Pani Anna z Radomia zadzwoniła w piątek rano do Ekopatrolu z prośbą o interwencję. Jadąc ul. 1905 Roku zauważyła bardzo wychudzonego psa. Radomianka twierdzi, że dyżurny Ekopatrolu uznał, że interwencja jest niepotrzebna, bo pies nie jest agresywny, ani chory. Jest zwierzęciem „wolno żyjącym”.

- Dzisiaj rano przed godziną 8 w drodze do pracy zobaczyłam na ulicy 1905 roku psa, a właściwie szkielet na 4 łapach, pies był tak słaby i przeraźliwie chudy, że ledwo szedł. Niestety nie miałam możliwości, aby się zatrzymać i zjechać na pobocze, zadzwoniłam do Straży Miejskiej z prośbą o interwencję i odłowienie psa. Zostałam poinformowana, ze rozmowa jest nagrywana, po czym odebrał strażnik z Ekopatrolu i po zadaniu mi pytań w stylu: czy pies jest agresywny, czy pies uległ wypadkowi, czy pies jest obłożnie chory, stwierdził, że nie wyśle patrolu bo - i tu cytat- "jest to pies wolno żyjący i on sobie poradzi" Szok! Pies nie jest zwierzęciem wolno żyjącym, tylko udomowionym i nie poradzi sobie bez pomocy człowieka, nie zapoluje na jedzenie. W końcu strażnik obiecał, że patrol zostanie wysłany. Po moim ponownym telefonie o godzinie 9 rano od tego samego strażnika usłyszałam, że patrol był i standardowo - nie zastał psa. Jestem zbulwersowana tą sytuacją. Śmiem przypuszczać, ze żaden patrol nie został dzisiaj wysłany – opowiada pani Anna z Radomia.

Piotr Stępień, rzecznik Straży Miejskiej w Radomiu, wyjaśnia. – O godz. 8.05 otrzymaliśmy telefon od kobiety, która poprosiła o interwencję do białego wychudzonego psa błąkającego się ul. Ks. Łukasika. Ekopatrol był na miejscu kwadrans po godz. 8. Psa nie było w miejscu, które opisywała kobieta, więc strażnicy zaczęli go szukać w okolicy. Trwało to niespełna pół godziny. Psa nie znaleziono. Kobieta została poinformowana, że jeśli jeszcze raz zobaczy psa, to może ponownie zadzwonić do Ekopatrolu i powiedzieć, gdzie jest zwierzę, wówczas patrol pojedzie na miejsce i odłowi go – tłumaczy Piotr Stępień.

Radomski Ekopatrol to jedyne takie pogotowie dla zwierząt w mieście, które działa 24 godz./dobę. To wyspecjalizowana jednostka 12 funkcjonariuszy przeszkolonych oraz wyposażonych w odpowiedni sprzęt zajmująca się wyłapywaniem zwierząt bezdomnych, w pierwszej kolejności zwierząt agresywnych, a także zwierzyny egzotycznej oraz dzikiej napływającej z terenów leśnych. 

- Wszyscy strażnicy są przeszkoleni w zakresie wyłapywania zwierząt, a 12 strażników to specjaliści w tej dziedzinie. Mamy sprzęt i odpowiednią wiedzę, by zakres tych prac wykonywać. Pytania, o których wspomniała radomianka, to standard. Strażnik musi te niezbędne informacje ustalić. Interwencji jest mnóstwo. Ekopatrol jeździ do psów, kotów, ptaków, łabędzi, borsuków. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, ile może trwać jedna interwencja. Na przykład odłowienie psa może zająć nawet dwie godziny. To też trzeba mieć na uwadze – wyjaśnia rzecznik Straży Miejskiej w Radomiu.

Nasza czytelniczka zwróciła również uwagę na brak odpowiednich programów w szkołach, które powinny uczyć człowieka odpowiedzialności i empatii do zwierząt, uświadamiać co to jest sterylizacja, pokazywać problem bezdomności zwierząt. 

Chcesz szybciej dowiadywać się o nowych wydarzeniach i czytać najświeższe newsy? POLUB NAS NA FACEBOOKU. ZRÓB TO TERAZ >>