Po trzech wyraźnych porażkach w półfinale z Turowem, były obawy, czy zawodnicy ROSY odnajdą na nowo swój sposób na wygrywanie. Były one tym bardziej uzasadnione, że pierwszy mecz w walce o brązowe medale mistrzostw Polski zaczynali w hali Trefla.
Już pierwsze minuty pojedynku pokazały jednak, że zawodnicy Wojciecha Kamińskiego nie przyjechali do Sopotu by dać się ograć. Pojedynek był nad wyraz wyrównany, prowadzenie którejś ze stron przeplatało się remisami, zmieniało się często i było najwyżej kilkupunktowe. Na przerwę radomianie schodzili z dwoma oczkami zapasu, po trzeciej kwarcie z jednym do odrobienia.
O wszystkim miała zdecydować ostania odsłona. I tu było nie inaczej. Na niespełna 3 minuty przed jej końcem, na tablicy było 70:71 i nastąpiły akcje punkt kosz za kosz. Po rzucie Witki było na 19 sekund przed ostatnią syreną zrobiło się 75:76. Dzięki Adamsowi radomianie jeszcze odzyskali piłkę, a faulowany Majewski miał rzuty wolne. Mimo dwóch pudeł ROSA nie dala już sobie odebrać wygranej.
Mecz nr 2 w niedzile o godz. 18 w Radomiu. Jeśli ROSA wygra zdobędzie brąz.
TREFL SOPOT - ROSA RADOM 75:76 (18:18, 20:22, 21:18, 16:18)