Koszykarze ROSY przyzwyczaili już swoich kibiców, że ostateczne rozstrzygniecie w ich meczach do końca jest niewiadomą. I tym razem tak było, ale też i poprzeczka była zawieszona wysoko. W końcu do Radomia zjechał aktualny mistrz Polski.
Radomianie od początku pokazali, że ostatnie trzy zwycięstwa to nie przypadek. Wyszli na prowadzenie w pierwszej kwarcie, utrzymali je przed przerwą, a w trzeciej dołożyli kolejne punkty przewagi. Jednak radomianie nie byliby chyba sobą, gdyby nie zafundowali publiczności emocji do ostatniej sekundy.
Końcówka była arcy-nerwowa. Dość powiedzieć, że po skuteczniejszej grze Stelmetu oraz serii fauli i na szczęście skutecznych z obu stron rzutach osobistych, na niespełna 5 sekund przed syreną, goście zmniejszyli przewagę do ledwie jednego oczka. Jednak to wtedy ROSA miała piłkę, a trener Wojciech Kamiński rozważnie wziął czas. Po nim radomianie nie dali już sobie wydrzeć wygranej. Brawa dla całego zespołu!
ROSA RADOM - STELMET ZIELONA GÓRA 82:81 (16:14, 19:19, 26:20, 21:28)
ROSA: Witka 17, Lucious 13, Dłoniak 14, Łączyński 5, Majewski 5 oraz Archibeque 17, Adams 5, Jeszke 4, Zalewski 2.
STELMET: Koszarek 25, Zamojski 15, Dragičević 13, Ginyard 4, Sroka 4 oraz Eyenga 9, Hrycaniuk 5, Cel 4, Chanas 2.