O placówce pierwszy raz głośno zrobiło się w 2011 roku, kiedy to w maju pacjent jednego z oddziałów popełnił samobójstwo. Mężczyzna miał 63 lata. Z kolei w sierpniu tego samego roku doszło do pobicia pacjentki, która dwa tygodnie od momentu zdarzenia zmarła.
Otrzymująca niepokojące sygnały dotyczące naruszenia ustawy o prawach pacjenta oraz ustawy o ochronie zdrowia psychicznego Rzecznik Praw Pacjenta zdecydowała o przeprowadzeniu we wrześniu 2011 roku kontroli w szpitalu. Mimo zapewnień dyrekcji o współpracy, personel lecznicy odmówił udostępnienia kontrolerom dokumentacji medycznej. Próbowano także utrudniać kontakt z pacjentami Oddziału Psychiatrycznego dla Dzieci i Młodzieży. Kontrola wykazała, że to właśnie tam dochodzi najczęściej do łamania praw pacjentów. Małoletni przebywający na oddziale z łazienki korzystać mogli jedynie w wyznaczonych godzinach, kąpiele odbywały się grupowo. „Toalety otwierane są w godzinach wyznaczonych przez salowego. Praktyką jest jego głośny okrzyk oznajmiający, iż ww. pomieszczenie sanitarne jest udostępnione. Pacjenci twierdzą, ze jeśli ktoś z nich spóźni się, nie ma możliwości załatwienia potrzeby fizjologicznej (wówczas korzystają z korzy na śmieci” - napisano w raporcie.
Małoletni zmuszeni byli także do wykonywania prac porządkowych na terenie szpitala, utrudniano im kontakt z bliskimi osobami, oraz uniemożliwiano kontakt z Rzecznikiem Praw Pacjenta. Zanotowano także brak programu zajęć terapeutycznych dla pacjentów z upośledzeniami.
Szereg nieprawidłowości ujawniono przy okazji na innych oddziałach szpitala. W Oddziałach Ogólnopsychiatrycznych również brakowało zajęć terapeutycznych, nie przestrzegano zakazu palenia, a pielęgniarki w sposób nieprawidłowy przyjmowały zlecenia lekarskie.
Po przeprowadzeniu kontroli rzecznik wydał odpowiednie zalecenia, do których jak zapewniła dyrekcja, szpital się zastosował. Wydawać by się mogło, że kontrola, która ujawniła rażące błędy personelu oraz druzgocące praktyki spowoduje, że warunki w placówce poprawią się. - Jeśli chodzi o korzystanie z toalet wciąż to kontrolujemy, jednak w sposób bardziej dyskretny. Jest to przymus, ponieważ może tam dojść do różnych sytuacji - tłumaczył dyrektor placówki Włodzimierz Guzowski.
Po opublikowaniu raportu wolę odejścia z pracy wyraziła ordynator Krystyna Kucharzewska-Pyzara. Złożyła wypowiedzenie, a oddziałem kierować będzie do końca maja. Jednak to właśnie jeszcze za jej kadencji doszło do dramatycznych wydarzeń, które przelały czarę goryczy wśród społeczeństwa. Pod koniec kwietnia 9-letni pacjent Oddziału Psychiatrii Dziecięco - Młodzieżowej był molestowany, a być może i zgwałcony, przez 15-letniego hospitalizowanego w szpitalu chłopaka, który był notowany w przeszłości przez policję. Wcześniej napastnik przebywał w młodzieżowym ośrodku wychowawczym z powodu demoralizacji.
Natychmiastowych wyjaśnień w tej sprawie zażądał marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik. Pracownicy Urzędu Marszałkowskiego w czwartek przybyli na kontrolę do szpitala, którą zapowiedział Struzik. - Kontrolerzy sprawdzają, czy przestrzegane są procedury mające zapewnić bezpieczeństwo pacjentów. Szczególny nacisk położony zostanie na dzień, w którym doszło do gwałtu. Zbadamy jakie wówczas było zabezpieczenie personalne oraz szereg innych kwestii omówionych wcześniej z niezależnym ekspertem do spraw psychiatrii, którego powołał marszałek. Kontrola potrwa prawdopodobnie tydzień – powiedziała nam Marta Milewska, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Warszawie, któremu podlega szpital.
Dyrektor szpitala Włodzimierz Guzowski zapewnia, że robi wszystko, aby sprawę wyjaśnić. Prowadzi także własne, wewnętrzne dochodzenie, które jak mówił, dobiega końca. Matce dziecka oraz jemu samemu zapewni specjalną opiekę psychiatrów i psychologów. Mówi także o tym, że szpital zapewnia potrzeby, na które szczególną uwagę zwraca Narodowy Fundusz Zdrowia. - Na Oddziale Psychiatrii Dziecięco – Młodzieżowej jest czterech lekarzy, a mogłoby być dwóch. Mamy tam także ok 40-osobowy personel, który podzielony jest na zmiany. Czy do gwałtu na 9-latku i 13-latku doszło nie wiem. Według mnie było to molestowanie seksualne – powiedział w czwartek Włodzimierz Guzowski.
Ale jest też druga strona medalu. Wyceny świadczeń psychiatrycznych są bardzo niskie. Sytuacja finansowa szpitala jest trudna i brakuje tam personelu. Lecznicy pilnuje zaledwie jeden ochroniarz, zarobki pracowników są w większości niskie. Ci ostatni zresztą, choć zdają sobie sprawę z tego, co zdarzyło się w szpitalu, są jednak oburzeni tendencyjnym ich zdaniem pokazywaniem obrazu szpitala w mediach.
- Mamy wrażenie, że na nasz szpital wydano już wyrok. Wyrok ten wydały media, a w ślad za nimi opinia publiczna. Nikt nie zwraca uwagi na pracę w dramatycznych z powodu braku środków warunkach, nikt nie zauważa, że lecznictwo psychiatryczne jest kulą u nogi w całym systemie lecznictwa. Ale nie można zapominać, że zdecydowana większość pracowników dobrze wypełnia swoje obowiązki a taka niesprawiedliwa ,medialna ocena bije także w nich i Bogu ducha winnych pacjentów – powiedzieli nam proszący o anonimowość pracownicy krychnowickiego szpitala.