Jak opowiada pani Marta, w grudniu jej mama Teresa źle się poczuła, w związku z tym trafiła do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu. Przed świętami miała przejść operację. - Przez dwa tygodnie mamie systematycznie wykonywano badania na koronawirusa, wszystkie były negatywne. Aż ostatni test wyszedł pozytywny, mamę zarażono - mówi Marta Ratuszyńska.
To właśnie wtedy panią Teresę wypisano do domu, jak twierdzi pani Marta, bez uprzedzenia. Podczas świąt zarówno ona, jak i mąż pani Teresy byli "przerażeni" stanem kobiety. - Baliśmy się, co będzie, jak sami zachorujemy, kto wtedy się nami zajmie? Czy czeka nas śmierć w domu? Nie dostaliśmy żadnej kroplówki, sanitariusze zostawili torbę i dokumenty przed drzwiami i odjechali - dodaje pani Marta.
Na przełomie 2020 i 2021 r. stan pani Teresy stale się pogarszał, jednak za każdą próbą wezwania karetki odmawiano przyjazdu. - Nikt nie chciał nam pomóc. 3 stycznia, kiedy znowu odmówiono przysłania karetki, zawiozłam mamę samochodem do szpitala covidowego przy ulicy Tochtermana. Została przyjęta na oddział - mówi Marta Ratuszyńska. Jednak to właśnie tam zmarła z powodu COVID-19. - Moja mama była jeszcze młodą kobietą, pracowała. A teraz nie żyje - dodaje.
Zawinił szpital?
Marta Ratuszyńska twierdzi, że to właśnie szpital na radomskim Józefowie jest winny w tej sprawie. Złożyła zawiadomienie do prokuratury.
- Złożyłam doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, przez Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu, polegające na narażeniu Teresy Ratuszyńskiej przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nią, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi pani Marta. Wystąpiła także o objęcie postępowania szczególnym nadzorem przez Prokuratora Generalnego.
- Proszę wszystkich o pomoc, bo za chwilę taka tragedia, jak mojej rodziny, może spotkać was, waszych rodziców, dziadków. Apeluję, aby zgłaszać się do mnie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Proszę osoby zaangażowane społecznie, politycznie, aby pomogły i wdrożyły działania naprawcze, bo za chwilę będziemy umierać w domach, albo pod płotem - mówi.
Reakcja szpitala
- Stan zdrowia osoby, która zmarła w szpitalu przy ulicy Tochtermana, a wcześniej przebywała w naszym szpitalu, nie może być przedmiotem moich komentarzy. Mówiąc o tym, złamałbym prawo i tajemnicę lekarską. Faktem jest jednak, że odpowiedzialność za wypisywanie ze szpitala pacjentów, ciąży na lekarzu. To on, według swojej najlepszej wiedzy kieruje takie osoby do szpitala covidowego, bądź do izolacji domowej. W tym przypadku zdecydował o wypisaniu pacjentki do domu, w stanie ogólnie dobrym - tłumaczy Łukasz Skrzeczyński z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.
Jak twierdzi, procedura była zgodna z rozporządzeniem ministra zdrowia z kwietnia ub. r.
- A na potwierdzenie tego, że pacjentka była w dobrym stanie ogólnym niech świadczy to, że kolejne zespoły ratownictwa medycznego, na podstawie informacji osoby dzwoniącej o stanie zdrowia nie podejmowały próby przewiezienia jej do szpitala zakaźnego - dodał Skrzeczyński.