Panie Pośle, jesteśmy w najgorętszym okresie kampanii wyborczej. Spotyka się Pan codziennie z wyborcami. Jakie są reakcje ludzi na te spotkania, co mówią o klasie politycznej, o wyborach, czy pójdą w ogóle do urn?
W większości spotykam się z życzliwością ludzi, ale są też i trudne rozmowy. Trudne są zwłaszcza pytania o 8 lat rządów PO. Ja wtedy byłem w samorządzie i miałem szansę na pomoc, na budowanie naszej części Mazowsza, Ziemi Radomskiej i zawsze znajduje jakąś formułę dialogu i znajduje porozumienie z tymi wyborcami. Oczywiście, nie każdy będzie na nas głosował, część ludzi zawsze będzie nas atakować, ale z każdym trzeba rozmawiać. Nie jest łatwo, bo część ludzi opiera swoją wiedzę tylko na przekazie TVP. On nie zawsze jest rzetelny i nie zawsze jest obiektywny, ale generalnie, są to bardzo dobre spotkanie, ponieważ one też wskazują nam kierunki.
No właśnie, na jakie problemy ludzie najczęściej zwracają uwagę?
Najczęściej oczywiście są to tematy dotyczące służby zdrowia, ale też nauczycieli. W tych rozmowach wychodzi, że nauczycielom, nie tylko nie dodano należnych pieniędzy, ale jeszcze odebrano godność. I teraz nauczyciele nie mają motywacji do tego, żeby wkładać w naukę naszych przyszłych pokoleń, serce i swoją pasję. I to by była najgorsza rzecz, gdybyśmy teraz nie zareagowali. Ja w każdej debacie przedstawicielom PiS zadaję pytanie: co zrobią teraz z nauczycielami? Bo im się należy ta podwyżka, a przede wszystkim należy im się zwrócenie godności, bo to od ich podejścia, zaangażowania, zależy nasza przyszłość, całego kraju, co tu dużo mówić, pokolenia naszych dzieci.
Jakie jeszcze problemy ludzie poruszają? Podwyżki cen?
Najbardziej ludzi niepokoją podwyżki cen prądu. Mali przedsiębiorcy, już dostali powiadomienia o podwyżce w granicach 38%. Oczywiście, te podwyżki, w finalnym efekcie przeniosą się na nas wszystkich, na konsumentów. To my będziemy musieli dopłacić do produktu, do usług, te 38% wynikające z podwyżki prądu. Jeśli mowa o drożyźnie, to osoby z którymi rozmawiam, zwracają uwagę, że pieniądze tracą wartość, że 500+ to już nie to samo, co przed rokiem, że nie mówi się o waloryzacji tej kwoty, a ona jest potrzebna
Wspomniał Pan o debatach wyborczych, w których uczestniczy. W tej kampanii są wyjątkowo spokojne.
Całe szczęście, że te debaty przebiegają w takim wzajemnym szacunku. Natomiast dotyczą one głównie naszych lokalnych, radomskich problemów. Pojawia się wciąż, moim zdaniem, dyżurny temat zastępczy, rzucany co cztery lat, czyli nowe województwo ze stolicą w Radomiu. Te propozycje stolicy padają w zależności od tego, gdzie prowadzi pana prezesa Kaczyńskiego. Są już trzy miasta w koszyku stolic, a jeszcze jest parę dni do końca kampanii. Więc jeszcze mogą dojść dwa miasta.
A tak na poważnie, to trzeba by taką debatę przeprowadzić, w oparciu o analizy i rozpatrując wszystkie ryzyka. Bo zakładamy, że to da nam rozwój naszego miasta, a pod tym hasłem wszyscy się podpisują. Tylko musimy znaleźć odpowiedź, czy takie województwo z wydzieleniem Warszawy, to będzie dla nas szansa, czy niekoniecznie...
Większość dochodów Mazowsza pochodzi z Warszawy.
Tak, 83% CIT-u, który Warszawa wytwarza wraz z obwarzankiem, trafia do nas, na tereny poza Warszawskie. Ale niewątpliwie jeden wniosek się wysuwa - debaty, w których uczestniczą radomianie, pokazują, że w ogóle nie prowadzimy dialogu z miastem, z mieszkańcami. I ja obiecałem, że jeżeli zostanę posłem na następną kadencję, wynajmuję największą salę, jaka jest w Radomiu. Wraz ze współpracownikami przygotujemy spotkanie, przygotujemy ekspertyzy fachowców, zaprosimy ich do dyskusji.
Ale zaprosimy też radomian, bo często jest tak, co wychodzi w tych bezpośrednich rozmowach z mieszkańcami, że fenomenalne rozwiązania proponują ludzie, którzy nie uczestniczą w życiu publicznym. Mają jednak przemyślane sprawy i kierując się czystą logiką, doświadczeniem, fachowością w jakiejś branży, pokazują, jak należałoby rozwiązać dany problem. I tego nam brakuje. Takie spotkania otwarte dla wszystkich, robiłbym raz na kwartał. To będzie taka burza mózgów mieszkańców, z wypracowaniem na koniec wniosków do realizacji.
Dużo mówi się w tych dniach o lotnisku. Przed kilkoma dniami ogłoszono przetarg na budowę terminala. Wszystko wskazuje na to, że duże lotnisko w Radomiu staje się realne.
Kibicuję, żeby to lotnisko powstało. I to nie ma znaczenia, która strona będzie to wykonywała. Uważam za pozytywne każde działanie, które nas zbliża do wybudowania tego lotniska. Tylko, co teraz widzę, jest trochę mało poważne. Przesypywanie piachu w kuwecie, konferencje prasowe, kiedy tak naprawdę efektów nie widać. To wszystko wciąż jest tylko obiecywaniem, grą wyborczą. Teraz nikt nie podejmie żadnej decyzji, nie rozstrzygają się żadne przetargi. To takie niepoważne granie lotniskiem w kampanii wyborczej.
Jak Pan oceni inicjatywę radnych klubu PiS, którzy przedstawili swój pomysł na budżet Radomia w 2020 - dla całego miasta i w poszczególnych okręgach? Chcą teraz przedyskutować to z prezydentem.
Uśmiecham się, bo kolejność jest chyba zupełnie odwrotna. To prezydent proponuje budżet, jaki może zrealizować. Zacząłbym od tego, że pieniądze lubią ciszę. Jeżeli państwo radni mają propozycję, mogą je zgłaszać w poprawkach, w uzgodnieniach podczas prac komisji. Warto też propozycje poddać konsultacjom społecznym.
Radni twierdzą, że to są propozycje, z którymi do nich przychodzą mieszkańcy.
Budżet tworzy ten, który bierze odpowiedzialność za jego realizację, czyli prezydent. On zasięga opinii wyborców. Uważam, pomysł radnych PiS za grę wyborczą. W tym okresie nie powinno się o tym mówić. Na to jest czas w chwili konstrukcji budżetu, mogą wtedy nanosić poprawki.
Na koniec zapytam o Pana przewidywania wyborcze. Różne sondaże różnie pokazują, zależy kto je robi. Waszemu ugrupowaniu w naszym okręgu przydzielają od 1 do 3 mandatów. To zależy od tego, kto wejdzie do Sejmu, na ile PiS wygra wyraźnie, ile procent zdobędzie Lewica, czy PSL przekroczy próg wyborczy.
Patrząc na pracę, jaką wkładają nasi kandydaci, wygląda to bardzo dobrze. Będziemy walczyć do ostatniej godziny, będziemy przekonywać naszych mieszkańców, że warto na nas zagłosować, tym bardziej, że za każdym z nas jest jakiś dorobek dla naszej ziemi, Ziemi Radomskiej. Może mnie jest łatwiej o tym mówić, bo ja byłem wicemarszałkiem Mazowsza, ale wierzę, że ta ciężka praca da nam trzy mandaty do Sejmu i jeden mandat do Senatu. Tego życzę, tym którzy pracowali, ale też życzę mieszkańcom Ziemi Radomskiej, bo warto na nas postawić.
Chciałbym jeszcze zaapelować do wszystkich zaangażowanych w kampanię - nie rwijmy banerów, nie usuwajmy reklam naszych przeciwników politycznych. To nie ma żadnego sensu. Tracimy wszyscy przez to, i pieniądze, i energię, i wzajemny szacunek do siebie. My obiecujemy, że szybko posprzątamy nasze reklamy, ja postaram się w ciągu tygodnia posprzątać swoje reklamy. Żeby był już porządek, żebyśmy wrócili do normalności i wzięli się do pracy na rzecz Radomia i Ziemi Radomskiej.