Skrócona relacja tutaj. Rozprawa rozpoczęła się od wystąpień pełnomocników stron. Radca prawny prezydenta Paulina Głowacka-Fajdek złożyła wniosek o odrzucenie ośmiu świadków zgłoszonych przez powoda. - To przedłużanie postępowania. We wniosku powód nie wyjaśnia, jaki związek ze sprawą mają radni Katarzyna Pastuszka-Chrobotowicz i Marcin Kaca. Jest też dziennikarz Dariusz Strzelec, choć przecież treść wywiadu, jaki przeprowadził z powodem jest dostępna. Wszyscy oni nie mają wiedzy na temat okoliczności wręczenia wypowiedzenia panu sekretarzowi - tłumaczyła Paulina Głowacka-Fajdek.
Jej zdaniem, także powoływanie się powoda na otrzymane nagrody jako dowody jest bezprzedmiotowe, bo nie są one kwestionowane przez prezydenta. Podnosiła, że powód nie dostarczył prezydentowi wszystkich załączników do sprawy.
- To sąd będzie oceniał czy wnioski i dowody są zasadne. Wszystkie załączniki dostarczono. Wskazano strony internetowe z nagraniami. Powód ma prawo zgłaszać wszelkich świadków, a to że wymienieni nie są pracownikami Urzędu Miejskiego, nie oznacza, że nie mają wiadomości, które mogą wnieść wiele do sprawy. Powody przedstawione przez prezydenta, to nie są rzeczywiste powody wręczenia wypowiedzenia - odparła Ewa Zielezińska, mecenas Rafała Czajkowskiego.
Sąd zdecydował, że powód ma dostarczyć wszystkie dowody na piśmie, a nagrania na płytach.
Po tej decyzji nastąpiły wystąpienia stron. Rafał Czajkowski stwierdził, że nie zgadza się z uzasadnieniem wypowiedzenia. - Wszystkie moje wypowiedzi miały na względzie troskę o odpowiedni sposób funkcjonowania samorządu. Byłem zaskoczony faktem i treścią wypowiedzenia dla komendanta Góraka. Dla mnie takie pismo nie powinno wychodzić z Urzędu Miejskiego - stwierdził.
Sąd dopytywał byłego sekretarza o jego wypowiedzi dotyczące władz miasta: "o panach zakochanych w socjal mediach". - Miałem na myśli otoczenie prezydenta. Nikogo nie chcę wskazywać z nazwiska. Nigdy w swych wypowiedziach dotyczących sprawy nie wypowiadałem nazwiska prezydenta - tłumaczył powód.
Co do wypowiedzi, w której użył w mediach sformułowania "odmienny stan emocjonalny" Rafał Czajkowski stwierdził, że nie była to ocena osoby a sytuacji. - Chodziło mi o jakość dokumentu. Nie przypisywałem prezydentowi odmiennego stanu emocjonalnego - mówił.
Były sekretarz stwierdził, że prezydent wydał mu polecenie, by nie wypowiadał się o wydarzeniach z 24 czerwca 2017 podczas sesji, a nie do mediów w ogóle. - Do tego polecenia się dostosowałem, ale nim otrzymałem to polecenie, udzieliłem wywiadu mediom - wyjaśniał.
Jak przyznał, polecenie wydane mu przez prezydenta na sesji mógł słyszeć także siedzący obok skarbnik miasta, Sławomir Szlachetka. - Po sesji prezydent nie odebrał mi nadzoru nad Strażą Miejską i dlatego w mediach wypowiadałem się na temat jej funkcjonowania, ale już nie o wydarzeniach z 24 czerwca, a to podaje się w wypowiedzeniu - argumentował powód.
Wypowiadając się na temat wypowiedzenia komendanta Góraka, Rafał Czajkowski stwierdził, że w swej wypowiedzi nie podważał kompetencji prezydenta i radców prawnych Urzędu Miejskiego, a odnosił się tylko do dokumentu.
Na pytanie sądu, czy może wrócić na zajmowane stanowisko, były sekretarz odpowiedział: - Uważam, że mogę wrócić do pracy i nadal pracować jako sekretarz miasta. Sekretarz nie jest prawą ręką prezydenta. Prezydent to stanowisko polityczne, a sekretarz jest apolityczny (później wyjaśnił, że nim został sekretarzem w 2006 roku, wystąpił z PSL - przyp. red). Prezydent musi mieć zaufanie do każdego pracownika, do sekretarza nie musi mieć większego niż do innych podwładnych.
Zdaniem Rafała Czajkowskiego pracownicy powinni być wybierani na drodze konkursów, co powinno dawać im pewną niezależność w pracy.
Dalej powód mówił: - Nie przypisywałem nigdy prezydentowi braku merytoryki. Natomiast było łamanie obietnic. Powiedział mi, że po moim urlopie podejmie decyzje w sprawie komendanta Góraka. Zwolnił go jednak, gdy komendant wrócił z urlopu, a ja na urlopie byłem. Ja nadzorowałem Straż Miejską i nie wyobrażałem sobie, że bez poinformowania mnie można podjąć decyzję o zwolnieniu komendanta.
Jak przyznał były sekretarz, artykuły których udzielał w sprawie wydarzeń z 24 czerwca i komendanta Góraka nie były autoryzowane. - Nie zgadzam się jednak z tytułami, które mówiły o konflikcie, bo ja konfliktu nie widziałem. W moich wypowiedziach była tylko troska o jakość dokumentu. Nie było rozmów z prezydentem o moich wypowiedziach, moich intencjach.
Rafał Czajkowski podniósł, że w międzyczasie współorganizował Air Show 2017. Odpowiadał za opiekę nad delegacją Białorusi, organizował uroczystość pod pomnikiem lotników z tego kraju, którzy tragicznie zginęli w radomskich pokazach. - Gdy dostałem wypowiedzenie, byłem zaskoczony. Uważałem, że wcześniejszym odebraniem mi nadzoru nad Strażą Miejską prezydent zakończył sprawę. Jednak prezydent wręczył mi wypowiedzenie, ale nie uzasadnił ustnie. Powiedział żebym sobie przeczytał. Zabrałem dokument, podpisałem w swoim gabinecie.
Odpowiadając na pytania Pauliny Głowackiej-Fajdek, powód przyznał, że prezydent nie odwołał polecenia zakazu wypowiedzi, które wydał na sesji 24 czerwca. Były sekretarz nie wynosił o sprostowania artykułów. - Nie zaprzeczam, że wypowiedziałem pewne słowa, ale gdybym miał możliwość autoryzacji, to bym się drugi raz zastanowił - powiedział.
Jak stwierdził, po zwolnieniu Pawła Góraka, gdy sam wrócił z urlopu, chciał spotkać się z prezydentem, ale wtedy to Radosław Witowski wyjechał na urlop. - Po urlopie też nie udało się spotkać, a było mi to potrzebne do realizacji zadań, które nie zostały mi odebrane - mówił Rafał Czajkowski.
Następnie głos zabrał prezydent Radosław Witkowski. Powtórzył dwa powody, dla których wręczył swemu adwersarzowi wypowiedzenie pracy. Pierwszy to utrata zaufania, drugi - niewykonanie polecenia z sesji, czyli wypowiedzi do mediów. - To było nielojalne zachowanie - stwierdził prezydent.
Radosław Witkowski nie zgadza się, że wypowiedzi sekretarza dotyczyły jedynie dokumentu, a nie jego osobiście. - To ja zwalniałem komendanta. To mój podpis widnieje pod wypowiedzeniem. Wszystkie sformułowania - o "panach zakochanych w socjal medaich" i "odmiennym stanie emocjonalnym" odbierałem osobiście do siebie. Nie wiem czemu użyto liczba mnogiej, kiedy wiadomo, że to ja sprawuję nadzór nad Strażą Miejska. Sam podjąłem decyzję w sprawie komendanta Góraka i przeprowadziłem postępowanie wyjaśniające. To jest dokładnie udokumentowane - tłumaczył prezydent.
Jak stwierdził, poinformował sekretarza, że z komendantem Górakiem będzie rozwiązana umowa. - W tej sprawie zaciągnęliśmy opinię związków zawodowych. Mówiłem sekretarzowi, że zaproponuję komendantowi rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, a jeśli się na to nie zgodzi, to zamierzam go odwołać. To było na pewno przed urlopem Rafała Czajkowskiego - mówił prezydent.
Sąd dopytywał o okoliczności wydania polecenia podczas sesji. Radosław Witkowski tak je zrelacjonował: - Po wydarzeniach z 24 czerwca na sesji oprócz lokalnych, pojawiły się media ogólnopolskie. Miałem świadomość strat wizerunkowych, jakie wtedy ponosiło nasze miasto. Do mediów wypowiadali się rzecznik Straży Miejskiej Piotr Stępień i powód. Szef kancelarii Mateusz Tyczyński po jednej z wypowiedzi sekretarza Czajkowskiego zasugerował mi, że te komunikaty jedynie pogłębiają straty wizerunkowe. Wtedy odwróciłem się do Rafała Czajkowskiego i powiedziałem, że zabraniam jemu i rzecznikowi Straży Miejskiej wypowiadać się do mediów. Na jego zapytanie, co z pytaniami od radnych, poinformowałem, że tylko ja będę odpowiadał. To było w obecności Mateusza Tyczyńskiego, mojego ówczesnego asystenta Rafała Górskiego i być może wiceprezydenta Konrada Frysztaka, który również siedział obok.
Następnie prezydent stwierdził, że po kilku kolejnych wypowiedziach Rafała Czajkowskiego do mediów, ponownie powiedział sekretarzowi, że tylko on będzie wypowiadał się do mediów. - To konsekwentnie dotyczyło komendanta. Sekretarz nie dopytywał czy dobrze zrozumiał polecenie.
Prezydent dopytywany powtórzył, że wypowiedź o "odmiennym stanie emocjonalnym" sugerowała złe emocje, a o wypowiedzeniu dla komendanta jako "gniocie prawnym" podważała kompetencje jego jako prezydenta i radców prawnych Urzędu Miejskiego. Radosław Witkowski nie przypominał sobie, by składał sekretarzowi jakieś obietnice dotyczące sprawy Pawła Góraka.
Zapytany przez sąd o zaufanie potrzebne na wysokich stanowiskach w urzędzie, Radosław Witkowski stwierdził: - Muszę mieć zaufanie do sekretarza. To wysoki urzędnik. Odpowiada za działalność urzędu. Do sekretarza muszę mieć większe zaufanie niż innych pracowników ze względu na kompetencje jakie posiada i decyzje jakie podejmuje.
Wypowiedzi sekretarza, prezydent poznał 2 sierpnia, gdy był na urlopie. Po urlopie panowie spotykali się w urzędzie i - jak stwierdził prezydent - "rozmawiali na różne tematy, ale nie na ten". - Podczas wręczania wypowiedzenia, nie zauważyłem, że sekretarz był zaskoczony. Zaproponowałem rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. On się nie zgodził, więc przystąpiłem do procedury wypowiedzenia w obecności Małgorzaty Pochylskiej, szefowej biura kadr. Poprosiłem sekretarza o przeczytanie i zadanie mi pytań. Ale nie było pytań. Sekretarz zabrał wypowiedzenie i podpisał je już poza gabinetem - opowiadał prezydent.
Dalej prezydent zeznawał: O wypowiedziach powoda dowiedziałem się z lokalnych mediów. Byłem wzburzony, bo odnosiły się do mnie i kwestionowały kompetencje moje, i pracowników urzędu. Podważały zaufanie mieszkańców do mnie i pracowników. Sekretarz nie mówił mi, że wypowiedzenie pracy komendantowi jest błędem, a jeśli tak uważał to mógł w każdej chwili, bo nasze gabinety dzieliło 10 metrów. Nie zabiegał o spotkanie. 4 lub 5 sierpnia cofnąłem mu nadzór nad Strażą Miejską.
Rafał Czajkowski pytał, czy prezydent potrafi z nazwiska wskazać osoby, które on jakoby obraził. Prezydent stwierdził, że dotyczy to wszystkich pracowników biur prawnego i kadr.
Mecenas Zielezińska dopytywała, w jaki sposób wypowiedzi sekretarza wpłynęły na podważenia autorytetu prezydenta, czy ktoś z pracowników urzędu odnosił się do niego lekceważąco? - Urzędnicy miejscy to osoby o wysokiej kulturze i nikt z nich na coś takiego by sobie nie pozwolił. Wypowiedzi sekretarza wpłynęły negatywnie na mój autorytet wśród mieszkańców. Pracownicy i osoby z zewnątrz pytali mnie o tę sytuację.
Sąd dopytywał prezydenta, czy były na niego jakieś naciski polityczne? - Nie było. W moim kolegium były osoby z poprzedniego kolegium - sekretarz Czajkowski, skarbnik Szlachetka, dyrektor Wdowiak. Były sugestie by się z nimi rozstać, ale te argumenty do mnie nie przemawiały. Przy zwolnieniu nie kierowałem się względami politycznymi - mówił Radosław Witkowski.
Prezydent zapytany przez sąd, czy byłby gotów ponownie zatrudnić Rafała Czajkowskiego na stanowisku sekretarzan odpowiedział: - Nie wyobrażam sobie dalszej współpracy powoda ze mną i urzędnikami, których obrażał w mediach krytykując działanie urzędu. Nie zasługuje na moje zaufanie, bo przecież sprawował nadzór nad biurem prawnym i kadr, które obrażał.
Radosław Witkowski stwierdził, że sam osobiście przygotował wypowiedzenie i poprosił swojego asystenta Rafała Górskiego o nadanie mu odpowiedniej formy. - Czy Rafał Górski ma wykształcenie prawnicze? - zapytała Ewa Zielezińska. - Nie. Jego rola była czysto techniczna. Dział kadr nie brał udziału w przygotowaniu wypowiedzenia dla sekretarza. Ja sam je przygotowałem - powtórzył prezydent.
Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 4 czerwca. Chce wtedy przesłuchać wszystkich ośmiu świadków. Są wśród nich Mateusz Tyczyński, Rafał Górski, Sylwia Kajtowska (autorka notatki z zajść 24 czerwca), Małgorzata Pochylska, Sławomir Szlachetka, Dariusz Strzelec. Sąd oddalił wniosek powoda o powołanie na świadków Katarzynę Pastuszkę-Chrobotowicz, Marcina Kacę oraz Pawła Góraka. Zdaniem sądu, z przedstawionych przez strony zeznań nie wynika, że mają oni wiedzę na temat wypowiedzenia pracy Rafała Czajkowskiego. Ewa Zielezińska poprosiła wpisanie do protokołu zaskarżenia tej decyzji sądu.