"Dlaczego w Radomiu mamy tylko dwa szpitale, podczas gdy w Kielcach jest ich pięć? Dlaczego w Radomiu mamy tylko jedną publiczną wyższą uczelnię, i to niskiej rangi – uniwersytet „przymiotnikowy”? A Kielce mają oddzielny klasyczny uniwersytet i politechnikę. I ponad trzy razy więcej studentów. Dlaczego Kielce mają filharmonię, ogród botaniczny, centra nauki, regionalne rozgłośnie Polskiego Radia i Telewizji Polskiej? Odpowiedź jest jedna: Kielce są miastem wojewódzkim. A Radom to wciąż „miasto z wyrokiem”…
W polskich uwarunkowaniach status wojewódzki to „koncesja na rozwój”. Porównanie Radomia z miastami wojewódzkimi, i to tymi mniejszymi – z Kielcami, Opolem, Rzeszowem, Toruniem – jest druzgocące. Wyposażenie w infrastrukturę publiczną o znaczeniu regionalnym, wielkość inwestycji i środków trwałych w przedsiębiorstwach na mieszkańca, stopa bezrobocia, a nawet wizerunek miasta w opinii publicznej – w każdym zestawieniu jesteśmy na ostatniej pozycji. Takie same wyniki daje porównanie wsparcia publicznego, w szczególności z funduszy unijnych. Czy jako radomianie jesteśmy gorszymi obywatelami Rzeczpospolitej niż kielczanie bądź rzeszowianie? To dlaczego od kilkudziesięciu lat mamy nieporównanie mniejsze możliwości rozwoju? I dysproporcja wciąż się pogłębia?
Dwie ostatnie dekady przynależności do województwa mazowieckiego przypieczętowały zapaść Radomia. Jego „bogactwo” dla Radomia okazało się złudą. Byliśmy potrzebni Warszawie, by jej rozliczne instytucje miały dostęp do wsparcia przeznaczonego dla biednych regionów. Warszawa przejmowała większość środków unijnych nie tylko w wymiarze bezwzględnym, ale też w przeliczeniu na mieszkańca. I to nie był błąd systemu, ale jego założenie. Temu służyło ustalanie kluczowych projektów w wąskim gronie przedstawicieli urzędów marszałkowskiego i miasta Warszawy. Temu służył tryb konkursowy i poziom komplikacji wniosków: wygrywał ten, kto miał lepsze kadry i pieniądze na ekspertów, a nie ten naprawdę potrzebujący.
Jak wyjść z tego impasu? Musimy odzyskać status miasta wojewódzkiego! W Polsce tylko miasta wojewódzkie traktowane są poważnie. Sposobem na odzyskanie statusu wojewódzkiego jest podział województwa mazowieckiego. Nawet jeśli nie jest to rozwiązanie optymalne, w tej chwili tylko ono jest proponowane, zatem należy je popierać z całą stanowczością. Województwo będzie policentryczne, z siedzibami władz prawdopodobnie w Płocku i Radomiu, a z wybranymi urzędami w innych miastach – z korzyścią dla wszystkich. Problem dużych odległości należy rozwiązać tworząc biura obsługi petenta w delegaturach urzędów marszałkowskiego i wojewódzkiego – z gwarancją załatwienia wszystkich spraw na miejscu. Wówczas podział województwa będzie oznaczał przybliżenie urzędów do mieszkańców, którzy dotychczas musieli jeździć do Warszawy.
Bo w Warszawie było wszystko. Władze województwa przez dwadzieścia lat miały dość czasu, bo dokonać deglomeracji instytucji wojewódzkich. Mogły wybudować w Radomiu szpital kliniczny, filharmonię czy stadion. Nic takiego nie miało miejsca. Jak obłudnie brzmią teraz lamenty władz marszałkowskich, że oto powstanie województwo niemające stosownej infrastruktury! Właśnie o to chodzi, by szpitale, uczelnie i inne dobra publiczne zaczęły powstawać nie tylko w Warszawie.
Że województwo będzie za biedne – to kolejne kłamstwo. Będzie mieścić się w średniej wielkości polskich województw. Jego dochody i poziom zrównoważenia budżetu będą należały do przeciętnych. Wykazały to analizy niezależnych ekspertów powstałe na zlecenie Kancelarii Senatu RP. Przeciwne twierdzenia, mające wykazać „biedę” nowego województwa, opierają się na błędnych założeniach. Po pierwsze porównywanie proporcji dochodów dwóch nowych województw powstających z podziału nie jest trafne. Przecież „warszawskie” będzie znacznie przewyższać dochodami większość obecnych województw, nie tylko nasze. Po drugie błędne jest zakładanie proporcjonalnego podziału wydatków obecnego województwa, ponieważ wielki „komin” wydatkowy mazowieckiego (ponad wszystkie inne województwa) związany jest z Warszawą.
Choćby przez wydatki na Koleje Mazowieckie, które dla pasażera są najdroższe w Polsce. Poza tym obsługują głównie aglomerację warszawską. Co oczywiście jest zrozumiałe, tylko dlaczego płaci na to całe województwo? Tymczasem w relacji Radom–Warszawa spółka KM proponuje nam stare „kible” zatrzymujące się na każdym przystanku. I to ma być standard podróży między dużymi europejskimi miastami odległymi o 100 km?
Na szczęście podział województwa będzie sprzyjać racjonalnej organizacji transportu publicznego. Z mocy ustawy przewozy między Radomiem a Warszawą będą miały status międzywojewódzkich, a ich organizatorem będzie minister transportu. Ten zleca je spółce PKP Intecity. Tak jest na przykład między Łodzią i Warszawą: kursuje tam ponad 30 par pociągów pospiesznych na dobę. A granica województw nie przeszkadza łodzianom jeżdżącym do pracy w Warszawie.
Pojawia się też zarzut, że nowe województwo będzie musiało być dotowane. Ale dotowanie obszarów słabiej rozwiniętych jest uznawane za słuszne w Polsce i Unii Europejskiej. Jednak obszary zewnętrzne województwa mazowieckiego były tego przywileju w dużym stopniu pozbawione. Co gorsza dokładały się do „janosikowego”, które płaciło bogate mazowieckie. Tymczasem z wielkiego wsparcia korzystała Polska Wschodnia, o zupełnie podobnej sytuacji jak region radomski. Czy to jest sprawiedliwe? Obszar nowego województwa powinien być dotowany niezależnie od układu terytorialnego. Co więcej powinniśmy domagać się wyrównania strat związanych z brakiem dostępu do wsparcia przez ostatnie dekady.
Ale w sprawie statusu wojewódzkiego i tak nie chodzi (tylko) o pieniądze! Ważna jest realna samorządność regionalna. W obecnym województwie przewaga wielkościowa, kadrowa i instytucjonalna Warszawy jest tak duża, że samorządność reszty regionu jest fikcją. Samo-rządzi się Warszawa, inni nie mają nic do powiedzenia. Dla Warszawy reszta województwa ma charakter co najwyżej „powiatowy”. Warszawa nie dostrzega potrzeby rozwoju Radomia jako dużego miasta. Nie chodzi zatem jedynie o dostęp do środków finansowych, ale o cele ich wydatkowania. Lepiej mieć mniejszy budżet, ale gospodarować nim samemu.
Podsumowując: mamy świadomość, że nasz głos będzie mniej słyszalny niźli medialna burza czyniona przez przeciwników podziału województwa. Za nimi stoją urzędy, instytucje, media – wszystko kupione za publiczne pieniądze. Za nami – „tylko” argumenty merytoryczne i poczucie godności Radomian. Ale mamy nadzieję, że tym razem sprawiedliwość zwycięży."