Niedziela wieczór, 25 listopada, godz. 16 30. Aula Wyższej Szkoły Handlowej przy ulicy Traugutta powoli zaczyna być wypełniona po brzegi. Ludzi jest na tyle, że organizatorzy „wykładu otwartego” decydują się otworzyć drugie drzwi. Publiki przybywa.
Dochodzi 17.00, napięcie rośnie. Chętni obejrzeć posła Antoniego Macierewicza jest tyle, że trudno o wolne miejsce na korytarzu przed aulą. Organizatorzy proszą o wolne miejsce pod ścianą ostrzegając, „że może ktoś zostać staranowany przez ochronę gościa”. Klika minut po 17.00 na mównicę wychodzi poseł Marek Suski, i zachęca do odwiedzenia stoiska przed budynkiem uczelni z cegiełkami na rzecz budowy pomnika Lecha i Marii Kaczyńskich w Radomiu. O przemówienie, w ramach oczekiwania na Macierewicza, zostaje poproszony wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski. Wicemarszałek głównie mówi o przedwyborczych założeniach PiS, koniecznych zmianach w służbie zdrowia, jak na przykład likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia czy powrót lekarzy do szkół. Poseł Zbigniew Kuźmiuk poproszony o kilka słów do mikrofonu, przemówienia jednak odmawia. Aby wypełnić czas w oczekiwaniu na Antoniego Macierewicza, zgromadzona publiczność zostaje poproszona o pytania, które głównie skupiają się na zmianach, jakie chce wprowadzić PiS. W pewnym momencie z końca sali wynoszą na rękach młodą kobietę, której zrobiło się słabo, "otwórzcie okna" padła hasło z głębi sali.
W międzyczasie na mównicę wchodzi starszy pan, który przez dłuższy czas w zawiły sposób zadaje niekończące się pytanie, a na koniec prosi o wspólne odśpiewanie „Roty”, co niezwłocznie wszyscy czynią. W chwili, gdy przez okno auli wchodzi tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczu by zadać pytanie, na sali w towarzystwie ochrony zjawia się gość główny - Antoni Macierewicz. Sala oddycha z ulgą i wita posła brawami. Pytania w związku z tym nie usłyszeliśmy, a szkoda bo zapowiadało się ciekawie.
Po krótkich przeprosinach za spóźnienie poseł wyraża wdzięczność za obecność zebranej publiki. Po kliku słowach wstępu Macierewicz przechodzi do sedna spotkania i przedstawia „skromny, wręcz symboliczny” zestaw materiału dowodowego na temat katastrofy smoleńskiej przygotowany przez zespół parlamentarny. Jak sam mówi poseł, to „dowód na to, że nie mieliśmy do czynienia z przypadkiem, wypadkiem, a zbrodnią”. Wystąpienie trwa już bite 40 minut, poseł stara się uruchomić prezentację multimedialną, ale konieczna jest pomoc osób trzecich. Prezentacja przedstawia zdjęcie wraku samolotu wykonane kilka godzin po wydarzeniu (autora poseł nie chciał ujawnić), symulacji lotu, jaka była podana do wiadomości publicznej (która według Macierewicza przedstawia błędny obraz) oraz symulacji dwóch wybuchów wewnątrz samolotu, na co według zespołu parlamentarnego wskazują szczątki samolotu. Macierewicz niejednokrotnie podkreśla, że katastrofa smoleńska to nie przypadek, a „tragedia zakorzeniona w przeszłości, która miała rozstrzygnąć przyszłość”. W odniesieniu do rewelacji w „Rzeczpospolitej” na temat trotylu i nitrogliceryny na wraku samolotu, Macierewicz podkreśla, że zespół parlamentarny wie już o tym od dawna, dla nich to nie nowość. - Dokonywaliśmy wielu analiz, także tu w Radomiu pracowali nad tym naukowcy. Ich badania dowodzą, że były tam wybuchy. Nastały jednak takie czasy, że osoby, które dążą do prawdy muszą pozostać anonimowe, ci którzy są za prawdą są spychani na margines – podniesionym tonem mówi poseł.
Słyszymy, że „istotą problemu jest strach przed prawdą”. Macierewicz przywołuje historię żołnierzy AK oraz Solidarności, o których także mówiło się, że są „zbędni”. Nie brakuje stwierdzeń o służalczej postawie Polski wobec Unii Europejskiej, a konkretnie Angeli Merkel. - Tusk nie chce podnosić poprzeczki bo Merkel się pogniewa i już nie będzie klepać po pleckach. No straszne, naprawdę – ironizuje poseł. Macierewicz wymienia szereg naukowców, profesorów, badań i analiz, które mówią „o prawdzie”, czyli zamierzonych działaniach, które doprowadziły do tragedii smoleńskiej. - To wydarzenie zmieniło sytuację naszego kraju. Z państwa, które wprowadzało zmiany i państwa, do którego każdy lgnął i u którego szukał wsparcia, Polska stała się państwem, które musi żebrać o to, co nam się należy – stwierdza poseł. Gość dużo uwagi poświęca brzozie... która stanęła na drodze tupolewa. - Próbuje nam się wmówić, że samolot został zniszczony przez brzozę. Ile bezczelności, że propaganda jest w stanie uwierzyć we wszystko. Brzozę pokazywali nam na okrągło. Brzoza rano, brzoza na obiad, wieczorem znowu brzoza. Ktoś miał napisać epitafium, tam też główną rol miała mieć brzoza – z przekąsem stwierdza gość WSH i dodaje, że „podsunięta nam brzoza miała zasłonić nam to, co przykryła perfekcyjna sowiecka propaganda”. Poseł zdawkowo przedstawia kilka hipotez o broni laserowej i magnetycznej, ale nie mówi zbyt wiele bo „wciąż są prowadzone analizy”, a sam mówi „tylko to, czego jest pewien”.
Dziwne dla posła i zespołu parlamentarnego jest to, że na miejscu zdarzenia nie było żadnego funkcjonariusza z Biura Ochrony Rządu, że dziennikarzom utrudniano rejestrowanie wydarzeń z katastrofy, że Polska dostała sygnał, że 3 osoby zostały przewiezione do szpitala „i nikt nawet tego nie sprawdził”. Największą odpowiedzialnością za wydarzenia przed i po katastrofie obarczony zostaje Tusk do podziału z Komorowskim, Sikorskim i Klichem Bogdanem. Większość stwierdzeń, które wypowiada mówca, ogradzana jest brawami. Słowa „zamach” w odniesieniu do śladu trotylu na wraku samolotu Macierewicz nie używa. - Przestrzegałbym przed formułowaniem myśli czy był to zamach. Jesteśmy na etapie ustalania kto jest za to odpowiedzialny i jak do tego doszło. Ale słusznie pan zauważa, że skoro był wybuch, to musiał ktoś podłożyć ładunek wybuchowy – dodaje z ironią poseł. Na pytanie z sali ”Czy był to zamach” poseł odpowiada: „Czy był to zamach i kto jest za to odpowiedzialny, ustalimy to”.