem mu już proces z powództwa cywilnego, żądam 50 tysięcy zadośćuczynienia na rzecz domu dziecka. Nie jest moim zamiarem toczenie świętej inkwizycji przeciw komukolwiek, ale tło polityczne w tej sytuacji jest oczywiste. Sądzę że tym wyrokiem uwiarygodniłem siebie i daje mi to większe prawo moralne do oceny wielu kontrowersyjnych działań, które mają miejsce w naszym mieście. To były dla mnie trzy lata gehenny, które pokazały mi, że najważniejsza jest rodzina. Nabrałem więcej pokory – powiedział po rozprawie radny Piotr Szprendałowicz.
Radny zapytany o dalsze działania polityczne odpowiedział, że to dobry moment na refleksję, jednak na decyzje przyjdzie czas później. Radny Szprendałowicz po rozpoczęciu się procesu zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej, a następnie z niego zrezygnował. - Nie chciałem, aby macierzysta partia ponosiła z tego tytułu jakiekolwiek konsekwencje – wyjaśnił.