I kto przepowiadał koniec futbolu? Mundialowe spotkania Włoch z Kostaryką i Szwajcarii z Francją okazały się kolejnymi perłami w brazylijskim piłkarskim naszyjniku! Ale i spotkanie Honduras – Ekwador też mogło się momentami podobać.
Gdy patrzyłem na twarze wychodzących na boisko futbolistów Kostaryki, odniosłem wrażenie, że oni nie mają czegoś takiego jak nerwy. Być może przyczyną był sam fakt, że oni nic tak naprawdę nie muszą, bo ciągle jednak są jakimś tam Kopciuszkiem w skali światowego futbolu, przynajmniej na tle swoich grupowych rywali, ale jaki nie byłby powód głowy mieli chłodne a to na tej rangi imprezie już duży przyczynek do sukcesu. Przeciwny wręcz przeciwnie – sprawiali wrażenie (nawet i młodsi zawodnicy) grupy ludzi zmęczonej piłką i nie mającą w sobie zbyt dużo entuzjazmu. Efekt jest taki, że ci pierwsi Graja dalej, a drudzy niekoniecznie. Ponadto meczem tym Kostaryka odesłała definitywnie do domu drugiego z rzędu mistrza świata, czyli Anglię. Anglię, która gra wcale nie tak źle, a na pewno dużo lepiej niż na poprzednich mistrzostwach. Tyle, że nie mająca lidera, bo dziadek Gerard nie daje już nim być rady. I to jest w tym Mundialu piękne, że nic nie jest oczywiste…
O szansach Francji nikt przed turniejem nie mówił. Tymczasem na przykładzie tego zespołu widzimy co znaczy trener z autorytetem. Rene Deschamps wirtuozem na boisku był, ale trenerem już nie, ale od czegóż ma wielki sztab? Sam zadbał o klimat w zespole, o to, aby gwiazdy nie z zżerały się nawzajem, mądrze zestawił skład i nawet ubytek Francka R. niewiele tu znaczył, a powinien. I teraz okazuje się, że ta niezdolna do niczego poza wzniecaniem konfliktów i zdradzaniem zon kadra ma niezbędny do wygrywania team spilit, a ofensywny futbol znowu zjednuje im miliony sympatyków na całym świecie, w tym piszącego tego słowa…
Honduras mógł odnieść historyczne, bo pierwsze mundialowi zwycięstwo. Ale i tu zabrakło wiary, co także widać było przed meczem, a na co wskazywało wiele detali. W tym miłym towarzystwie Włoch i Hiszpanii pojada więc do domu…