Policjanci podjęli interwencję w związku z kłótnią rodzinną. Na miejscu pojawili się po kilku minutach. - Policjanci po interwencji wrócili do radiowozu, w którym zauważyli stłuczoną szybę. Wezwali posiłki, które po chwili pojawiły się na miejscu. Sprawcami okazali się trzej mężczyźni w wieku 16, 21 i 22 lat. Podczas zatrzymania mężczyźni stawiali czynny opór. Najstarszy z zatrzymanych trafił do szpitala w Krychnowicach – powiedziała nam Justyna Leszczyńska z KMP w Radomiu.
Relacja mieszkańców jednak znacznie różni się od policyjnej Mówi jeden ze świadków zdarzenia:
- Zaczęło się niewinnie, policjanci przyjechali na interwencję rodzinną. Kiedy zakończyli działania, zobaczyli wybitą szybę w swoim samochodzie. Po chwili na miejscu pojawiło się kilka radiowozów policji, z których wyszli funkcjonariusze wyposażeni w bojowy rynsztunek. Kaski, pałki, tarcze, był nawet pies. To, co zrobili chłopcy było naganne i złe, ale według mnie środki jakich użyli policjanci były niewspółmierne do przewinienia – mówi świadek wydarzenia.
Jednym z zatrzymanych mężczyzn był wnuczek pani Krystyny Michalec, który według niej, został potraktowany przez policjantów w sposób naganny: - Policja biła mojego wnuczka pałkami, m.in. po nogach o czym świadczyć mogą ślady opuchlizny. Podczas incydentu jeden z policjantów mówił ,,Oddaj telefon”, ponieważ w trakcie interwencji go zgubił. Ja krzyczałam: ,,Niech pan zostawi mojego wnuczka! Nie mamy żadnego telefonu”, wtedy policjant mi ubliżył. Jeden z funkcjonariuszy powiedział, że tu mieszka sama patologia. Kiedy zabierali mojego wnuczka, powiedziano nam, że zostanie przewieziony do szpitala na Józefowie. Pojechałam tam, ale go nie było. Nie znalazłam go również w szpitalu w Krychnowicach. W komisariacie policji przy ulicy Świerkowej także go nie było, a kiedy zapytałam jednego z policjantów o to, gdzie jest mój wnuczek usłyszałam, że może w kostnicy. Jak się później okazało, został on zabrany przez policjantów z Lipska, a dopiero potem przewieziony do Krychnowic – relacjonowała pani Krystyna Michalec, babcia jednego z zatrzymanych mężczyzn.
Słowom świadków stanowczo zaprzecza Justyna Leszczyńska z KMP Radom. - Takie zdarzenia nie miały miejsca! Jeszcze przed zatrzymaniem panowie zachowywali się bardzo arogancko wobec policjantów, a kiedy zostali przewiezieni na komisariat doszło do zbadania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, z którego wynikało, że każdy z nich miał po około 1,5 promila. Co więcej, grozili policjantom, że wybiją im szyby w radiowozach, używając przy tym wulgarnych słów – wyjaśniała Justyna Leszczyńska z KMP Radom.
Awantura na ul. Marii Gajl. Różne relacje policji i świadków zdarzenia
Trzech mieszkańców bloków przy ul. Marii Gajl zostało zatrzymanych przez policję za awanturowanie się i wybicie szyby w policyjnym radiowozie. Jednak jak relacjonują świadkowie zachowanie funkcjonariuszy wobec sprawców było niewspółmierne do popełnionego czynu - miało dojść do pobicia jednego z mężczyzn. Policja stanowczo zaprzecza.
Komentarze naszych czytelników
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu