Pierwsza kwarta była wyrównana, ale było widać, że radomianie są tego dnia wreszcie gotowi przełamać rywali w ich hali. Grali dynamicznie i agresywnie. To się opłaciło zwłaszcza w drugiej odsłonie, gdy okazali się znacznie skuteczniejsi od gospodarzy.
Po przerwie pojedynek się wyrównał, ale podopieczni Wojciecha Kamińskiego umiejętnie rozkładając akcenty w ataku i defensywie, zachowali bezpieczny dystans utrzymując 10 punktów przewagi. ROSA świetnie zaczęła kwartę czwarta. Świetnie wprowadził się Kamil Lączyński. Pojawił się na parkiecie, w tak decydującym momencie pierwszy raz po kontuzji, której nabawił się w pierwszym meczu play-off z Anwilem. W ciągu kilkudziesięciu sekund zdobył 5 punktów powiększając przewagę radomian aż do 16 punktów.
Kiedy wydawało się, że sprawa awansu jest przesądzona końcówka okazała się bardzo emocjonująca. Anwil, którego zawodnicy wykorzystując komplet fauli ROSY, często stawali na linii rzutów osobistych i je wykorzystywać. W ten sposób zaczęli gonitwę. Na boisku co prawda ponownie pojawili się liderzy ekipy trenera Kamińskiego, ale Anwil był skuteczniejszy i zmniejszył przewagę do zaledwie trzech punktów, a na minutę przed końcem do ledwie 2.
Dramatyczne stało się gdy Majewski na 20 sekund do ostatniej syreny, po zbiórce pod własnym koszem falował Majewski i piłka wróciła do włocławian. Nie zakończyli jednak akcji celny rzutem, a radomianie odpowiedzieli dwoma trafieniami Liciousa z linii rzutów osobistych. Anwil nie potrafił już odpowiedzieć skutecznie.
ANWIL WŁOCŁAWEK - ROSA RADOM 68:74 (15:16, 14:22, 18:19, 21:17)