Drugie miejsce zajęła Anna Niklewska, a trzecie Natalia Rowińska - obie z Radomia. Jury przynało także trzy wyróżnienia dla: Aleksandry Sowy, Julii Dzik i Ewy Rybińskiej. Tekst dyktanda jak zwykle przygotował prof. Jerzy Markowski, członek Rady Języka Polskiej przy Polskiej Akademii Nauk. W tym roku tematem dyktanda była pogoda i różnorodne zjawiska atmosferyczne z nią związane.
Tekst dyktanda:
Aktualne czy nieaktualne?
"Czyżby był w ostatnim półroczu temat minipogaduszek, ale i ekstraważnych roztrząsań, częstszy niż anomalie klimatyczne, wahania temperatury i ciśnienia, quasi-nawroty klimatu postglacjalnego i subtropikalnego na przemian?
Raz po raz nawracające superupalne dni, gdzieniegdzie trwające nie mniej niż tydzień, prowokowały kiedy niekiedy do formułowania katastroficznych przepowiedni, mających się ziścić z dnia na dzień. Te nierzadkie niby-naukowe histeryczne, ale i chimeryczne ostrzeżenia bywały po prawdzie zhejtowane przez co rozsądniejszych na wpół wykształconych internautów meteorologów, jednakowoż nie wpłynęło to najwyraźniej na skonfundowanych i zestrachanych czytelników tabloidów.
Ci zaiste wierzyli w koszałki-opałki i czary-mary, nie nieumyślnie, lecz jak najbardziej naumyślnie rozpowszechniane przez współczesnych nostradamusów i pospolitych wróżbitów.Bazując na niewiedzy, zaczęli oni wmawiać nie najmądrzejszym januszom i grażynom, lajkującym wszystko, co miało stempel „nierozwiązane” lub „skrywane przez władze”, że nawet z miniobserwacji chmur można wywróżyć ekokatastrofę.
Niewinne cumulusy to według nich zapowiedź maksizawirowań meteorologicznych, a stratocumulusy, które co prawda przynoszą z rzadka przelotne opady, miałyby powodować nieprzewidywalne zmiany klimatyczne, i to takie na rachu-ciachu, z dnia na dzień.
Toteż nie dziwota, że Biuro Prasowe Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej musiało co i rusz wydawać uspokajające komunikaty, dotyczące nie aktualnych, lecz zasadniczych zmian klimatycznych. Bo wprawdzie prognozy hydrologiczno-meteorologiczne krótko- i średnioterminowe nastrajają nieoptymistycznie, ale straszenie powtórką biblijnego Armagedonu czy też wszechogarniającego nowego potopu jest dalece nieuzasadnione.
A takie hocki-klocki i nierzadko żerowanie na zrozumiałym skądinąd ludzkim niepokoju powinny bez wątpienia podlegać osądowi nie tylko moralnemu, lecz także prawnokarnemu. No i sami Państwo widzą, że temat klimatyczno-katastroficzny, jakkolwiekbyśmy się starali go pominąć, wraca niczym wańka-wstańka. Bylebyśmy się nim za bardzo nie przejęli, bo na razie przecież „jeszcze w zielone gramy” i obyśmy na przekór wszystkiemu grać nie przestawali".