Problemy z okresowym zalewaniem tegoż tunelu występują praktycznie od początku jego istnienia, czyli od końcówki 1976 roku (wówczas zamiast alei Grzecznarowskiego była tam jeszcze ulica Szkolna). Nawet przy troszkę większych opadach woda bez problemu spływa do kanalizacji. Problem pojawia natomiast wtedy, gdy przejdzie naprawdę spora ulewa. A tak było ostatnio w dniach 19 i 20 czerwca. Jak potem poinformowali meteorolodzy, w niektórych częściach Mazowsza w ciągu kilku godzin spadło tyle wody, ile wynosi... jedna czwarta miesięcznej normy. W internecie można znaleźć wiele informacji z całej Polski, z których wynika, że problem zalewania ulic po takich ogromnych opadach nie dotyczy wyłącznie Radomia. Wszędzie wodociągowcy podkreślają, że żadna kanalizacja deszczowa nie jest w stanie odebrać tak dużej ilości wody w tak krótkim czasie. Czas odgrywa tutaj duże znaczenie, bo gdyby tyle samo deszczu spadło na przykład w ciągu kilku godzin, to woda na bieżąco spływałaby do kanalizacji. Wielka ulewa sprawia zaś, że kolektory wypełniają się błyskawicznie po brzegi i reszta wody pozostaje wtedy na powierzchni. Kiedy tylko poziom w kanalizacji deszczowej zaczyna się zmniejszać po ustaniu opadów, automatycznie woda z jezdni spływa do wpustów.
Niewiele osób wie, którędy przebiega kolektor, do którego trafia woda między innymi z alei Grzecznarowskiego. Nasz pracownik pokusił się o taką analizę historyczno-techniczną, a to pozwoliło rzucić nowe światło na problem zalewania nie tylko tunelu pod torami, ale również Plant i części Śródmieścia. Na początek trochę historii, o której przypomniała przed kilkoma dniami jedna z lokalnych gazet. Przez tereny obecnych dzielnic Glinice, Ustronie, Planty i Śródmieście płynął kiedyś Potok Południowy. W latach dwudziestych XX wieku, a zatem już prawie 100 lat temu postanowiono go jednak ukryć w ziemi, by pozyskać cenne grunty pod inwestycje, takie jak budowa Fabryki Broni, bloków na Plantach czy parku i stadionu. Powstał więc duży podziemny kolektor (o jego wymiarach piszemy w dalszej części artykułu), w którym nawet podczas suszy wciąż słychać szum wody. To oznacza, iż Potok Południowy nadal istnieje, tyle że go nie widać. Jedynymi pozostałościami po nim są otwarte koryta za Centrum Handlowym M1, przy kościele na Ustroniu i w parku w tejże dzielnicy. Pełnią one jednak bardziej funkcje retencyjno-rekreacyjne, bo kolektor biegnie też obok nich.
Prześledźmy zatem przebieg tego kanału. Biegnie on od strony Glinic za centrum M1, pod aleją Grzecznarowskiego, następnie obok oczka wodnego przy kościele Świętego Rafała Kalinowskiego, pod parkiem na Ustroniu i wzdłuż ulicy Czarnej. Naprzeciw warsztatów szkolnych przechodzi pod torami (niedaleko wspomnianego tunelu), a potem biegnie pod placem Ołdakowskiego (obok kina Helios), ulicą Broni, parkiem na Plantach i parkingiem KRUS. Dalszy fragment kolektora przechodzi pod Podwalną, Kanałową (nazwa nie jest przypadkowa), Limanowskiego, placem Kotlarza oraz Mireckiego. Wylot kanału do rzeki Mlecznej znajduje się w parku Stary Ogród (pomiędzy mostkiem a ulicą Wernera).
Nie jest to byle jaki kolektor, bo z racji tego, że zbiera wody opadowe ze sporej części miasta, jego rozmiary są dość pokaźne. Przykładowo: w zachodniej części Ustronia jest to rura o średnicy 180 centymetrów, ale od Plant kanał ma już wymiary 1,5 na 2,4 metra (i takie parametry zachowane są już na jego całym dalszym odcinku - aż do ujścia). W takim kolektorze może zmieścić się bardzo dużo wody, ale wszystko ma swoje granice. W trakcie ostatnich nawałnic rzeka Mleczna w Starym Ogrodzie mało co nie wylała się z dość głębokiego koryta. Taki poziom sprawił, że odpływ z kanału był mocno utrudniony i w kilku miejscach w mieście ciśnienie wyrzucało nadmiar wody na jezdnie (podnosząc nawet ciężkie pokrywy od włazów). Uliczne "fontanny" były między innymi na skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Planty, w pobliskim parku, na przedłużeniu ulicy Chałubińskiego, u zbiegu ulic Podwalnej i Kanałowej, Kanałowej i Krakowskiej oraz Limanowskiego i Wałowej. Jak widać, wszędzie było to w śladzie płynącego pod ziemią Potoku Południowego... Warto zaznaczyć, że jest to jeden z największych kolektorów w mieście, a mimo tego czasami on też się przepełnia.
W komentarzach pod doniesieniami medialnymi o zalanym tunelu pojawiały się między innymi zarzuty, że to MZDiK nie robi nic, żeby poprawić odpływ wody z tego fragmentu alei Grzecznarowskiego. Wyjaśniamy zatem, że od roku 2008 eksploatacją miejskiej sieci kanalizacji deszczowej zajmuje się spółka Wodociągi Miejskie. W gestii MZDiK jest jedynie utrzymanie wpustów i przykanalików. Zwiększenie średnicy kanału odprowadzającego deszczówkę z tunelu pod linią kolejową nie byłoby możliwe bez całkowitego zamknięcia tej ruchliwej arterii dla ruchu na długi okres. Nie oznacza to jednak, że w przypadku takich nawałnic jak ostatnio, problem by się rozwiązał, skoro kanał na Plantach znów mógłby się przepełnić. Między innymi z tego powodu Radosław Witkowski, prezydent Radomia, polecił Wodociągom Miejskim opracowanie innego skutecznego rozwiązania. - Jedną z propozycji jest budowa pod placem Ołdakowskiego dużego podziemnego zbiornika, który w czasie obfitych opadów będzie gromadził nadmiar wody. Myślę, iż w ciągu dwóch lub trzech najbliższych lat problem zalewania tunelu będziemy mieli już rozwiązany - zapowiedział Radosław Witkowski.
MZDiK