"Wykonawca spółki PKP PLK w sobotę od samego rana odsłaniał ustawione kilka dni wcześniej tablice objazdowe, aby kierowcy wiedzieli, którędy należy objeżdżać zamknięty wiadukt. Przed godziną 11:00 - po sprawdzeniu, że wszystkie znaki są gotowe - pracownicy wykonawcy przystąpili do ustawiania zapór drogowych w poprzek jezdni. Prace odbyły się po uzgodnieniu z obecnymi na miejscu funkcjonariuszami policji, a także z pracownikami Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Jednym z ostatnich pojazdów, które przejechały przez wiadukt przed jego fizycznym zamknięciem, była pługopiaskarka (sprzęt wyjechał na drogi od razu po rozpoczęciu się śnieżycy, ale opady były na tyle intensywne, że zanim sól drogowa zaczęła działać, to topniejącą warstwę już przykrywał kolejny biały puch). Pomimo niekorzystnych warunków wszystko odbyło się zgodnie z planem i - tak jak zapowiedzieliśmy - około 11:00 wiadukt został zamknięty.
Niestety, jak to często bywa w przypadku tego typu zmian, wielu kierowców nie zwróciło uwagi na oznakowanie ulic i dojeżdżało do samych zapór, mimo że na prostym odcinku było widać je już z daleka. To albo efekt jazdy na pamięć, bądź posługiwania się tylko wskazaniami GPS. Zaskoczeni kierujący bezradnie rozkładali wtedy ręce, denerwując się zapewne tym, że "nigdzie nie było żadnych informacji". Tymczasem żółte tablice objazdowe stoją między innymi przy ulicach Żółkiewskiego, Zbrowskiego, Chrobrego, 11 Listopada, Żwirki i Wigury, Struga i 25 Czerwca. Przed dojazdem do wiaduktu są natomiast znaki informujące o "ślepej drodze". Poza tym komunikaty o terminie planowanych zmian w organizacji ruchu na Gołębiowie już od kilku dni były nie tylko na naszej stronie, lecz również we wszystkich lokalnych serwisach internetowych i na Facebooku. Rozesłane przez nas komunikaty opublikowały też media: prasa, radio oraz telewizja (ponadto standardowo informujemy o tym służby ratunkowe). Niestety, brak patrzenia na znaki mścił się nie tylko na indywidualnych użytkownikach, bo zawracać musieli nawet zawodowcy: kierowca TIR-a i karetki na sygnale!
Aby nikt nie próbował omijać zapór drogowych, zostały one postawione dość blisko siebie, a z jednej strony wręcz w dwóch rzędach. Dodatkowo wykonawca spółki PKP Polskie Linie Kolejowe ma tuż za nimi wysypać jeszcze piasek albo kruszywo. Chodzi o to, aby po rozebraniu wiaduktu ktoś, kto ewentualnie samowolnie odsunie bariery i będzie chciał pomimo zakazu przejechać przez plac budowy, nie spadł ze stromej skarpy do dość głębokiego wąwozu kolejowego.
Na oznakowanych objazdach sygnalizacja świetlna została przeprogramowana w celu dostosowania jej do natężenia ruchu. Nie oznacza to jednak, że dzięki temu będzie możliwe całkowite uniknięcie korków. Objazdy są wyznaczone w obu kierunkach, więc na przykład ulicą 11 Listopada jadą kierowcy udający się w kierunku ulicy Żółkiewskiego, zaś w tym samym czasie ulicą Zbrowskiego poruszają się pojazdy w stronę centrum Radomia. Wiadomo, że każdy kierowca chciałby, żeby to jego wlot na dane skrzyżowanie był uprzywilejowany, lecz potrzeby muszą być zrównoważone. Im bardziej będzie wydłużone zielone światło dla jednego kierunku, tym dłużej na czerwonym będą musiały stać pojazdy jadące w przeciwną stronę. Kierowcy muszą mieć świadomość, że w obecnej sytuacji korki mogą mieć nawet po 400 metrów długości (takie wyliczenia dla ulicy Zbrowskiego przedstawiali projektanci robiący symulacje na zlecenie PKP PLK). Przeprogramowanie świateł pozwala na przejazd na zielonym większej liczby aut niż przed zmianami, ale jeżeli zator w godzinach szczytu będzie miał prawie pół kilometra długości, to wiadomo, że nie uda się przejechać podczas jednej albo nawet dwóch zmian świateł. Dlatego ponownie zachęcamy do korzystania - jeżeli to możliwe - z objazdów alternatywnych, na przykład z alei Wojska Polskiego, z której można skręcić w Lubelską lub Słowackiego do centrum.
Z powodu zamknięcia wiaduktu nowymi trasami do odwołania kursują też autobusy linii 10, 17, 22 i 26 (linia 21 jeździ nadal dotychczasowym objazdem, a linia 9 kończy wszystkie kursy na Gołębiowie I). Jak już informowaliśmy, projekt zakładał zróżnicowanie tras objazdowych, żeby wszystkie autobusy nie utknęły w tym samym korku na Zbrowskiego. Wcześniej trudno było przewidzieć, jak rzeczywiście rozłoży się natężenie ruchu w tym rejonie miasta, więc będziemy teraz je obserwować. Jeżeli będą potrzeby ewentualnych dalszych zmian tras, to nie wykluczamy ich wprowadzenia. Należy jednak pamiętać, że do powrotu stałego układu komunikacyjnego w tym rejonie miasta zawsze jakiś fragment trasy będzie musiał być pomijany. Trudno w tej sytuacji pogodzić oczekiwania mieszkańców Gołębiowa I, którzy mają do dyspozycji nieco mniej autobusów, z oczekiwaniami pracowników wielu zakładów w strefie przemysłowej w rejonie ulicy Fołtyn, którzy potrzebują dotrzeć i powrócić z pracy na tyle szybko, na ile jest to tam teraz faktycznie możliwe.
Pasażerów autobusów również prosimy o uważne czytanie komunikatów, które zostały wywieszone na wszystkich przystankach nieobowiązujących od 30 stycznia dla którejś z wyżej wymienionych linii. Zacytujmy fragment pewnej interwencji od pasażerki: "Dlaczego w dniu dzisiejszym autobus linii 17 nie jechał stałą trasą? (...) Chyba należałoby wywiesić jakąś informację? Marzłam godzinę na przystanku". Pani dodała na koniec, że "autobus zmienia sobie trasy bez uprzedzenia". Sprawdziliśmy: żółta kartka z komunikatem nadal wisi na przystanku, którego dotyczyła ta skarga. Jeśli pasażerka faktycznie czekała tam cierpliwie aż godzinę i w tym czasie nie zdążyła dostrzec informacji, to wydaje się to dość zaskakujące. Jeśli chodzi o rzekomą zmianę "bez uprzedzenia", to przypomnijmy, iż stosowne komunikaty już od kilku dni są na wyświetlaczach SDIP na przystankach i na dolnych paskach monitorów w autobusach. Pisały o tym lokalne gazety i serwisy internetowe, a ponadto mówiły radio i telewizja. Warto czasami sprawdzać te źródła...
Reagując na pisane nieraz w bardzo oskarżycielskim tonie komentarze na wielu portalach internetowych, jeszcze raz informujemy, że inwestorem prac na Gołębiowie jest spółka PKP Polskie Linie Kolejowe. Właścicielem większości jej akcji jest Skarb Państwa. Decyzja o konieczności zamknięcia wiaduktu łączącego ulice Struga i Kozienicką została podjęta przez PKP PLK, a nie przez prezydenta Radomia lub MZDiK, jak zarzucali ostatnio internauci. Przygotowanie projektu organizacji ruchu, oznakowania objazdów i innych niezbędnych prac leżało po stronie zarządcy kolejowego. Żadna pora na zamknięcie nie jest dobra, ale kiedyś trzeba to zrobić. Dzięki temu, że inwestycja ruszyła teraz, a nie kilka miesięcy wcześniej, nie mamy jednocześnie zamkniętych aż dwóch wiaduktów - tego i na alei Wojska Polskiego.
Kolejarze przebudowują linię nr 8 między Radomiem a Warszawą, a nowa przeprawa nad nimi jest bardzo potrzebna, ponieważ zamiast jednego toru i biegnącej równolegle bocznicy będą tam niebawem dwa tory plus bocznica. Wiadukt musi być zatem wyburzony, bo taka infrastruktura nie zmieściłaby się pod nim. Nowa przeprawa będzie dużo dłuższa (dzięki porozumieniu z miastem PKP PLK poprowadzi go także nad przyszłym odcinkiem trasy N-S) i szersza (będą trzy pasy jezdni dla pojazdów zamiast dotychczasowych dwóch!). Pod wiaduktem powstanie poza tym nowy przystanek kolejowy Radom-Gołębiów, dlatego z nowego obiektu nad torami będzie możliwe zejście na peron. Według obecnych zapowiedzi inwestora, czyli spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, wszystko ma być gotowe w trzecim kwartale tego roku."