Ministerstwu chodzi o odciążenie przychodni specjalistycznych. Wiceminister zdrowia proponuje by lekarze rodzinni oprócz stałej kwoty za pacjenta dostali także pieniądze za badania, które przeprowadzą zamiast specjalistów. Zapytalismy naszych rozmowców czy ich zdaniem te pomysły faktycznie przyczynią się do skrócenia kolejek
Stanisław Karczewski (wicemarszałek Senatu, szef sejmowej komisji zdrowia, PiS): -Te propozycje mogą sprzyjać skróceniu kolejek, jednak one nie rozwiązują problemu, ponieważ głównym problemem jest za mało pieniędzy i zbyt mała liczba specjalistów. Jesteśmy w Europie na jednym z oststnich miejsc pod względem finansowania systemu opieki zdrowotnej i pod względem ilości lekarzy przypadających na 10 tys. mieszkańców. U nas jest to dwóch lekarzy, a w innych krajach często jest to nawet dwukrotnie więcej.
Te pomysły to jest tylko jakaś proteza, rozwiązanie idące w dobrym kierunku, jednak spóźnione. To wszystko powinno być już zrobione wcześniej, zwłaszcza jeśli chodzi o informatyzację i o zwiększenie kompetencji lekarzy rodzinnych. Te pomysły nie zagwarantują skrócenia kolejek, które są coraz dłuższe, a nawet pojawiają się sytuacje kolejek do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Pacjenci czasem nie mogą być przyjęci tego samego dnia, w którym zgłaszają się do lekarza rodzinnego. To już jest zupełne kuriozum.
Wiesław Wędzonka (wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, PO): -Ja myślę, że dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne zdecydowanie mają szansę przyczynić się do skrócenia kolejek. Częściowo już w tej chwili działają takie ubezpieczenia. Firmy wykupują je swoim pracownikom. Osoby mające wykupione te ubezpieczenia są przyjmowane poza kolejkami. Gra rynkowa polega na tym, żeby każdy mógł sobie dokupić takie ubezpieczenie dodatkowe, oprócz tego podstawowego.
Skrócenie kolejek to jest głębszy problem, polegający nie tylko na tym, że starzejemy się jako społeczeństwo, ale również odczuwamy skutki tego, że brakuje specjalistów. Lekarze specjaliści sami przyznają, że następuje przepaść pomiędzy tymi doświadczonymi lekarzami, a ich następcami. Jest taka przerwa pokoleniowa wytworzona na poczatku lat 90-tych, kiedy to starsi lekarze odchodzili na emerytury, a nie było ich zastępców. Stąd teraz mamy lukę na rynku. Przyczyny tego są różne. Obecnie nie wszystkim lekarzom się chce i opłaca robić specjalizacje.
Propozycja by więcej badań było wykonywanych u lekarza rodzinnego to dobra propozycja, ludzie powinni być badani. Jednak uważam, że powinna być wydzielona część pieniędzy na badania, a jeżeli ten limit nie zostanie wyczerpany przez lekarza, to nie powinien on dostać pieniędzy. Lekarzom nie opłaciłoby się wtedy oszczędzać, bo pieniądze nie byłyby dla niego tylko dla pacjenta. Wobec tego, jak by lekarz tych środków nie wykorzystał, to NFZ by mu ich nie wypłacił. Musi być w kontrakcie wydzielona pula pieniędzy przeznaczona tylko na badania.
Adam Włodarczyk (radny, szef komisji zdrowia w Radzie Miejskiej, SLD): -Sytuacja jest na tyle zła, że konieczne są do wykonania okreslone ruchy, ale czy one muszą wiązac się z dodatkowymi ubezpieczeniami, czyli przerzuceniem kosztów na pacjenta - tego nie wiem. W dalszym ciągu chciałbym poznać odpowiedź na pytanie dlaczego średnia wieku specjalisty w Polsce to jest ponad 60 lat i dlaczego tak mało stwarza się szans na przygotowanie specjalistów w określonych dziedzinach. Na przykład z geriatrii mamy w Radomiu tylko jednego specjalistę. Nie mówię już o innych deficytowych kierunkach.
Nie mam zaufania do propozycji pana Arłukowicza, ponieważ do tej pory żadna z jego propozycji nie przyniosła oczekiwanego efektu. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie tak jak do tej pory, że było tylko dużo gadania a efekty znikome.
Skrócenie kolejek do lekarzy specjalistów wymaga tego, żeby specjalistów było więcej, a także tego, aby było więcej pieniędzy w całym systemie służby zdrowia. A żeby było więcej specjalistów, to trzeba ich po prostu więcej wykształcić. To jest podstawowa kwestia. Natomiast obracanie się cały czas w układzie lekarza rodzinnego - to już to przerabialiśmy. Możemy dalej dołożyć lekarzom rodzinnym, ale mam takie pytanie czy dziś do lekarza rodzinnego to tak prosto się dostać? W przychodni, do której ja należę - wcale nie. Nie mówmy więc, że mieszanie herbaty spowoduje to, że będzie słodsza.
Armand Ryfiński (poseł, Twój Ruch - wypowiedź z programu Forum w TVP Info): Kolejki u lekarzy powoduje brak wczesnej edukacji prozdrowotnej, brak programów profilaktycznych oraz brak badań przesiewowych, które miałyby na celu wcześniejsze diagnozowanie pewnych chorób. Należy zauważyć także, że panuje chaos przy podpisywaniu umów gdyż głównym wyznacznikiem jest cena. Lekarze w POZ mają wybór albo leczyć w sposób z dużą skutecznością, który jest nieopłacalny dla danej placówki i powoduje zadłużenie, albo leczyć w sposób nieskuteczny i dana jednostka wygeneruje zysk.
Kolejna sprawa to narzucanie przez NFZ jakiś chorych założeń, np. ograniczania ilości karetek. Kiedyś w Pionkach koło Radomia były 2 karetki, NFZ wpadł na pomysł żeby była jedna. Więc oczywiste jest, że jeśli 1 karetka ma obsłużyć cały powiat, to jeśli wyjedzie gdzieś w teren to do kolejnego pacjenta dojedzie z opóźnieniem, który może wtedy mieć już poważne powikłania.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>