Niedziela 24 listopada
Emmy, Flory, Jana
RADOM aktualna pogoda

Kamil Cupriak dla Radom24.pl: Możemy powalczyć o awans do I ligi

Damian Markowski 2016-03-19 20:00:00

O naszym mieście, rodzicach, początkach kariery, grze w Ekstraklasie, jak i planach na przyszłość, czy obecnym selekcjonerze reprezentacji Polski - rozmawiamy z Kamilem Cupriakiem, piłkarzem drugoligowego Radomiaka Radom.

Od lewej: Kamil Cupriak, Sławomir Stempniewski

Przypomnijmy, że Kamil Cupriak, były zawodnik m.in. Górnika Zabrze, w którym zaliczył trzy występy w Ekstraklasie, został wypożyczony do Radomiaka na pół roku. M.in. właśnie o jego pobycie na Śląsku rozmawiamy z nowym piłkarzem Zielonych w jego najdłuższym wywiadzie w dotychczasowej karierze. Zapraszamy do lektury całej rozmowy.

Damian Markowski: Czy to prawda, że gdy miałeś 16 lat i odchodziłeś z SMS-u Łódź, chciałeś skończyć z piłką, ale znaczący wpływ na zmianę Twojej decyzji mieli rodzice?

Kamil Cupriak: Zgadza się, tak było - już miałem dosyć po prostu. Nie sprawiało mi to już żadnej przyjemności, a to ze względu na to, że nie grałem praktycznie w ogóle i byłem odsunięty od tego wszystkiego. Wtedy rodzice wraz z trenerem Marcinem Pyrdołem (ówczesny trener juniorów ŁKS-u - przyp. red.) namówili mnie, żebym jeszcze spróbował, żebym się nie poddawał i podjąłem walkę i jakoś dalej się to potoczyło [uśmiech].  

Chyba do tej pory im za to dziękujesz, że sprowadzili Cię na właściwe tory i mogłeś kontynuować swoją przygodę z futbolem, a później zadebiutować w Ekstraklasie?

W ogóle jestem wdzięczny za wszystko moim rodzicom, bo oni cały czas mnie wspierają. Zawsze, jak coś było nie po mojej myśli - to byli przy mnie i na pewno miało to jakiś wpływ na to wszystko, co się później wydarzyło.

W takim razie, co byś w życiu robił - gdybyś nie został piłkarzem?

Myślałem o tym - zdając maturę - jaki kierunek studiów wybrać. Brałem pod uwagę dziennikarstwo albo turystykę, więc może to byłoby to, ale jak na razie nie było na to czasu, ze względu na przeprowadzki. Może ten pomysł studiowania wróci, jak się gdzieś w końcu ustatkuję.  

Dlaczego przez ostatnie dwa lata pobytu w SMS-ie praktycznie w ogóle nie grałeś? Chodziło o to, że byłeś po prostu za niski?

Tak, ponieważ ja bardzo późno zacząłem rosnąć. Byłem cały czas najmniejszy i trenerzy stwierdzili, że jestem za mały do tego, aby grać w piłkę z rówieśnikami. Nie zgadzałem się z nimi, bo ja nie uważam, że ma to aż tak znaczący wpływ, ale taka była ich decyzja, więc mi już się odechciewało trenować, słysząc takie opinie na mój temat. Chodziłem na treningi tak jakby z przymusu, a nie z przyjemnością. Zgadza się więc, że to był powód, dlaczego nie grałem - nie, że piłkarsko odstawałem, tylko nie miałem centymetrów.

Jaki wpływ na rozwój Twojej kariery miał trener Marcin Perliński (pierwszy trener Kamila Cupriaka w SMS-ie)?

To był mój pierwszy trener, tak naprawdę to on mnie wszystkiego nauczył od podstaw. Wspominam go doskonale do dzisiaj. Do tej pory utrzymujemy między sobą kontakt. Jestem mu za wszystko bardzo wdzięczny i dziękuje mu za to. Ciekawostką jest fakt, że trenował on starszy rocznik, a pomimo tego, że miałem 6 lat, grałem z nawet o dwa lata starszymi chłopakami, a w takim wieku ma to istotny wpływ.

Odchodząc z SMS-u miałeś jeszcze jakieś oferty? Czy w ogóle ich nie było i po prostu sam pojawiłeś się na treningu juniorów ŁKS-u?

To nie było tak, że jakieś oferty były. Po prostu trener Pyrdoł powiedział - że jak chcę - to żebym spróbował. Ale wiadomo, za wszystko, za moją kartę - musieli zapłacić rodzice, gdyż w ŁKS-ie nie było na to pieniędzy. Pewnie, gdybym chciał, to bym został w SMS-ie, poszedł tam do liceum, ale wiadomo jaka jest nauka w takich szkołach, a ja byłem świadom tego, że jak ciężko mi idzie z tą piłkę, to lepiej się wziąć za naukę, ale później wyszło jak wyszło [uśmiech].

Do Górnika ściągnął Cię Adam Nawałka. Jak to jest trenować pod wodzą obecnego selekcjonera reprezentacji Polski?

To było w ogóle bardzo fajne dla mnie, że sam trener Nawałka wyraził chęć, żebym dołączył do Górnika. Nie tam, że to jakiś dyrektor sportowy, czy scout, tylko sam Adam Nawałka wyszedł z tą inicjatywą - podobno, tak mi powiedziano [uśmiech], nie wiem jak tam to było naprawdę. Jest to jednak bardzo przyjemne.

Wiele też mnie nauczył takich detali, które znacząco wpływają na jakość gry na boisku, jak np. podanie piłkę do dalszej nogi od przeciwnika, aby miał on ciężej odebrać tą futbolówkę. Detale jednak w piłce decydują i dzięki temu trener Nawałka jest tam, gdzie jest i w reprezentacji odnosi sukcesy, awansował na EURO i życzymy mu, aby ugrał we Francji jak najwięcej.

Zabrzański klub zapłacił za Ciebie ok. 100 tys. zł. Czy to nie za duża kwota, jak na tak młodego zawodnika?

To nie chodziło o to, że ŁKS "zawołał" takie pieniądze, tylko to wynikało z ekwiwalentu, z tego, że ja tam trzy lata spędziłem. Gdyby to nie był klub z Ekstraklasy, a z niższej ligi, to byłoby to - załóżmy - 40 tys. zł. Jednak klub ekstraklasowy mnie chciał, więc musiał tyle zapłacić [uśmiech] i nie dało się tego obejść.  

Paradoksalnie zadebiutowałeś w Ekstraklasie już po odejściu trenera Nawałki, gdy tymczasowym szkoleniowcem Górnika był jego asystent - Bogdan Zając. Co czułeś podczas debiutu w Ekstraklasie na Bułgarskiej w Poznaniu - grając w tak młodym wieku - przeciwko wielkiemu Lechowi? To było jak spełnienie Twoich najskrytszych marzeń?

Obojętne było dla mnie to, kto jest naszym rywalem. Ja cieszyłem się z tego, że mogę zadebiutować w Ekstraklasie. Szkoda tylko, że był to taki mecz, że akurat przegraliśmy 1:3. Na pewno było to jednak dla mnie wielkie przeżycie, bo nigdy przy takiej publiczności i na takim stadionie - nie grałem.

Spodziewałem się tego, że już w tym meczu zadebiutuje w seniorskiej drużynie Górnika, bo wcześniej trener Zając przygotowywał mnie do tego - chyba mentalnie. Rozmawiałem z nim przed tym meczem kilka razy i fajnie, że dali mi zagrać. Szkoda tylko, że tego było tak mało, no ale cóż, widocznie brakowało jeszcze jakości na Ekstraklasę i tyle...  

Przed meczem z Lechem grałeś w rezerwach Górnika przeciwko Czarnym Otmuchów. Tydzień później przebywałeś już na jednym boisku z Kamińskim, Linettym, Murawskim, Hamalainenem, czy Teodorczykiem. Odczuwałeś duży stres, mierząc się z tak znanymi zawodnikami?

Nie, ponieważ skupiałem się na własnej osobie, aniżeli na piłkarzach z przeciwnej drużyny. Bardziej czułem taki dreszczyk emocji, że wchodzę w ogóle na boisko zagrać mecz w Ekstraklasie. Jakbym rok wcześniej pomyślał o tym, że w ciągu 12 miesięcy zadebiutuje w najwyższej klasie rozgrywkowej - to bym się tylko w głowę popukał, bowiem gdzie chłopak z ŁKS-u, w którym nie byłem aż tak utalentowanym zawodnikiem - owszem strzelałem dużo bramek, jednak w juniorach to nic wielkiego, więc jeśli wtedy bym sobie coś takiego pomyślał - byłby to dla mnie szok.

Po debiucie, następne miesiące spędziłeś w III-ligowych rezerwach Górnika. Byłeś tym rozczarowany? Nie było szans na grę u trenera Ryszarda Wieczorka?

Na pewno liczyłem później, że jeśli już zadebiutowałem w pierwszej drużynie, to może to jakoś dalej pójdzie, będę te kolejne minuty dostawał, jednak skończyło się tak, że u trenera Wieczorka byłem chyba tylko raz na ławce rezerwowych. Miał on niestety inny plan na prowadzenie zespołu i trzeba było to uszanować i się starać w rezerwach. Po to są rezerwy, żeby zawodnik schodził z pierwszego zespołu i udowodnił, że chcę być cały czas w seniorach - trenować tam i walczyć o meczową kadrę. Trener Wieczorek tak uznał, że to nie jest ten moment, żebym grał i tyle.  

Dzieliłeś szatnie z takimi piłkarzami jak np. Paweł Olkowski, Préjuce Nakoulma, Krzysztof Mączyński, Radosław Sobolewski, czy Łukasz Madej. Kto wywarł na Tobie największe wrażenie? Kto Ci najbardziej pomógł w aklimatyzacji na Śląsku?

W początkowej aklimatyzacji na Śląsku najbardziej pomógł mi Konrad Nowak, z którym znałem się z młodzieżowej reprezentacji. Dużo zawdzięczam również Łukaszowi Madejowi, z którym często wracałem do Łodzi, gdyż on również pochodzi z tego miasta. Do tego grona mógłbym jeszcze zaliczyć Wojciecha Łuczaka, który szczególnie na początku był dla mnie jak starszy brat.

A jeśli chodzi o to, kto zrobił na mnie największe wrażenie - czysto piłkarsko, to na pewno Préjuce Nakoulma. Z tak dobrym zawodnikiem, ani wcześniej, ani później - nie miałem przyjemności grać i trenować.

Po rocznym pobycie w Góniku, wróciłeś do Łodzi. Oferta z ŁKS-u przyszła chyba w najbardziej odpowiednim momencie. Długo się nad nią zastanawiałeś?

Wcześniej już były zapytania, czy ewentualnie chciałbym zostać na rok do ŁKS-u wypożyczony. Podchodziłem jednak do tego dość sceptycznie, gdyż średnio chciałem iść grać do III ligi, no bo po co? Tutaj na miejscu - w rezerwach - miałem przecież ten samo poziom rozgrywkowy, a na dodatek ciągle należałem do klubu, grającego w Ekstraklasie. Tylko, że wiadomo, mecze rezerw są mniej nagłaśniane, a tu mimo wszystko był to ŁKS, który wcześniej coś tam znaczył w polskim futbolu i miejmy nadzieję, że będzie znowu znaczył.

Najpierw jednak miałem trafić do ROW-u Rybnik, gdzie trenerem był Marcin Prasoł (wcześniej asystent trenera Nawałki w Górniku - przyp. red.). Trenowałem tam dwa tygodnie, jednak kluby się nie dogadały, więc w sumie nie miałem już wyboru. Mogłem zostać w rezerwach Górnika, co mi też się nie uśmiechało, no bo, jak już miałem zostać, to wolałbym trenować z pierwszym zespołem, a nawet grać w rezerwach, ale treningi w drugim zespole - to nie był szczyt moich marzeń i postanowiłem, że przyjadę do Łodzi - jakoś się odbudować psychicznie oraz piłkarsko, będąc u siebie w domu, gdzie mam rodzinę i znajomych, którzy będą mi pomagać, no i tak się stało, że wróciłem [uśmiech].

Jak to jest grać w swoim ukochanym klubie? W mieście, gdzie spędziło się praktycznie całe życie?

Jest to bardzo fajne uczucie, jednak zawsze, jak się było młodym chłopakiem, marzyło się, aby stało się to w Ekstraklasie, a tu była jednak tylko III liga, lecz wiadomo, jest to miłe, móc grać z tą przeplatanką (herb ŁKS-u - przyp. red.). Szkoda tylko, że nie wywalczyliśmy awansu do II ligi, no bo wtedy pewnie bym został w ŁKS-ie. Był nawet taki zapis w umowie, że gdyby klub z Łodzi awansował, to mógł mnie wykupić.

Promocję do wyższej ligi wywalczył jednakże Radomiak, ale fajnie było zagrać przy tej Galerze, wypełnionej kibicami ŁKS-u. Cieszy również fakt, że wszystkie kluby w których byłem, słyną ze znakomitych kibiców, jak Górnik, ŁKS, czy teraz Radomiak.  

26 występów i cztery bramki. Jak ocenisz swój roczny pobyt w ŁKS-ie?

Patrząc na liczby, to nie jest jakieś wielkie osiągnięcie. Wiadomo, mało tych bramek było, lecz wszystkie gole, które strzeliłem, to było wtedy, gdy występowałem na środku ataku, a nie na skrzydle. No cóż, wiadomo liczby może nie są jakieś wielkie, ale jak pokazał późniejszy czas po powrocie do Górnika - był to przydatny okres. To był tak naprawdę pierwszy sezon, który w całości spędziłem w seniorach, bo w Górniku - wiadomo rezerwy to jest tak, że gra się z chłopakami młodszymi i nie do końca można nazwać to seniorską piłką.  

Jak ocenisz to, że 720 tys. Łódź ma kluby piłkarskie na poziomie III i IV ligi, choć jeszcze niedawno derby miasta odbywały się na poziomie Ekstraklasy?

Dla mnie to jest dramat, że kluby w tak wielkim mieście są obecnie na tak niskim poziomie. Oba zespoły, jeszcze niedawno - coś znaczyły w polskim futbolu, a teraz tak upadły, jednak może to jest jakaś droga do tego, żeby się odbudować, bo wiadomo - rozpoczęli z czystym kontem, bez żadnych długów, ale zobaczymy, bo jak widać, nie jest to takie łatwe, żeby awansować sezon po sezonie...

Po powrocie z wypożyczenia z ŁKS-u, ówcześni trenerzy Górnika (Robert Warzycha, Józef Dankowski), znaleźli Ci nową pozycję i występowałeś jako prawy obrońca i właśnie jako defensor rozegrałeś swój drugi oraz trzeci mecz w Ekstraklasie. Ciężko Ci się było przestawić z gracza ofensywnego - na obrońcę, grającego w Ekstraklasie przeciwko najlepszym?

To zaczęło się na zgrupowaniu w Opalenicy, gdzie przebywałem z zespołem Górnika. Na którymś z treningów, trener wystawił mnie na lewej obronie, więc poszedłem na tą pozycję, ale w głowie miałem: jestem "zapchajdziura" - nie miał kogo wystawić na obronie, więc ja tam idę - nominalny napastnik, bądź pomocnik. Później szkoleniowiec zaczął mnie wystawiać na prawej obronie i tak się nagle zorientowałem, że trenuję ciągle w składzie - jakby pierwszym - z Sobolewskim, Danchem itd. Myślę sobie: "coś tu nie gra".

We wszystkich sparingach, które zagrałem na prawej obronie - nie straciliśmy bramki, to były bodajże trzy mecze. W ostatnim meczu kontrolnym poszło mi jednak słabiej i to chyba zaważyło na tym, że nie wyszedłem w pierwszym składzie na mecz 1. kolejki z Wisłą. To wszystko było dla mnie bardzo dziwne, bowiem przez wiele lat myślałem o strzelaniu goli, a nie bronieniu dostępu do własnej bramki. Widocznie jednak, aż tak źle to nie wyglądało, gdyż dwa mecze na tej pozycji w Ekstraklasie rozegrałem...

Jak ta decyzja była Ci tłumaczona?

Na obozie w Opalenicy, każdy z zawodników miał indywidualną rozmowę ze sztabem szkoleniowym. Wówczas trener powiedział mi, że widzi u mnie jakieś tam predyspozycje, abym grał na boku obrony - że jestem dobry szybkościowo oraz wydolnościowo i dam sobie radę. Ja po prostu cieszyłem się, że jest okazja na grę, a że na obronie? No cóż, taka jest piłka. Jak byłem w ŁKS-ie to trener Kretek też mi wspominał, że może zagram u niego na tej pozycji, ale nigdy nie miałem okazji, ponieważ został on zwolniony z łódzkiego klubu.

Po meczach z Wisłą Kraków i Górnikiem Łęczna, nie dostałeś już więcej szans na grę w seniorskiej drużynie Górnika. Wróciłeś do trzecioligowych rezerw, gdzie rozegrałeś tylko sześć spotkań. Co takiego się stało, że nie grałeś nawet w drugim zespole?

W 3. kolejce mierzyliśmy się z Piastem. Wtedy problemy zdrowotne dopadły Mateusza Słodowego, lecz nie zastąpiłem go, ponieważ trener bał się wystawić mnie w pierwszym składzie na derby. Pewnie chodziło o to, że mój debiut w pierwszej "11" wypadłby w tak ważnym meczu i mógłbym tego nie wytrzymać psychicznie. Na następny mecz się rozchorowałem, miałem gorączkę i w ogóle nie trenowałem praktycznie cały tydzień przez jakiś wirus, który mnie dopadł.

Po tym spotkaniu, trener Warzycha został zwolniony, przyszedł trener Ojrzyński i niestety nie miałem u niego szans na grę, bo miał on inny pomysł na zespół. W rezerwach natomiast nie grałem, ponieważ miałem też mały uraz pleców, który wyłączył mnie z treningów na kilka tygodni.

Na co dzień trenowałeś z pierwszą drużyną, czy z rezerwami?

Różnie. Trochę trenowałem tu, trochę tam. To było takie przerzucanie. Zdarzyło się tak, że rezerwy miały mecz, a ja zamiast w nim zagrać, trenowałem z seniorami. Nie wiem dlaczego tak było, jednak nie ma co do tego wracać.

Czy przez ten okres gry na Śląsku, czułeś się bardziej zawodnikiem Górnika II Zabrze, czy seniorskiego zespołu?

Nie patrzyłem tak na to. Po prostu byłem zawodnikiem Górnika. Nie tylko ja tak miałem, że trenowałem trochę w pierwszym zespole, trochę w drugim. Wiadomo, o wiele więcej spotkań rozegrałem w rezerwach, więc może coś w tym jest...

Jak dotąd - rozegrałeś w Ekstraklasie trzy spotkania. Przechodząc z juniorów ŁKS-u do Górnika w 2013 roku, sądziłeś, że tych występów będzie znacznie więcej?

Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Ogólnie, w 2013 roku, cieszyłem się, że przechodzę do Górnika. Według mnie, w miarę szybko zadebiutowałem w Ekstraklasie. Była to moja pierwsza styczność z seniorami i uważam, że aż tak długo na ten debiut nie czekałem. Wiadomo, jest niedosyt, liczyłem, że będzie tego trochę więcej, ale tak już niestety się stało.

Jesteś w Radomiu ponad dwa miesiące. Jak podoba Ci się w naszym mieście?

Miasto jak miasto. Akurat jestem przyzwyczajony do życia w mieście. Jakoś znacząco od Zabrza, Radom się nie różni. Może jest tylko większy.  

Zapewne słyszałeś w swoim życiu wiele negatywnych słów o Radomiu, czy to związanych z "Chytrą Babą", czy z lotniskiem. Będąc w samym środku tego wszystkiego, również wygląda to, aż tak źle?

Oczywiście, że nie wygląda. Moi koledzy z Łodzi do dzisiaj śmieją się ze mnie, że jestem pierwszą osobą dumną z tego, że przeprowadzam się do Radomia. Ja akurat nic takiego tutaj nie zauważyłem, żeby było inaczej niż w innych miastach w Polsce. W każdym województwie jest chyba miasto, z którego pozostała część województwa szydzi. Na Śląsku jest Sosnowiec, obok Łodzi - Zgierz, a tutaj Radom. Jednak nie ma z czego szydzić, absolutnie.

Co przekonało Cię do przejścia do Radomiaka? Osoba Pana Sławka Stempniewskiego, a może były dyrektor - Marek Śledź?

W ogóle to wszystko bardzo szybko się potoczyło. Będąc jeszcze w Górniku, rozmawiałem ze swoim menadżerem, któremu powiedziałem, że nie ma sensu dalej tkwić w Zabrzu i grać w trzecioligowych rezerwach, ponieważ jestem coraz starszy i to mija się z celem. Chciałem grać na poziomie centralnym i szybko to jakoś poszło.

Menadżer napomniał mi, że jest szansa zagrać w Radomiaku, a ja znałem ten zespół z trzeciej ligi, wiedziałem, że jest to poukładany klub. Ponadto Marek Śledź (ówczesny dyrektor Radomiaka - przyp. red.) wyjawił mi plany klubu na przyszłość, spodobało mi się to, więc zgodziłem się na przejście i jestem tutaj.  

Do naszego klubu jesteś wypożyczony na pół roku. Planujesz zostać w Radomiaku na dłużej, czy może jednak chciałbyś ponownie spróbować swoich sił w Górniku?

Jeśli miałbym wybierać nad grą w II lidze, a siedzeniem na ławce "gdzieś wyżej" - zdecydowanie wybrałbym tą pierwszą opcję, jednak na obecną chwilę skupiam się na dobrej grze w Radomiaku, a później zobaczymy co będzie.

Grając w Górniku, zahaczyłeś nawet o kadrę Polski do lat 21. Na jednym zgrupowaniu byłeś wtedy z obecnymi kolegami z Radomiaka, tj. Michałem Grudniewskim oraz Pawłem Wolskim. Czy oprócz nich, miałeś wcześniej przyjemność grać z którymś z aktualnej kadry Zielonych?

Oprócz meczu z Radomiakiem w barwach ŁKS-u w poprzednim sezonie, kiedyś w juniorach mierzyłem się przeciwko Maciejowi Wasilewskiemu, który wówczas grał w SMS-ie i zawsze podczas spotkań ostro ze sobą rywalizowaliśmy. Z pozostałymi natomiast, spotykam się po raz pierwszy.  

Jak oceniasz obecną kadrę Radomiaka? O co będziecie grali w rundzie wiosennej II ligi? O awans?

Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno, chcielibyśmy grać o awans, ale nie ma co też na siłę pompować tego balonika, żeby później kibice nie byli zawiedzeni. Myślę, że kadrę mamy taką, że możemy o to powalczyć, ale zobaczymy jak to wszystko się potoczy.  

Masz już za sobą mecz przed własną publicznością. Jakie wrażenie zrobili na Tobie kibice Radomiaka?

Zrobili na mnie wielkie wrażenie. Fajna oprawa, głośny doping. Było bardzo dużo ludzi, oby tak dalej... Wiadomo, to również jest zależne od naszych wyników, ilu kibiców będzie przychodzić na domowe mecze Radomiaka, ale my będziemy robili wszystko, żeby kibice byli zadowoleni i aby było ich jak najwięcej.  

Praktycznie więcej niż połowę zimowego okresu przygotowawczego leczyłeś kontuzję. Pomimo tego, myślisz, że odpowiednio jesteś przygotowany do rundy rewanżowej rozgrywek?

Trochę czuję, że brakowało mi tych treningów, bowiem bodajże z 8 tygodni, ja trenowałem aż 6 indywidualnie z fizjoterapeutami, więc brakowało mi tego treningu typowo piłkarskiego. Na pewno muszę jeszcze trochę popracować, aby dojśc do tego poziomu, co wypracowali moi koledzy z drużyny, jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej.  

Z Rakowem zagrałeś prawie 15 minut, a z Błękitnymi już 30. Z Gryfem czas na pierwszy skład?

Fajnie by było, zobaczymy jednak jak to będzie. Mam nadzieję, że w końcu dostanę szansę, żeby się pokazać w większym wymiarze czasowym.

Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej?

Zdecydowanie jako środkowy napastnik, ale nie ma problemu, jeśli muszę występować na skrzydle. Najważniejsze jest, aby grać.

Z Rakowem szczęśliwie wygraliście, natomiast z Błękitnymi pechowo przegraliście. Jakie natomiast masz odczucia przed najbliższym meczem z Gryfem Wejherowo?

Musimy poprawić skuteczność, to jest najważniejsze. Jeśli poprawimy skuteczność, wszystko powinno być dobrze.

Załóżmy, że dostajesz ofertę gry w Widzewie. Co wtedy robisz?

W tej chwili to raczej nie poszedłbym do Widzewa, bo to jednak jest czwarta liga. Jeśli jednak grali by w Ekstraklasie, to na pewno bym się nad tą propozycją zastanowił. Uważam, że jeśli jest się zawodnikiem, a nie kibicem - to nie można brać takich rzeczy pod uwagę, że kiedyś było się tam kibicem konkretnego zespołu. Wiadomo, że to byłoby trudne, ale jeśli grałbym na co dzień w II lidze i miałbym okazję przejść do klubu ekstraklasowego, w którym również bym występował, to wziąłbym to pod uwagę.

Czy wyobrażasz sobie to, że Górnik i Radomiak zagrają w przyszłym sezonie przeciwko sobie w I lidze? Obecna forma zabrzańskiego klubu nie napawa bowiem optymizmem na przyszłość...

Obyśmy nie zagrali przeciwko sobie, tzn. życzę tego Górnikowi, żeby jednak się utrzymał w Ekstraklasie, a nam, żebyśmy awansowali. Za dwa sezony możemy się spotkać, wtedy bardzo chętnie [uśmiech].  

W seniorskiej piłce rozegrałeś 56 spotkań i strzeliłeś 7 bramek. Jak oceniasz ten dorobek?

Wiadomo, liczby nie są jakieś porażające. Mogłoby być tego więcej i fajnie by było, ale co zrobić, obecnie już nic na to nie poradzę. Teraz się trzeba skupić na tym co jest, a nie na tym co było. To jest ważne, gdzie teraz jestem, a nie na tym co było kiedyś...

Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

Nie przegap

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych