Grzegorz Stępień, RadomSport.pl: - Boisko wraz z bieżnią zostało otwarte raptem miesiąc temu, a ruch na nim jak w Rzymie, od świtu do zmierzchu. To najlepiej obrazuje fakt, jak bardzo ten obiekt był potrzebny.
Aurelia Michałowska, dyrektorka PSP nr 4 w Radomiu: - O tak, boisko i bieżnia było długo wyczekiwane, ale parafrazując słowa znanej piosenki Jana Kaczmarka, „warto było czekać”. Powiem tylko, że już przed oficjalnym otwarciem okoliczna młodzież korzystała z obiektu, teraz boisko jest po prostu oblegane. Brakowało go bardzo. Mieliśmy przy szkole dwie sale gimnastyczne, ale na nich nie dało się przeprowadzać zajęć z lekkiej atletyki, czy sportów drużynowych, zwłaszcza piłki nożnej.
Tymczasem szkoła ma sportowy charakter, są u nas klasy o profilach pływania, lekkoatletyki, koszykówki. Z obiektu korzystają uczniowie, ale także kluby sportowe oraz lokalna społeczność. Jesteśmy otwarci na wszystkich, chcemy wykorzystywać nasze obiekty na przysłowiowego maksa. Obiekt tętni życiem, a spotkać można na nim prawdziwy przekrój – nie tylko wiekowy – sportowców, często amatorów. Zajęcia mają tutaj maluszki, ale też całkiem dorosłe już osoby. Bardzo się z tego cieszę, że możemy pomóc w zagospodarowaniu wolnego czasu dzieciom, młodzieży, seniorom.
Korzystać z obiektu jest rzeczywiście komu. Jesteście największą szkołą w Radomiu.
- To prawda. W tej chwili mamy 1049 uczniów w 44 oddziałach. Nasza szkoła jest największa w mieście i od lat cieszy się dużą popularnością. Nie mamy najmniejszych problemów z naborem, cieszymy się dobrą opinią w środowisku, nie tylko lokalnym.
Czemu zawdzięczacie tę popularność?
- Nasza placówka stawi na dydaktykę, ale przede wszystkim na szeroko pojęte wychowanie, również poprzez sport. Bliskie są nam postawy patriotyczne, ale też takie czysto ludzkie. Są u nas oddziały integracyjne, w których uczymy dzieci tolerancji, wzajemnych relacji, wskazujemy jak żyć, jak sobie pomagać. Nie odmawiamy nikomu, jesteśmy otwarci również na tzw. trudne dzieciaki. Wolimy stawić czoła problemom niż się ich pozbywać.
Ogromne znaczenie ma fakt, że u nas pracują nauczyciele z pasją. Dla nich dzień nie kończy się po trzech-czterech godzinach. Nasi nauczyciele organizują masę zajęć dodatkowych, często robiąc to społecznie. Uczą i wychowują, bo kochają to co robią. Najwyraźniej rodzice to wszystko doceniają i posyłają dzieci właśnie do nas.
Stąd wzięła się chyba ta zażyłość, ta integracja lokalnej społeczności, wyrażona choćby w walce o pieniądze na wspomniany obiekt sportowy z budżetu obywatelskiego?
- To było coś wspaniałego. Wszyscy postawiliśmy sobie za cel zwycięstwo w głosowaniu na projekty budżetu obywatelskiego, a prowadzona przez nas akcja, nazwijmy ją – promocyjna, mocno nas wszystkich do siebie zbliżyła. Powstała grupa inicjatywna, chodziliśmy, informowaliśmy, prosiliśmy o głosy. Powstały banery na prześcieradłach, organizowaliśmy spotkania, konkursy, a wszystko pod hasłem „Boisko moim marzeniem”.
Włączyliśmy do akcji nawet okoliczne parafie. Wszystko się udało i niespełna miesiąc temu mogliśmy organizować festyn, którym chcieliśmy podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w projekt. Wtedy też było oficjalne otwarcie i świetna zabawa.
Mimo braku obiektu na powietrzu, Wasza szkoła od lat święci sukcesy, zwłaszcza w sporcie.
- Aż strach pomyśleć co będzie teraz, jak już ten wymarzony obiekt mamy (śmiech). Od lat jesteśmy w czołówce w Radomskiej Olimpiadzie Młodzieży, zarówno w sportach indywidualnych, jak i drużynowych. Ale i w nauce jesteśmy w czołówce. Nie wygrywamy tej klasyfikacji, ale również dlatego, że jak już wspomniałam wcześniej, nie uciekamy od problemów, przyjmujemy mniej uzdolnioną młodzież, w pomocy widzimy sens naszej pracy.
Pani mówi to wszystko z takimi emocjami jakby opowiadała Pani o swoim domu, o swojej rodzinie…
- Bo ta szkoła to naprawdę mój drugi dom. Od sześciu lat mam przyjemność być dyrektorką, ale tak naprawdę byłam jedną z osób, która od podstaw tworzyła tę szkołę. Pracowałam w międzyczasie w kuratorium, byłam wicedyrektorką Wydziału Edukacji, Turystyki i Sportu Urzędu Miejskiego, ale koniec końców wróciłam tu gdzie mi jest najlepiej.
Lubię dzieci, lubię ludzi, jestem osobą otwartą. Jestem wierna wartościom i tradycjom. Znam problematykę od podszewki, jestem dyrektorem, nauczycielem, wizytatorem, a przede wszystkim mamą dwójki dorosłych już dzieci.
Co w takim razie skłoniło Panią, żeby kandydować w tegorocznych wyborach samorządowych? (Aurelia Michałowska kandyduje w wyborach do Sejmiku Województw Mazowieckiego z listy Prawa i Sprawiedliwości – przyp. GAS)
- Na tym polu jestem absolutną debiutantką, a zaznaczam też, że jestem osobą bezpartyjną. Nie ukrywam jednak swoich prawicowych poglądów, jestem im wierna, a bliskie są mi wartości głoszone przez Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego gdy pojawiła się propozycja kandydowania z list PiS, zgodziłam się.
Znam problematykę oświaty, ale angażuję się również sport, kulturę, turystykę, inwestycje. Chciałabym zająć się szeroko pojętą tematyką pomocy ludziom, rodzinom niewydolnym wychowawczo. Zaangażować się w propagowanie relacji międzyludzkich, wartości rodziny w społeczeństwie, zdrowego trybu życia, integracji. Na wszystkich tych polach jest sporo do zrobienia.