Autor listu relacjonuje swoją krótką pracę w spółce MZDiK w Radomiu. Miał pracować tam jako pomoc biurowa, po czym okazało się, że został oddelegowany do strefy płatnego parkowania jako kontroler biletów. Nie był przeszkolony, badania lekarskie wykonywał w innym kierunku, poza tym ma uszkodzony kręgosłup i rzepkę kolanową, zatem długie i częste chodzenie jest w jego przypadku wykluczone. Mimo to rozpoczął pracę jako kontroler biletów. Już po pierwszym dniu chodzenia odczuwał bardzo silny ból w kolanie. Otrzymał zwolnienie od lekarza. Autor listu próbował wielokrotnie skontaktować się z dyrektorem MZDiK, Kamilem Tkaczykiem, jednak bezskutecznie. W końcu mężczyzna złożył wypowiedzenie i przedłużone zwolnienie lekarskie. Zgłosił tę sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy. Po niedługim czasie autor listu otrzymał zwolnienie dyscyplinarne. Z analizy PIP wynika, że faktycznie mężczyna został przyjęty na zupełnie inne stanowisko, że nie był przeszkolony, że informował pracodawców o swoim stanie zdrowia. Jak zapowiedział autor listu, nie zamierza iść ze sprawą do sądu. Uważa, że byłaby to walka dla idei.
Miejski Zarząd i Komunikacji w Radomiu odpowiedział na list swojego byłego pracownika:
"Umowę o pracę z tą osobą rozwiązaliśmy dyscyplinarnie, czyli w trybie artykułu 52 Kodeksu pracy, w związku z ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych. Autor listu zataił stan swojego zdrowia przed lekarzem przeprowadzającym badania wstępne oraz przed pracodawcą. Powodem dyscyplinarnego zwolnienia była również złożona przez niego na piśmie odmowa wykonywania obowiązków służbowych oraz niestawienie się do pracy.
Zgodnie z protokołem z kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, przeprowadzonej w kwietniu 2014 roku, nie stwierdzono naruszeń w zakresie ocen ryzyka zawodowego dla stanowisk pracy w MZDiK, zalecono nam natomiast, abyśmy w przypadku kontrolerów pracujących w Strefie Płatnego Parkowania Niestrzeżonego połączyli oceny ryzyka zawodowego dla pracowników biurowych i technicznych, praca ta ma bowiem mieszany charakter.
Jesteśmy zdziwieni, że autor wspomnianego listu nawet nie próbował skorzystać z możliwości dochodzenia swoich racji w Sądzie Pracy. To pozwala nam sądzić, iż miał świadomość, że sprawę taką niechybnie by przegrał. My natomiast list opublikowany w mediach traktujemy jako wyjątkowo żenującą próbę naruszenia dobrego imienia naszej instytucji. Informujemy też, że sprawa ta znajdzie swój finał w sądzie".
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>