Sobota 23 listopada
Adeli, Klemensa, Orestesa
RADOM aktualna pogoda

Just Edi Show dla Radom24.pl: Jestem z Radomia, a Radom ma w sobie zawziętość

Joanna Grabska, Damian Markowski 2016-05-16 14:00:00

O Festiwalu Artystów Ulicznych i Precyzji, początkach kariery, czasach szkolnych, pobycie w Szkocji, jak i polskich gwiazdach, czy planach na przyszłość - rozmawiamy z radomskim iluzjonistą - Adrianem Pruskim (Just Edi Show).

Adrian Pruski (Just Edi Show)

Adrian Pruski to radomski iluzjonista i ekwilibrysta, który stale się rozwija i odnosi coraz większe sukcesy. Jest on współorganizatorem Festiwalu Artystów Ulicznych i Precyzji w Radomiu, który odbędzie się już po raz piąty. Więcej o tej imprezie pisaliśmy tutaj.

Zapraszamy do lektury całej rozmowy z Just Edi Show.

Joanna Grabska, Damian Markowski: Adrian, jesteś jednym z najbardziej rozpoznawalnych i charyzmatycznych polskich iluzjonistów i ekwilibrystów. Twoje pokazy iluzji wzbudzają zachwyt i podziw. Opowiedz, skąd się wzięła Twoja pasja?

Adrian Pruski (Just Edi Show): Cała historia z występami, nie tylko z dziedziną iluzji i kuglarstwem oraz sztuką, którą prezentuję w pokazach - zaczęła się w Szkocji 7 lat temu, gdzie wyjechałem, żeby zarobić na studia. Spotkałem wówczas na ulicy artystów ulicznych. Spojrzałem na nich i pomyślałam, że mam takie umiejętności jak oni i też tak pozbieram sobie pieniądze do kapelusza i później zacznę studia. Ci ludzie, których tam spotkałem, pokazali mi, że może to być sposób na życie.

Założyłem sobie więc, że przez rok chcę zobaczyć, czy się w tym sprawdzę. Pojeździłem sobie z nimi trochę po Europie - występując na ulicy. Nieraz byłem bez pieniędzy, nie miałem gdzie mieszkać, nie miałem w jaki sposób zarobić na ulicy, lecz zawsze miałem obok siebie przyjaciół - artystów ulicznych. Łączyła nas wspólna pasja, dlatego zawsze się wspieraliśmy. Potem mnie to totalnie wciągnęło. Artyści pokazali mi, że to może być bardzo fajny i ciekawy pomysł na życie. I sprawdziło się, gdyż poznaje się dużo ludzi, podróżuje, a ja lubię spędzać czas aktywnie. Na studia już nigdy nie wróciłem. Postanowiłem wrócić do Polski i tu tworzyć występy oraz rozwijać swoją karierę.

Wspomniałeś, że już będąc w Szkocji posiadałeś umiejętności związane z iluzją. Opowiedz, w jakim wieku zacząłeś ćwiczyć i zdobywać podstawową wiedzę?

Już w pierwszej gimnazjum zacząłem żonglować piłką do nogi. Zainspirował mnie do tego Ronaldinho. Chodziłem trzy kilometry - cały czas z piłką na czole, robiłem trzy tysiące "kapek". Chciałem pobić rekord świata, który wynosi 35 tys. podbić. Muszę przyznać, że nadwyrężałem przywileje przewodniczącego szkoły, gdyż byłem nim przez dwa lata w liceum im. Czachowskiego w Radomiu.

Często zwalniałem się z lekcji i szedłem ćwiczyć żonglerkę. Potem poszedłem w kuglarstwo, cyrk, diabolo, jazdę na rowerze jednokołowym, machanie kijem ogniowym, czy plucie ogniem. Pasja do występów przed większą publicznością zaczęła się w Szkocji i tam tak naprawdę rozpoczęła się moja przygoda z iluzją. Tam nauczyłem się najwięcej.

Kiedy po raz pierwszy spotkałeś się z iluzją? Pamiętasz kim była osoba, która Cię zainspirowała i którą chciałeś naśladować?

Było kilka takich iluzjonistów. Jednym z nich był Australijczyk - James Hessler, którego poznałem na festiwalu w Szkocji. Pokazał mi wówczas pierwszą sztuczkę zamiany 10 zł w 100 zł.

Pomyślałem „wow”, jak to się dzieje! Oglądałem to wiele razy i po prostu nie mogłem odgadnąć. Kiedyś na spotkaniu zdradził mi jednak sekret. Pomyślałem, że jest to bardzo efektowne, a być może nie jest aż tak trudne i zacząłem się tym zajmować. W Londynie poznałem również jego kolegów, z którymi razem występowaliśmy.

Jaki rodzaj iluzji lubisz najbardziej?

Jest masa iluzji, które wymagają naprawdę wielu treningów, żeby też były efektowne i to one najbardziej mnie wciągnęły. Polegają one na manipulacji dłońmi, zręczności, szybkości oraz odwracaniu uwagi - tak, żeby odpowiednio bawić się percepcją i zmysłem widza.

Jakie cechy charakteru musi posiadać osoba, która pragnie rozwijać się jako iluzjonista i ekwilibrysta?

Musi być szczupły, żeby łatwo znikać w skrzyni [śmiech]. Trzeba być zdecydowanym do tego, co chcesz robić. Przede wszystkim musi Ci się to podobać, bo jeśli Tobie się to podoba - to ludzie to widzą, czują i jednocześnie możesz przeprowadzić występ, który będzie wymianą energii, będzie to zupełnie naturalne. Więc cechy charakteru, jak: pewność siebie, bycie zdecydowanym, radość z tego co się robi, trzeba być też ambitnym i przede wszystkim osobą, która nigdy się nie poddaje.

Kiedyś w wspomnianej przeze mnie Szkocji - było tak, gdy np. padał deszcz, a ja nie miałam jak zarobić pieniędzy na ulicy. Wtedy dopadały mnie wątpliwości, że lepiej byłoby wrócić na studia, to wszystko nie jest dla mnie.

Zdarzyło się też tak, że idąc na występ okradziono mnie. Wcześniej kupiłem sobie sprzęt, o którym zawsze marzyłem typu: piłki do żonglerki, kule akrylowe, pochodnie, maczety, rower jednokołowy. Wtedy jednak znajomi i artyści uliczni pożyczyli mi sprzęt i skolekcjonowałem rzeczy, które były mi potrzebne do występu. W ciągu tygodnia - występując cały czas - odrobiłem wszystkie straty. Pomoc i życzliwość innych artystów bardzo mi pomogła.

Czy są szkoły, kursy dzięki którym można zdobyć tego typu umiejętności? Jak to było w Twoim przypadku?

Szkół artystów ulicznych nie ma, natomiast są spotkania magików, gdzie dzielimy się swoim doświadczeniem. Przeprowadzamy także szkolenia wśród młodszych. To są spotkania inspirujące do tego, by zostać magikiem i przy okazji zdradzamy wtedy jakieś sekrety. Większość iluzjonistów to jednak samouki.

Czy podczas Twojej działalności miałeś sytuację w której wykonywana przez Ciebie sztuczka, mówiąc potocznie, nie wyszła i osoba obserwująca odgadła na czym polega tajemnica owego "tricku"?

Raczej nie zdarzały mi się sytuacje, żeby ktoś odgadł tajemnicę sztuczki. Zdarzały się jakieś tego typu pomyłki, że osoba powiedziała „o wiem, że masz to w drugiej ręce” i nawet jeśli tak było, to sprawnie przemieszczałem np. monetę w inne miejsce. Przydarzyła mi się też kiedyś bardzo zabawna sytuacja, bowiem zaczynałem pokaz i miałem rozwiązanego buta.

Pomyślałem sobie: „nie zawiązuję, będzie tak, że jestem luzakiem” - tak sobie tłumaczyłem, ponieważ nie chciało mi się schylić [śmiech]. Wsiadając więc na rower jednokołowy oraz dwumetrowy - sznurówka wplątała mi się w pedała… Wiadomo, zaliczyłem wówczas bolesny upadek, aczkolwiek nic mi się na szczęście nie stało, jednak od razu wybiegła do mnie pani z publiczności z nożyczkami z podręcznej kosmetyczki i odcięła mnie mnie od roweru [śmiech]. Potem wsiadłem z powrotem na rower i skończyłem szczęśliwie występ.

Oprócz iluzji i ekwilibrystyki co jeszcze jest Twoją pasją?

Zdecydowanie nurkowanie, jazda na rolkach i oczywiście podróże.

Czy miałeś inne pomysły na siebie w rezerwie, gdyby z iluzją nie wyszło?

Tak, zamierzałem studiować biotechnologie, ale to nie było to, co tak naprawdę chciałbym robić. Gdzieś tam myślałem czym w życiu mógłbym się zająć, ale wolę jednak handlować swoimi występami. To jest taka transakcja, gdzie później produkt, którym jest Twój pokaz, gdy go realizujesz - to się więcej bawisz.

Ile czasu poświęcasz na ćwiczenia i doskonalenie swoich umiejętności? Nad czym obecnie pracujesz?

Obecnie ćwiczę taką dziedzinę iluzji, jak pickpocketing, czyli okradanie widza na scenie – zdejmowanie zegarków, krawatów, portfeli i pasków od spodni. Tak, żeby on tego nie zauważył. Jest to fajna i efektowna sztuka, dlatego staram się to ćwiczyć bezpośrednio na pokazach i imprezach. Dziennie - starych sztuczek - uczę się godzinę, żeby to wszystko utrwalić. Kiedyś jednak, gdy uczyłem się od podstaw, zajmowało mi to około czterech godzin.

Powiedziałeś, że musiałeś poświęcić wiele czasu i wysiłku, żeby móc odnieść sukces. Czy Twoi rodzice nie byli przeciwni temu, że tak wiele czasu poświęcasz na doskonalenie swojej pasji? Nie mówili czegoś w stylu: „po co Ci to, weź się za naukę i zawodu się jakiegoś naucz, a nie w czarodzieja się bawisz, jak Ty na chleb zarobisz w przyszłości”?

Pierwsze półtora roku, dwa lata - nie byli przekonani do mojej pasji, gdyż oczywiście martwili się, że co to za abstrakcyjny sposób na życie ich syna. Nigdy się im nie dziwiłem, ale byłem przekonany w to co robię. Wcześniej pytaliście o cechy, jakie trzeba posiadać, żeby móc osiągnąć sukces w tej dziedzinie i wiedziałem, że te cechy są skonfrontowane z moim charakterem i jestem zdecydowany, żeby rozwijać się i osiągnąć sukces.

Wiadomo, rodzice nie wiedzieli jakie są moje myśli i przekonania. Przez dwa lata miałem „młócone” na spotkaniach, obiadach rodzinnych, dlaczego nie poszedłem na studia, było wiele pytań, jednak to przetrwałem i teraz mam już "spokój" [uśmiech].

Kiedy był przełomowy moment tego, że rodzina doceniła to co robisz?

Wtedy, kiedy zobaczyli kilka moich pokazów na żywo. Zauważyli, że ludzie się świetnie bawią, że jestem szczęśliwy. Mówili wówczas: "nieważne, czy będziesz w stanie wyżywić w ten sposób rodzinę i mieć dobry byt. Najważniejsze jest to, abyś był szczęśliwy".

Miałeś okazję uczestniczyć w kilku programach typu talent show. Czy zgłaszając się do nich - chciałeś się po prostu sprawdzić i skonfrontować to co robisz z dużą publicznością, czy miałeś zupełnie inny cel?

Dwa razy byłem, m.in. w "Mam talent!". Podstawowym celem było dla mnie to, aby sprawdzić się i swoje umiejętności skonfrontować z wymaganiami jurorów. Oczywiście, ważne było również to, że wystąpiłem przed super publicznością i mogłem się pokazać w telewizji.

Oglądając filmiki na Youtube innego iluzjonisty, potrafisz rozgryźć jego sztuczki?

Tak, zajmuję się tym na tyle długo, że wiem na czym to polega. Są sztuczki, które nie wiem jak są zrobione, ale po chwili zastanowienia i analizowania różnych technik - jestem w stanie to rozgryźć.

Czy to prawda, że wasz krąg iluzjonistów jest zamknięty i nie chcecie, żeby osoby z zewnątrz przychodziły na wasze „tajne” spotkania?

Sztuką pracy iluzjonisty jest dotrzymanie sekretu i zachowanie pewnej tajemniczości. Natomiast, nie jesteśmy zamknięci na ludzi, którzy chcą się rozwijać jako iluzjoniści i uczymy młode osoby, ale nie na zasadzie, że chcę ona wiedzieć - jak jest dana sztuczka zrobiona, aby później ją komuś pokazać.

Na Twoim kanale Youtube można zobaczyć filmy z udziałem celebrytów. Czy spotkania te bywają zupełnie przypadkowe, czy sam wybierasz i zapraszasz swoich gości?

Kiedy wpadłem na pomysł nagrywania filmików, stwierdziłem, że będą ciekawsze, gdy będą brali w nich udział piosenkarze, aktorzy, popularni ludzie z show biznesu, a to dlatego, że wtedy nikt nam nie zarzuci, że był to ktoś podstawiony. Więc tacy ludzie, którzy nie są dostępni na co dzień dla każdego człowieka - są bardziej wiarygodni. Zastanawialiśmy się jak dotrzeć do takich ludzi, nie mając żadnych kontaktów.

Kiedyś więc, robiąc pokazy z moim znajomym muzykiem z zespołu - który nie jest za bardzo znany - zacząłem dopytywać, czy zna jakieś gwiazdy i powiedział, że poznał kiedyś zespół „Enej”, więc umówił mnie z nimi na spotkanie, podczas którego zaprezentowałem kilka sztuczek, co bardzo im się spodobało. Później zespół polecił mnie Ewelinie Lisowskiej i machina ruszyła [śmiech]. Swoje sztuczki prezentowałem też, m.in.: Kamilowi Bednarkowi, Edycie Górniak, Martynie Wojciechowskiej, Afromental, czy Abelardowi Gizie.

Czy uważasz, że Tobie było łatwiej się przebić w show biznesie, bo na rynku mniej jest iluzjonistów w stosunku do piosenkarzy, aktorów, modelek i sportowców?

Jednocześnie nie ma takiego rynku na to, co ja robię, więc sam musisz kreować iluzję. Rynek na muzykę jest ogromny, np. wszelkie narzędzia medialne - telewizja emituje klipy muzyczne, a radio puszcza muzykę. Natomiast pokazu iluzji nie emitują tak wielkie media, więc na to nie ma, aż tak wielkiego rynku.

Ciężko mi powiedzieć, czy jest łatwiej, czy trudniej. Ja patrząc na pracę, którą wykonałem sądzę, że dobrze "ogarniam". Jestem z Radomia, a Radom ma w sobie zawziętość, której to wszystko naprawdę wymaga, więc nie było łatwo, to nie jest łatwe zadanie, ale mi wyszło [uśmiech].

Jak reagujesz na sugestie, że bez znajomości nie ma szans zaistnieć w show biznesie?

Znajomości to jest podstawa każdego działania. Cokolwiek chcesz zrobić - to jeśli znasz kogoś, kto jest w stanie Ci w tym pomóc, masz z nim jakąkolwiek relację - będzie Ci łatwiej. Ja mogę się pochwalić tym, że zaczynałem jako zwykły chłopak z Radomia, kończąc liceum nie miałem żadnych znajomości.

Moi rodzice nigdy nie byli jakoś nie wiadomo jak bogaci, ustawieni w Radomiu, żeby mogli mnie wprowadzić w jakieś koneksje, albo gdzieś „przepchnąć”. Zaczynałem totalnie od zera. Teraz już te znajomości są wyrobione i rzeczywiście mogę powiedzieć, że jest mi łatwiej.

Które osoby z polskiego show biznesu zrobiły na Tobie pozytywne wrażenie i z którymi masz stały kontakt?

Zdecydowanie chłopaki z "Afromental" i zespołu "Lemon" okazali się naprawdę super ludźmi. Spotykamy się często w klubach lub na różnego rodzaju organizowanych imprezach.

Czy jest ktoś z kim chciałbyś podjąć współpracę?

Chciałbym zorganizować kilka efektownych iluzji z kilkoma magikami, którzy mnie zainspirowali i wpłynęli na moje życie. Jedną z tych osób jest np. David Blaine.

Jesteś pomysłodawcą ”Festiwalu Artystów Ulicznych i Precyzji”. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?

Pomysł wziął się pięć lat temu. Chciałem razem ze znajomymi - artystami spotkać się i stworzyć imprezę integracyjną, ale jednocześnie wystąpić dla ludzi w mieście, żeby pokazać im, że przy tej sztuce, która jest tak bliska wszystkim - można się dobrze bawić.

Jest to już piąta edycja, ale pierwsza międzynarodowa. Odbędzie się w dniach 21-22 maja. W dwa dni zobaczymy ponad sto występów. Do naszego miasta zawita 45 artystów z Polski i ze świata, m.in. z Australii, USA, Szkocji, czy Anglii. Jest to impreza organizowana przy współpracy z Urzędem Miasta, które od pięciu lat nas bardzo wspiera.

Jak dokładnie będzie wyglądał najbliższy festiwal?

Dwa dni pokazów od godz. 17 do 21 na radomskim deptaku. Dużo wspaniałych występów artystów z całego świata. W niedzielę natomiast wszystko zakończy się paradą, a na Rynku odbędzie się niesamowity pokaz FireShow, przedstawiony przez grupę artystów z Łodzi. Dodatkowa będzie masa atrakcji dla dzieci. Jest to impreza otwarta, więc jeżeli w Radomiu są osoby z tego rodzaju "zajawką", to również mogą przyjść i pokazać swoje umiejętności. Jedno mogę zapewnić - będzie się działo!

Ludzie próbują rozszyfrować Twoje sztuczki. Czy nie denerwuje Cię to?

Nie, ponieważ jest to natura iluzji, żeby ludzi zaintrygować, wzbudzić ich zainteresowanie i wiadomo, że ludzie próbują Cię "rozgryźć". Dlatego ćwiczysz, żeby nie zdołali tego zrobić [uśmiech].

Ile talii kart kupujesz miesięcznie?

Około 30. Zawsze zamawiam hurtowo. Karty są super rekwizytem, gdyż mogę je zawsze mieć przy sobie w kieszeni i mam do tego wachlarz możliwości z nimi związanych. W sumie, najwięcej sztuczek wykonuję właśnie przy użyciu kart.

Które miejsca na świecie są dla Ciebie magiczne?

Na pewno jest to miasto, które odmieniło moje życie, czyli stolica Szkocji - Edynburg. Oczarował mnie także Wiedeń, natomiast rozczarował Paryż, bowiem - jak dla mnie - jest to strasznie brudne miasto. Świetnie jest również w Tajlandii. Nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknych krajobrazów, jak tam. Magiczne jest dla mnie też Morze Czerwone, gdzie w poprzednim roku nurkowałem z rekinami.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Pracuję obecnie nad dwoma iluzjami, ale na razie nie mogę zdradzić nic na ten temat, bo straciłyby one sekret i nie byłoby zamierzonego efektu. Poza tym skupiam się na organizacji wspomnianego festiwalu w Radomiu.

Rozmawiali Joanna Grabska oraz Damian Markowski.

Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>

Komentarze naszych czytelników

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Dodaj komentarz

RADOM aktualna pogoda

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies.

Strona używa cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług oraz prowadzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.

Akceptuję, nie pokazuj więcej
Polityka prywatności Ochrona danych osobowych