Po wyrównanej pierwszych minutach, Rosa od momentu gdy prowadziła 12:10 przestał trafiać. Seria pudeł odbiła się na wyniku pierwszej kwarty. Odsłona druga przyniosła wreszcie spodziewane emocje. Po kolejnych celnych trójkach Witki i Mirkowica. Rosa doszła na 26:26. Dalej celnie za trzy kontynuowali Gibson Łączyński, ale że goście nie pozostawali dłużni na parkiecie było bardzo ciekawie.
Decydujący moment nastąpił pod koniec tej części gry. Wolton faulował niesportowo Łączyńskiego. Rozgrywający Rosy wykorzystał trzy kolejne rzuty wolne, a że radomianie zostali przy piłce, po chwili trójką poprawił Gibson. Asseco odpowiedziało dwoma punktami, lecz na przerwę jego gracze schodzili ze zwieszonymi głowami, bo równo z syreną za trzy ponownie trafił Łączyński.
Radomianie udali się na odpoczynek z siedmiopunktową przewagę, czego jeszcze minutę wcześniej nikt w hali MOSiR nie był w stanie przewidzieć. Za takie chwile kochamy koszykówkę.
Zaraz po przerwie Witka dał kolejne trzy punkty i wydawało się, że Rosa pójdzie za ciosem. Tak się niestało, a co gorsza w pewnym momencie przewaga radomian zmalała do zaledwie jednego oczka. Ponownie jednak odjechali na koniec kwarty do 9, gdy trójka zakończył ją Zalewski, który wcześniej dwa razy pudłował.
Podopieczni trenera Kamińskiego źle zaczęli ostatnią część meczu. Rywale zmniejszyli przewagę do 3 punktów. I wtedy znów z pomocą przyszły rzuty za trzy – kolejno do kosza trafiali Sokołowski, Łączyński i Witka. Rywali trafili odpowiedzi dwoma akcjami za dwa i na 4 minuty przed końcem Rosa prowadziła 74:66. Lecz gdy Szczotka dał trójkę, a potem on i Wolton dorzucili trzy osobiste zrobiło się znów gorąco.
Wynik 74:74 utrzymywał się przez kilka akcji oby drużyn, aż za – jakżeby inaczej – trójkę trafił Sokołowski. Było wtedy 1:25 min. do ostatniej syreny. Radomianie obronili następną akcję gdynian, a swoje rozgrywając długo dawali się faulować. Tak do końca kontrolowali zasłużone zwycięstwo.
ROSA RADOM – ASSECO GDYNIA 80:72 (15:20, 30:18, 20:18, 15:16)