Rezurekcja jak pasterka - o północy
- Kiedyś tak było, że Liturgię Wigilii Paschalnej zaczynało się późnym wieczorem, było dużo czytań, więc to pomagało ludziom wytrwać w całonocnym czuwaniu, a zakończeniem tej liturgii była rezurekcja o świcie. Teraz jakby oddzieliliśmy te dwa dni, ale kiedyś jeden dzień wypływał z drugiego.
O tej tradycji mówi również dr Justyna Górska-Streicher z Muzeum Wsi Radomskiej.
- W naszym rejonie zachował się zwyczaj iłżeckiego barabanienia, kiedy o północy mężczyźni uderzali w bęben, budzili mieszkańców i zapraszali na rezurekcję. Była ona huczna, głośnia, z petardami. Ten hałas symbolizował dźwięk upadających kamieni i skał, kiedy Jezus wydobywał się z groty. Po rezurekcji odbywały się wyścigi konne. Mówiono, że kto pierwszy dotrze do domu, ten będzie miał urodzaj. Ale jest prostsza interpretacja tego zwyczaju - mieszkańcy wsi chcieli już zacząć jeść wielkanocne potrawy po 40 dniach postu. Wielka Niedziela była dniem rodzinnym. Nie sprzątano również ze stołów - mówi dr Justyna Górska-Streicher.
Ważne jest całe Triduum Paschalne, by doznać, że To ma sens.
- Św. Paweł powiedział tak: "gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremna by była nasza wiara". Gdyby nie było pustego grobu, daremna jest nasza wiara. A jest ona osadzona na zmartwychwstaniu. Dlatego też przygotowujemy się do Wielkanocy dni aż 40 dni. Adwent jest dużo krótszy. Jeśli ktoś nie traktuje Triduum Paschalnego wybiórczo, tylko idzie do kościoła we wszystkie dni, wtedy składa się to w jakąś całość. Żeby przejść z Jezusem do zmartwychwstania, to trzeba z Nim przed śmiercią i w momencie śmierci. Wtedy to ma sens.
Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>