- Mój syn po zerówce trafił do pierwszej klasy nie z tymi dziećmi, z którymi uczył się do tej pory.. Według mnie klasy są teraz tworzone na podstawie statusu społecznego rodziców. Do klasy 1a chodzą dzieci m. in. lekarzy czy prawników. Klasa 1b to już dzieci z rodzin średniej klasy. Nie wiem czy tak jest w innych szkołach, ale uważam, że to dyskryminacja, która nie powinna mieć miejsca – mówi jedna z matek.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy Danutę Kuźmiuk, dyrektorkę PSP nr 34 w Radomiu.
- Nic takiego nie ma miejsca w naszej szkole, nie wiem skąd takie zarzuty! – kategorycznie odpiera zarzuty dyrektorka. - Owszem są klasy ujednolicone, ale pod względem uzdolnienia dzieci, a nie statusu społecznego rodziców. Mamy programy innowacyjne czyli zajęcia pozaprogramowe podczas których są rozwijane m.in. zdolności matematyczne czy teatralne – tłumaczy Danuta Kużmiuk.
Zapytaliśmy o kwestionariusz, który jest wypełniany przez rodziców przed przyjęciem dzieci do szkoły. To na jego podstawie miałyby zostawać przyjęte dzieci do poszczególnych klas.
- Jest taka ankieta, ale rubryka zawód nie musi być wypełniana przez rodziców. My nigdy na podstawie kwestionariusza nie przyjmowaliśmy dzieci do szkoły. Wręcz przeciwnie, to rodzice sugerują nam do jakiej klasy ma ich dziecko chodzić – mówi dyrektorka PSP 34.
Jednak według jednego z nauczycieli szkoły w Radomiu, takie praktyki mają miejsce.
- W procesie rekrutacji biorą udział wieloletni pracownicy, którzy znają lokalną społeczność i na tej podstawie są tworzone klasy. Ja uczyłem klasy, dowiadując się w trakcie nauki, że znaczna większość to dzieci z tak zwanych dobrych domów. Ucząc inną klasę widać było z kolei, że duża grupa uczniów pochodzi z rozbitych lub biednych rodzin. Według mnie to nie przypadek. Oczywiście nikt nigdy nikogo za rękę nie złapał, ale taka jest moja opinia – mówi nam nauczyciel, który chce pozostać anonimowy.
Zaskoczony takimi opiniami jest także odpowiedzialny za oświatę wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek.
- Otrzymujemy arkusze od szkół, ale znajdują się w nich dane m.in. o tym ile dzieci uczęszcza do poszczególnych klas. Nigdy nie widziałem, by zawarte w nim były dane o statusie społecznym rodziców. Absolutnie nie dopuszczam możliwości, aby tworzenie klas w szkołach odbywało się na podstawie pozycji społecznej rodziców – mówi Ryszard Fałek.