Była Pani obecna podczas ubiegłotygodniowej konwencji Radosława Witkowskiego, na której przedstawił swój program wyborczy. Mówił m.in. o dzielnicy przemysłowej, systemie komunikacji, mieście przyjaznym wszystkim, sferze kulturalnej. Ile w tym jest pomysłów Nowoczesnej? W końcu jesteście w koalicji popierającej obecnego prezydenta.
Nasze porozumienie to był efekt kompromisu, którego bazą miały być założenia programowe. Był taki moment, gdzie przez chwilę nazywani byliśmy partią chodnikową, bo chcieliśmy reperować wszystkie chodniki. Ta przestrzeń została wymieniona w programie. Tutaj jest zdecydowanie wspólny mianownik między nami a prezydentem.
Czyli pod tym programem prezydenta pani sie podpisuje?
Tak, zdecydowanie tak. To są punkty, na które zwracaliśmy uwagę. Kwestia inwestycji jest absolutnie kluczową i priorytetową. Od samego początku bardzo dużo mówiliśmy o terenach inwestycyjnych, o potrzebie inwestowania, że te inwestycje są tak naprawdę podstawą wzrostu, a wzrost jest podstawą rozwoju. Bez tego nie możemy mówić o kulturze, o ochronie zdrowia czy o innych jakościowych aspektach życia.
Mogę powiedzieć śmiało, że wszystkie te punkty, które zostały wymienione, rzeczywiście wynikają z potrzeb radomian i myślę, że spotkają się z dosyć dużym entuzjazmem, jak chociażby darmowa komunikacja dla osób poniżej 18 roku życia. To też jest postulat, który kierowaliśmy jako Nowoczesna. Myślę, że z tym programem można śmiało wygrać wybory.
Jeśli tak się zgadzacie, to czym się różnicie? Czy to nie jest tak, że faktycznie jesteście przystawką skonsumowaną przez prezydenta i PO?
Ja powiem tak: taka partia jak Nowoczesna, partia, która nie boi się mówić otwarcie o pewnych kwestiach, która nie ma nic wspólnego z populizmem, która jest w wielu kwestiach bezkompromisowa, jest bardzo potrzebna. To co jest potrzebne PO, tak na gruncie samorządowym jak i centralnym, to jest po pierwsze ten powiew świeżości, co bez wątpienia Nowoczesna daje. Znakomita większość naszych członków, a mogę powiedzieć, że w Radomiu wszyscy członkowie, to są ludzie, którzy do polityki weszli jak powstała Nowoczesna, czyli są to osoby, które wcześniej nie były w żadnych partiach politycznych i w tej polityce są świeży. Dają swoje doświadczenie, swoje kompetencje. To jest ogromny poziom merytoryczności. To członków Nowoczesnej wyróżnia.
Myślę, że ta współpraca w warunkach nieprzewidywalnych w momencie wyborów, czyli w 2015 roku (w sytuacji, gdy nikt nie zdawał sobie sprawy, że przejęcie władzy przez PiS będzie miało tak negatywne konsekwencje dla Polski), jest bardzo naturalna. Ta współpraca pokazuje, że jesteśmy w stanie schować szyld partyjny, a swoje osobiste interesy odłożyć na bok. Że potrafimy współpracować razem na rzecz wspólnych wartości.
Mówi Pani o merytoryczności waszych kandydatów, ale niewielu będzie, tj. 5-8 osób na wspólnych listach z PO.
Wszyscy kandydaci Nowoczesnej, którzy będą chcieli zweryfikować się w wyborach, taką szansę dostaną. Ale też członkowie koła Nowoczesnej w Radomiu, to nie są ludzie, którzy przyszli do polityki, żeby robić kariery polityczne, czy żeby ich działalność w Nowoczesnej skutkowała objęciem jakiegoś stołka. To są ludzie, którzy przyszli, żeby zrobić coś fajnego, żeby realizować się w życiu społecznym. Polityka nie jest dla nich celem samym w sobie, ta polityka ma być środkiem do realizacji jakiegoś celu.
Dlatego to nie jest tak, że całe koło Nowoczesnej chce kandydować w wyborach samorządowych. Przeciwnie - tych ludzi do takiego kandydowania trzeba bardzo często namawiać, także myślę, że tutaj nie będzie żadnego konfliktu interesów. Tak jak powiedziałam - wszyscy, którzy będą chcieli się weryfikować w tych wyborach, taką szansę dostaną.
Kogo musi pani namawiać do kandydowania?
Funkcja radnego jest bardzo odpowiedzialna. Radny to jest człowiek, który musi reprezentować swoje lokalne społeczności, to musi być osoba o pewnym poziomie intelektualnym i kultury. Tak naprawdę tacy ludzi mają zazwyczaj bardzo ustabilizowane życie zawodowe, osobiste, to są ludzie, którzy zrobili różnego rodzaju kariery. Stają przed dylematem, czy z tego zrezygnować, czy ograniczać się w działaniu zawodowym, na rzecz pełnienia funkcji społecznej?
Na waszych konferencjach pokazuje się określone grono osób, wydaje się, że to będą kandydaci.
Nie chciałbym mówić tak mocno teraz o personaliach. Na pewno taką osobą, która jest zdecydowana, żeby reprezentować swoich wyborców, jest Ewa Zarychta. To jest wieloletni nauczyciel akademicki, to jest bizneswoman, kobieta niezależna, z szerokimi horyzontami, która naprawdę do tej rady mogłaby wnieść bardzo dużo i ogółem do samorządu.
Kto jeszcze?
Na razie nie chciałbym personalizować.
Straciliście, wydaje się, bardzo dobrego kandydata, młodego i skutecznego społecznika, Patryka Fajdka.
Patryk Fajdek byłby świetnym kandydatem na radnego. To jest człowiek, który jest bardzo określony, dla którego polityka jest zapewne hobby, takim konikiem i pewnie celem długookresowym. Ja mogę powiedzieć, że mi jest bardzo przykro, dlatego, że rzeczywiście był w Nowoczesnej od początku, że jest osobą, od której ten finalny kształt Nowoczesnej był uzależniony. Patryk miał bardzo duży wpływ na nasze działania. Jest mi przykro, że odszedł, ale to jest jego indywidualna decyzja. Uznał, że wszystko co mógł od Nowoczesnej dostać, to dostał i nie chce dalej realizować się w tym projekcie. Wybrał inną drogę, myślę, że nie jest to koniec naszej współpracy, że znajdzie się do niej przestrzeń...
Natomiast, jeżeli chodzi o jego kandydowanie, z tego co wiem, to deklarował, że te wybory samorządowe go nie interesują. Ja mogę powiedzieć, że to jest ze szkodą dla samorządu, dlatego, że człowiek, który jest tak zdeterminowany, jest pełen pasji, pomysłów i który rzeczywiście jest uzależniony od działania dla lokalnych społeczności, byłby świetnym radnym. Myślę, że to nie jest strata tylko i wyłącznie personalna Patryka i moja, ale to jest strata całego miasta.
Dzięki porozumieniu wyborczemu Nowoczesnej z PO została pani liderką listy w okręgu nr 3, czyli m.in Borek i Południa. Z jakim pomysłami dla tego obszaru pójdzie Pani do wyborów?
Po pierwsze jestem rodowitą radomianką, tutaj się urodziłam i kończyłam wszystkie szkoły. Tak naprawdę mogę powiedzieć, że od zawsze mieszkam na Południu, natomiast zastanawiam się, czy to jest dobry pomysł, aby już mówić o pomysłach na kampanię samorządową, bo ona się jeszcze nie zaczęła i czy to nie będzie to taki zgrzyt formalno-prawny. Bez wchodzenia w szczegóły, na pewno ta kampania będzie powiązana mocno z punktami, które zaprezentował podczas konwencji Radosław Witkowski.
Ja chce iść do samorządu jednak z bardzo konkretnym celem, z bardzo konkretną misją, ponieważ jestem osobiście bardzo mocno związana z problemem niepełnosprawności. Nie wynika to z tego, że ostatnio zrobiło się o tym głośno, że był protest w Sejmie.
Od wielu lat blisko współpracuje ze środowiskami, które wspierają i pomagają osobom niepełnosprawnym, na pewno będę bardzo mocno chciała działać na rzecz tych osób w różnym zakresie (infrastruktura, bezpośrednia pomoc), tak żeby ci ludzie poczuli, że są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. I to jest tak naprawdę moja misja i cel, który przyświeca mi w tym, żeby zostać radną.
Z punktów programu przedstawionego na konwencji, który jest dla Pani najważniejszy? Może taki, który zacznie i zakończy się w ciągu kadencji, a nie tak jak teraz z opóźnieniami. Czy jako Nowoczesna uprzecie się, że na czymś najbardziej wam zależy, że to na pewno powstanie, zostanie zrealizowane? Oczywiście zakładając, że wygracie wybory.
Z tym zaczynaniem i nie kończeniem, to też można to różnie interpretować. Jeżeli mówimy o dużych inwestycjach infrastrukturalnych, wielomilionowych, to moim zdaniem lepiej jest finał takiej inwestycji odłożyć na miesiąc, dwa, trzy, cztery, tak, aby rzeczywiście ona została zrealizowana w sposób rzetelny, żeby za chwilę nie trzeba było robić różnego rodzaju poprawek. Także tu myślę, że warto poczekać, żeby finał był taki jakiego oczekują radomianie.
Z perspektywy rozwoju miasta, najważniejsza jest kwestia zrealizowania strefy inwestycyjnej, tak, żeby finałem byli rzeczywiście inwestorzy, którzy będą oferowali pracę o wysokiej wartości dodanej, dzięki której radomianie będą mogli godnie żyć, dobrze zarabiać.
Polityka, praca na uczelni, liczne wyjazdy, teraz start w wyborach. Łatwo pogodzić bycie matką, żoną z pracą dydatktyczno-naukową i działalnością polityczną?
Jestem na pewno dobrze merytorycznie i zawodowo przygotowana. Jestem gotowa na duże wyzwania, ale owszem sama polityka jest dla kobiety dużym wyzwaniem - musi łączyć funkcje matki, żony, musi pracować zawodowo i pokazywać, że bardzo dobrze może odnaleźć się w bądź co bądź męskim świecie. Jest to kwestia ustalenia priorytetów. Nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko da się zrobić.
Mówi się, że w przypadku udanych dla was wyborów czeka na panią stanowisko wiceprezydenta.
Nie pociągnę tego wątku. To jest funkcja niewybieralna, jak padnie propozycja, a musi paść od prezydenta, który wygra. Przed nami wybory i same znaki zapytania.
Czy wasza koalicja nie będzie skrojona tylko pod najbliższe wybory, a po nich wasze drogi się rozejdą?
Wątpię, zadziała pragmatyzm i tak naprawdę chęć uzyskania jak najlepszego wyniku w wyborach parlamentarnych. Im szersza koalicja, tym większa szansa by stawić odpór partii rządzącej.
Możliwe jest dołączenie do tej koalicji PSL? Prezydent Witkowski mówi, że sprawa jest wciąż otwarta, PSL też wciąż zostawia uchylone drzwi.
To pytanie do prezydenta i władz PSL. Nasze elektoraty się nie znoszą, dlatego moim zdaniem tutaj zadziałałby efekty synergii. Ważna jest też kwestia doboru osób, bo wybory samorządowe są bardzo spersonalizowane - bardziej liczy się osoba, to co sobą reprezentuje niż szyld partyjny. Liczy się więc kto w tych wyborach będzie reprezentował poszczególne partie wchodzące w skład koalicji.
Jest Pani związana ze środowiskiem akademickim, przed nami reforma systemu uczelni, były protesty ze strony Solidarności na UTH. Jak Pani to odbiera?
Najbardziej niepokojące jest to, że ta reforma jest jednym wielkim znakiem zapytania, co bardzo negatywnie wpływa na funkcjonowanie uczelni w przyszłym roku akademickim. Tak naprawdę nie wiadomo, jakie mają być minima kadrowe. Największym zagrożeniem jest zaś rada, która ma wybierać władze uczelni, rada, która ma składać się z osób niezwiązanych z uczelnią, która ma decydować o wszystkim, co się w tej uczelni dzieję. W moim przekonaniu jest to absolutnie nie do zaakceptowania. To są wybory, których powinni dokonywać osoby, ludzie związani z uczelnią.
Teraz mamy rady patronackie złożone z lokalnych polityków, którzy lobbują na rzecz uczelni. To dobre rozwiązanie?
Takie rady są bardzo potrzebne, natomiast one nigdy nie mają wpływu na personalne wybory władz uczelni i to jest ten punkt, który budzi największe kontrowersje. Utrata autonomii, kolejny nominat partyjny. Nauka nie może być polityczna, bo od niej zależy jej jakość. Wraz z tą reformą, skazujemy się na rozwojowy niebyt.
Radomski temat dyżurny - lotnisko. PiS krytykuje, czemu tak długo trwa proces przekazania przez miasto portu lotniczego na rzecz PPL. Jak pani to skomentuje?
Ja myślę, że pewnie sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Mam wrażenie, że te negocjacje są trudne, bo zakładam, że obie strony chcą jak najlepiej na tych rozmowach wyjść, ugrać jak najwięcej dla siebie. To co by było najbardziej korzystne z punktu widzenia miasta, to sprzedać lotnisko PPL-owi wraz z całym dobytkiem inwentarza. Druga strona - zakładam - na taką opcję nie chcę się zgodzić i chce to lotnisko kupić za bezcen i mam wrażenie, że taka rozbieżność interesów jest główną osią sportu, która wydłuża ten cały proces decyzyjny. Niemniej jednak, w interesie miasta jest to, aby lotnisko nie było finansowane z jego budżetu.
Radomianie chcą tego lotniska, chcemy latać z Radomia, ale nie możemy tym lotniskiem obciążać budżetu miasta. Tę sprawę trzeba postawić ponad szyldy partyjne, kompromis na warunkach dobrych dla miasta jest niezbędny.
Jesteśmy po obchodach rocznicy Czerwca '76. Jak pani je oceni?
Te obchody to rzeczywiście pozytywna wizytówka Radomia. Przy okazji pokazaliśmy to, czym możemy się chwalić. Każde wydarzenie kulturalne, to jest powód, żeby miasto przestawić w pozytywnym świetle. Prezydent mówił o festiwalu wolności. Myślę, że nazwa, jakkolwiek szeroka, pozwala zmieścić wiele wydarzeń artystycznych. Budowanie kolejne marki związanej z Radomiem, która by nasze miasto pokazywała w pozytywnym świetle, jest jak najbardziej pożądane. Stąd tak duże zaangażowanie ludzi kultury w ten projekt. To pomysł, wokół którego zbierze się duża grupa merytorycznych osób. Takimi działaniami, ale także drobniejszymi, można pozytywnie zmieniać mentalność.
To nie łatwe, radomianie lubią ponarzekać na swoje miasto. Chwalą chyba tylko za Air Show.
Niewątpliwie duże wydarzenia tak jak zbliżające się Air Show, mogą odczarować nasze miasto. Ale warto, aby tysiące ludzi zobaczyły coś w Radomiu poza lotniskiem, warto przygotować ciekawe wydarzenia w mieście, koncerty. Wtedy też ludzie odwiedzą nasze restauracje, kawiarenki.
Mamy mnóstwo bardzo dobrych artystów, ale również bardzo zdolnej młodzieży. Dobrze, aby Żeromskiego zmieniło się w coś, co charakterem przypominałoby Rynek w Kazimierzu Dolnym. Uczniowie szkoły muzycznej mogliby koncertować, a plastyka pokazywać swoje dzieła, każdy mógłby chwalić się tym co wartościowe i lokalne. Myślę, że takie weekendy kilka razy w roku, skupiłby w centrum mnóstwo ludzi.
Najważniejsze jest jednak to, żebyśmy my sami uwierzyli, że to miasto ma ogromny potencjał, że ma fajnych mieszkańców, ludzi kreatywnych. Od tego trzeba zacząć. Musimy zacząć o Radomiu mówić dobrze jako o mieście, które ma perspektywy. Mentalność można zmienić nie tylko wielkimi wydarzeniami, ale właśnie takimi drobnymi krokami.