Najmniejszych wątpliwości nie pozostawił rywalowi zespół z Radomia, kto może w tym meczu zainkasować komplet punktów. Wynik otworzył Piotr Krzywkowski - jak się później okazało - najskuteczniejszy zawodnik Uniwersytetu - a goście utrzymywali kontakt zaledwie przez pięć minut, na dodatek tylko dzięki skutecznie egzekwowanym rzutom karnym. Potem poszła już lawina z radomskiej strony, a gospodarze bardzo solidarnie dzielili się zdobywanymi bramkami.
Kiedy po kwadransie gry na tablicy wyników pojawił się rezultat 10:4, stało się jasne, że zwycięzca może być tylko jeden, a niewiadomą pozostają jedynie rozmiary wygranej. Zresztą Uniwersytet nieco zwolnił, trener Mariusz Grela chętnie korzystał ze wszystkich dostępnych zawodników, stąd rozbicie warszawskich Akademików zostało nieco odroczone.
Po przerwie wszystko wróciło do normy. Radomianie trafiali regularnie, goście ze stolicy starali się jedynie uniknąć jak najwyższej porażki. Mecz był swoistą demonstracją siły Uniwersytetu, choć nie można popadać oczywiście w jakiś wielki optymizm. Pewnym jest, że w lidze jest wiele znacznie bardziej wymagających ekip niż stołeczny AZS AWF.
UNIWERSYTET RADOM - AZS AWF WARSZAWA 33:20 (16:11)
Uniwersytet: Drabik, Sulima - Krzywkowski 8, Rojek 7, Cupryś 5, Mroczek 5, Flisiak 2, Dziura 2, Stępniewski 1, Sułecki 1, Pawelec 1, Włoskiewicz 1, Socha, Mierzwiak, Pomiankiewicz, Dziosa.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>