Jozef Piovarci i Adam Kamiński w środowym meczu z Treflem Gdańsk nabawili się kontuzji. To wymusiło zmiany w składzie i Czarni źle weszli w mecz i trwało to dwa długie sety. Akademicy bezlitośnie wykorzystywali braki w ustawieniu radomian i pewnie wygrali obie partie do 19.
Nie wiemy co w szatni swym podopiecznym powiedział Robert Prygiel, ale to było coś co podziałało. Radomianie wyszli na parkiet odmienieni i z determinacją zaczęli ambitnie odrabiać straty. Po ciężkim boju wygrali trzeciego seta do 26, a w czwartym zaraz po rozpoczęciu stworzyli sobie trzy, czteropunktową przewagę i z doświadczeniem godnym starych ligowców kontrolowali wydarzenia na boisku do zdobycia przez siebie 25 punktu.
W tie-breaku mieliśmy horror. Początek nie był już tak dobry. Gospodarze wyszli na prowadzenie 6:3 i w radomskiej ekipie zadrżały serca, ale te stratę udało się zniwelować gdy na tablicy wyświetlono 7:7. Niestety nie udało się pójść za ciosem, a akademicy odskoczyli znów na trzy oczka (11:8). I znów czarni z mozołem odrobili tę stratę (11:11) i wyszli na prowadzenie 11:12 i 12:14 i nie dali sobie już wydrzeć zwycięstwa!
AZS Częstochowa - Cerrad Czarni Radom 2:3 (25:19, 25:19, 26:28, 22:25, 13:15)
AZS: Buczek, Hebda, Vesely, Murek, Marciniak, Kaczyński, Piechocki (libero)
Czarni: Neroj, Ostrowski, Wachnik, Westphal, Bołądź, Grzechnik, Kowalski (libero)