Inwestycja wpisana w przedwyborczy kontrakt PiS dla Radomia, w tym roku doczeka się rozpoczęcia przez władze miasta z PO. Ale zamiast odtrąbić sukces, wspólny sukces, obu stronom przysłoniły go polityczne spory napędzane przez perspektywę zbliżających się wyborów samorządowych. Ale po kolei.
Po sesji prezydent Radosław Witkowski powiedział: - To historyczna chwila, bo jest to inwestycja długo wyczekiwana przez mieszkańców Radomia, ale nie tylko, bo to droga międzynarodowa. Udało się dzięki współpracy ponad podziałami z marszałkiem Adamem Bielanem pozyskać 93 mln zł z budżetu państwa na 80% kosztów inwestycji. My jesteśmy gotowi zrealizować swoją część, tj. pozostałe 20% i rozpocząć inwestycję. W środę uruchamiamy procedurę przetargową - wysyłamy do Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej zgłoszenie takiego przetargu.
Jednak, jak zwracają uwagę radni PiS, choć cieszą się z inwestycji, wcale sprawa nie przedstawia się tak różowo. - Ja kibicuję tej inwestycji i jak najszybszej realizacji, ale uważam, że władze miasta niewątpliwie popełniły błąd. Jeśli minister przyzna mieszkańcowi rację, to będziemy mieli do czynienia z opóźnieniami. W mojej ocenie doszło do zaniedbania ze strony miejskich urzędników - mówi Jakub Kowalski, radny i szef kancelarii Senatu.
O co chodzi? Otóż na sesji dowiedzieliśmy się, że jeden z mieszkańców zaskarżył pozwolenie na budowę u ministra infrastruktury.
Przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Wójcik tak to skomentował: - Karmieni byliśmy informacjami, że winny jest wojewoda, a co byłoby, gdyby wojewoda o te 30 dni wcześniej podpisał umowę? Czy przyśpieszyło by to prace? Nie, ponieważ nie posiadamy prawomocnego pozwolenia na budowę. Sytuacja dla mnie jest niedopuszczalna, ktoś dopuścił się zaniedbań. Oby ministerstwo nie uznało racji osobie, która skarży, bo jeśli je uzna, to pieniądze na aleję Wojska Polskiego nam przepadną. To niedopuszczalne - grzmi Dariusz Wójcik.
Spór o tryb
Zdaniem PiS, sytuacji takiej można było uniknąć. - Wystarczyło zawnioskować o tryb rygoru natychmiastowej wykonalności - mówi Jakub Kowalski i tłumaczy: - W zasadzie dzisiaj wszyscy wnioskodawcy, którzy występują o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej, wnioskują o ten tryb. Nie rozumiem dlaczego władze Radomia tego nie zrobiły. Pozwoliłby on, bez względu na wszystkie odwołania i protesty, przystąpić do realizacji inwestycji bez opóźnień, a dopiero później na wypłatę ewentualnych odszkodowań tym, którzy mieli rację wnosząc ten protest.
Prezydent Witkowski jest jednak zupełnie przeciwnego zdania. - Nie było potrzeby skorzystania z trybu natychmiastowej wykonalności, ponieważ występowaliśmy o ten dokument kilka miesięcy temu. Wtedy jeszcze nie było zapewnione finansowanie i w tej sprawie wszystko zostało przez moich urzędników zrobione zgodnie z literą prawa. Dziś mamy pieniądze i rozpoczynamy procedurę przetargową. Nie chcemy zmarnować nawet jednego dnia - tłumaczy prezydent. Jego zdaniem, jeśli minister uzna skargę mieszkańca, trzeba będzie wprowadzić zmiany do projektu, co inwestycję tylko "lekko opóźni".
Czy odwołanie mieszkańca było skuteczne, okaże się najpóźniej 30 marca. To termin, w którym minister infrastruktury ma rozstrzygnąć sprawę. - 1 kwietnia będziemy wiedzieli, na czym stoimy, natomiast niezwłocznie rozpoczynamy procedurę przetargową. Nie chcemy zmarnować nawet jednego dnia w tej sprawie - dodał prezydent.
- Każdy samorząd występuje o rygor natychmiastowej wykonalności, po to, żeby można było bez opóźnień przystąpić do inwestycji i ewentualnie zabezpieczyć pieniądze na odszkodowania. W tej chwili czegoś takiego już nie możemy zrobić. Decyzja ministra będzie orzeczeniem ostatecznym. Jeżeli przyzna rację osobie skarżącej, trzeba będzie robić od nowa projekt i występować o pozwolenie na budowę. Myślę, że zejdzie nam z tym przynajmniej do końca roku - stwierdził przewodniczący Wójcik.
O co chodzi w odwołaniu?
Odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Konrad Frysztak, tak wyjaśnia, czego dotyczy protest: - W przypadku Wojska Polskiego złożyliśmy wniosek ze specustawy ZRID, tzn. przejmujemy grunty z mocy prawa. W tej chwili wojewoda będzie wystawiał decyzje administracyjne dotyczące wysokości odszkodowania dla właścicieli nieruchomości. Mieszkaniec ul. Porannej odwołał się od tego, że na wysokości jego posesji nie ma ekranu dźwiękoszczelnego. Decyzja z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska mówi wprost, że po zakończeniu inwestycji, będzie trzeba przeprowadzić badania i na tej podstawie okaże się, czy ekrany trzeba będzie dostawiać, czy nie.
Wiceprezydent jest pewny pozytywnej dla miasta decyzji ministra: - Jestem bardzo spokojny, bo ani miasto składając wniosek, ani projektant, który dochował szczególnej staranności, nie popełniły żadnego błędu. To bardzo rzadka sytuacja, ale pochwalę również tutaj wojewodę, gdyż też nie popełnił błędu. Jestem więc spokojny, że minister bardzo szybko przyzna nam rację.
Mocne słowa
Wtorkowe jednomyślne głosowanie radnych i wpisanie pieniędzy do wieloletniej prognozy finansowej oraz do budżetu, ostatecznie pozwala ogłosić przetarg na wykonawstwo (wykonawcy mają 40 dni na zgłaszanie ofert). Najprościej rzecz ujmując, wszyscy radni byli "za", by można było ogłosić przetarg i aby pieniądze nam nie przepadły, ale już zupełnie inaczej widzą najbliższą przyszłość inwestycji. Padają przy tym mocne słowa.
- Już teraz wiemy, dlaczego prezydent opóźniał tak tę inwestycję, dlaczego nie chciał, żeby ta sesja się odbyła. Wystarczyło powiedzieć, że popełniliśmy błąd. Ten, co nic nie robi, błędów nie popełnia. Każdy z nas popełnia błędy, ale trzeba się do tego przyznać i spróbować naprawić. Ale wspólnie, razem, a tutaj próbowano nas oszukiwać. Dopiero z ministerstwa dowiedzieliśmy się, że takie odwołanie wpłynęło. Sytuacja niedopuszczalna, skandal, jakiego w tym mieście nie było. Pieniądze, które otrzymaliśmy, są zagrożone.
Wiceprezydent Frysztak nie pozostał dłużny. Dopytywany, o to co się stanie, gdy jednak decyzja ministra będzie negatywna dla miasta, stwierdził: - Przez trzy lata nie zrobiliśmy nic, co byłoby niezgodne z prawem. Również przekonał się o tym wojewoda Sipiera w słynnej sprawie przed WSA (o wygaszenie mandatu prezydenta Witkowskiego - przyp. red.). Ze spokojem czekam na decyzję ministra, to jest tak oczywiste, że jeżeli będzie inaczej, będę mógł mówić, że jest to zła wola ministerstwa.
Mamy więc sukces, który każda ze stron chciałby w jak największym stopniu przypisać sobie i jednocześnie wbić szpilkę konkurencji. Tylko co zwykli mieszkańcy z tego zapamiętają? "Dostali 100 mln i już się pożarli" - skomentował jeden z moich sąsiadów.
Trochę historii
Zgodnych działań i wypowiedzi trudno się zresztą doszukać od początku, gdy tylko pojawiły się plany tej inwestycji. Jak PiS namawiał prezydenta, by brał 50% dofinansowania - to Radosław Witkowski uparł się, że to za mało. Ostatecznie okazało się, że prezydent zrobił dobrze, bo udało się wylobbować w rządzie 80%. Plus dla niego, ale jednocześnie duże brawa dla PiS za "załatwienie" tych 93 mln zł.
To był wspólny sukces PO i PiS, ale oczywiście zaraz musiała się znaleźć łyżka dziegciu. Prezydent dziękował bowiem tylko wicemarszałkowi senatu Adamowi Bielanowi, zupełnie pomijając pozostałych radomskich parlamentarzystów partii Jarosława Kaczyńskiego. Mimo ich bardzo ostrych komentarzy ("prezydent jest szkodnikiem","ma myślenie na granicy z chorobą psychiczną"), Radosław Witkowski retoryki nie zmienił i wciąż, wspominał tylko o "współpracy ponad podziałami" z marszałkiem Adamem Bielanem".
W tym czasie PiS nie pozostawał dłużny i domagał się ogłoszenia przetargu wskazując na "nieudolność władz miasta" i przekonując, że można to zrobić bez podpisania umowy z wojewodą i odpowiednich zapisów w budżecie. Oczywiście prezydent okopał na przeciwległym brzegu orzecznictwa, natomiast wiceprezydent Frysztak zaczął odliczać na Facebooku ile dni, wojewoda przetrzymuje umowę przed jej podpisaniem.
Efekt tego ping ponga był kuriozalny. Na podpisanie umowy o przekazaniu dla Radomia 93 mln ze Skarbu Państwa prezydenta nie zaproszono. Pominięty Radosław Witkowski przez kilka dni groził niepodpisaniem umowy, tłumacząc to budzącymi wątpliwości prawnymi zapisami i nieprzekazaniem mu przez wojewodę kompletu dokumentów. Rozgrzał tym do czerwoności komentarze adwersarzy, po czym ogłaszając, że dokumenty już wszystkie otrzymał, umowę podpisał.
I tak już będzie do wyborów
Ci z obserwatorów sceny politycznej, którzy mieli nadzieję, że zgodne wpisanie przez radnych 93 mln zł do budżetu miasta będzie finałem tego spektaklu, mylili się. Dalej różne interpretacje zaistniałej sytuacji będą paliwem politycznych bojów. Zamiast wspólnie odtrąbić sukces, na czworo dzielić się będzie ekran dźwiękoszczelny przy ul. Porannej. Cóż wybory za pasem, każda ze stron politycznego sporu musi odegrać przed wyborcami swoją role, spolaryzować swe stanowiska. Szkoda tylko, iż wciąż zapominają, że wyborcy też swój rozum mają.
Dlatego warto by było, przyjąć do wiadomości to co jest oczywiste - przebudowa Wojska Polskiego to już projekt, który wystartował. Inwestycji nic nie zatrzyma. Za to wszystkim zaangażowanym z obu stron, należy się pochwała i słowa uznania. Szkoda tylko, że politycy zepsuli sobie to święto i szansę na pokazanie ludziom, że w polityce można zrobić coś ważnego ponad podziałami i bez niepotrzebnych animozji. I na koniec prośba, pewnie naiwna - nie zróbcie tego samego z budową oddziału rehabilitacji.