Po kilku dniach Mundialu jedno jest pewne – zakończyła się tak ceniona przez polskich trenerów w tym selekcjonera kadry Adama Nawałkę gra na zero z tyłu. Liczy się strzelenie jednego gola więcej od rywali, nie zaś zamurowanie na oczach miliardów ludzi własnej bramki. I tu mamy odpowiedź dlaczego Polska nie strzela goli i dlaczego nie trafia Lewandowski…
Poziom mistrzostw nadal wykwintny, aż miło patrzeć na strzały z daleka, bajeczną technikę i rewelacyjne rozwiązania taktyczne. Sędziowie wciąż są bez formy, ale już nawet oni nie są w stanie zatrzeć tych wspaniałych wrażeń.
Jest też i pierwsza niespodzianka. Piękny futbol w wydaniu Kostaryki i narodziny nowej gwiazd - Joel Campbell, bo o nim mowa, ma nie tylko petardę w nodze, ale i doskonały przegląd sytuacji, co nie zawsze idzie w parze. Wróżę mu wielką karierę.
Dziadki z Włoch pokazały dziadkom z Anglii miejsce w szeregu. Gerrard wypadł źle, a Pirlo, choć chodził, a nie biegał po boisku, wręcz przeciwnie – był bardzo produktywny. Więcej spodziewałem się po Rooneyu, mile rozczarował Balotelli. Moim zdaniem jednak to Pirlo, a nie Balotelli był kluczem do sukcesu Italii w tym meczu. Ile znaczy jeden zawodnik w tych mistrzostwach świadczy nieobecność Suareza w Urugwaju, Forlana w Kolumbiki i wejście Drogby w meczu Wybrzeża Kości Słoniowej z Japonią. Rzadko zgadzam się też Janem Tomaszewskim, ale Iker Casillas, którego darzę dużą sympatią, powinien już dać sobie spokój z graniem w piłkę.
Po takiej uczcie z wielką przyjemnością czekam na kolejne spotkania. Ciekaw jestem postawy Niemców, Francji, Argentyny, Portugalii czy Rosji. Ale przecież i pozostali nie po to przyjechali do amazońskiej dżungli, żeby leżeć na boisku…