Do zdarzenia miało dojść 16 września. Tego dnia przyrodnicy z Klubu Przyrodników Regionu Radomskiego prowadzili obserwacje przyrodnicze nad zbiornikiem Domaniów. W pewnym momencie przyjechali myśliwi, których samochód oznakowany był logiem Polskiego Związku Łowieckiego. "Wyraźnie podchmieleni mężczyźni podeszli do nas czyniąc słowne zaczepki. Zbyliśmy ich jednak szybko. Niestety nie odjechali daleko bo za chwile usłyszeliśmy ich jak gramolą się w trzcinowiska okalające cofkę zbiornika." - opisują przyrodnicy.
Niedługo potem miała rozpocząć się zabawa członków PZŁ. Myśliwi spłoszyli ptaki, wśród których przyrodnicy oznaczyli kilka gatunków objętych ochroną ścisłą. Na dodatek "myśliwi nie tylko płoszyli, ale nawet umyślnie strzelali do chronionych gatunków (przelatujących nad nimi czapli siwych Ardea cinerea i o wiele rzadszych czapli białych Ardea alba)."
Mężczyźni strzelali równiez do gatunków łownychnie poszukując postrzałów. "Widzieliśmy co najmniej jedną krzyżówkę Anas platyrhynchos, która postrzelona spadła w błoto, gdzie jeszcze kilka dobrych minut taplała się zanim się w nim nie utopiła. Myśliwi jednak nie mieli nawet zamiaru poszukiwania swoich "zdobyczy", traktując ptaki jedynie jako rzutki, które się zestrzeliwuje. Świadczy o tym także fakt, że nie posiadali ze sobą psa. Stanowi to naruszenie § 5 ust. 1 pkt 5 rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 23 marca 2005 r. w sprawie szczegółowych zasad i warunków wykonywania polowania oraz obowiązku znakowania (Dz. U. Nr 61, poz. 548), zgodnie z którym "polowanie na ptactwo może odbywać się pod warunkiem używania ułożonego w tym celu psa, z tym że jeden pies przypada na nie więcej niż trzech myśliwych"."
Zadzwoniliśmy w tej sprawie do oddziału Polskiego Związku Łowieckiego w Radomiu. Nie udało nam się jednak porozmawiać z nikim, kto mógby odnieść się do sytuacji opisanej przez przyrodników. Przewodniczący PZŁ o. Radom z urlopu wróci 7 października.
Do sprawy wrócimy.