Pojedynek Michała Cieślaka z Taylorem Mabiką było walką wieczoru podczas gali Polsat Boxing Night 9. Dla Polaka starcie na grudniowej gali było pierwszym pojedynkiem od porażki z Ilungą Makabu. Pojedynek z Kongijczykiem odbył się w styczniu w Kinszasie. Stawką tamtego starcia był pas mistrza świata WBC.
Cieślak był faworytem sobotniego starcia. Tym bardziej, że Mabika miał już na koncie porażki z polskimi pięściarzami. Przegrał wcześniej z Krzysztofem Głowackim, Krzysztofem Włodarczykiem oraz Mateuszem Masternakiem.
Od początku pierwszej rundy Cieślak starał się atakować swojego rywala i miał delikatną przewagę. Podobnie było też w drugim starciu. Cieślak kilka razy wyprowadził ciosy na głowę rywala, a ten niecelnie odpowiedział. Trzecia runda rozpoczęła się od prób Mabiku, jednak bokser z Radomia dobrze unikał ciosów rywala. W drugiej części tej rundy obaj próbowali atakować, ale to Cieślak kontrolował przebieg pojedynku.
W czwartym starciu Polak wyprowadził kilka mocnych ciosów, które sprawiły, że jego rywal zaczął ciężej oddychać. Mabika przyspieszył nieco w piątej rundzie. Wydawało się, że Gabończyk zaryzykuje, ale szybko się wycofał. W drugiej części rudy to Polak przejął inicjatywę. Szósta runda już się nie zakończyła. Mabika doznał kontuzji ręki i sędzia zdecydował się przerwać pojedynek przed czasem.
Dla Cieślaka było to dwudzieste zwycięstwo w zawodowej karierze, zaś Mabika przegrał po raz siódmy.
- Te pierwsze rundy były dla mnie ciężkie. Z rundy na rundę czułem się jednak coraz lepiej - powiedział tuż po walce. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. Porozmawiam z promotorami na ten temat - dodał zapytany o możliwość walki o pas mistrzowski w przyszłym tygodniu.