Marek Wiatrak: Zacznijmy od startu na scenie politycznej partii Wiosna Roberta Biedronia. Jak pani skomentuje jej powstanie, pierwsze deklaracje jej lidera?
Anna Białkowska: Może zacznijmy od nazwy. Pan Biedroń pięknie nazwał swoją partię - Wiosna, która kojarzy się z nowym rozpoczęciem, z nowym otwarciem. Jednak obietnice, które zawarł w swoim programie, są wielomiliardowe. Nie wiem, czy miał ekonomistę, który mu to policzył, bo wygląda na to, że są to tylko populistyczne obietnice. Ale są tam też postulaty dotyczące np. emerytów, które tak naprawdę PO już wcześniej zaproponowała wraz z wszelkimi obliczeniami sporządzonymi przez prof. Andrzeja Rzońcę.
Robert Biedroń porusza też tematy dotyczące Polek, kobiet, jak aborcja. Rozszerza prawo do aborcji. Ja nie wiem, czy Polacy chcą tego, czy nie wystarczy zachować obowiązujące prawo.
Platformy walczy o zachowanie statusu quo w tej kwestii.
Tak, a Robert Biedroń, wiedząc o tym, chce wprowadzić legalną aborcję do 12. tygodnia ciąży! Więc ja, jak Platforma, jestem za zachowaniem obecnego prawa w tej kwestii.
Komentatorzy podkreślają, że Robert Biedroń wiele obiecuje.
To jest wiele rzeczy, ale czy one są realne? Popatrzmy na czas, gdy pan Biedroń był prezydentem Słupska. Tam też wiele obiecał: obniżenie cen biletów - niezrealizowane, zapewnienie miejsc w żłobkach - niezrealizowane, likwidacja Straży Miejskiej - niezrealizowane, program rowerów miejskich - niezrealizowane, budowa parku wodnego - to samo, podobnie jak Instytut Zielonej Energii, darmowy internet, karta słupszczanina...
Co z tego wynika? Jeśli nie zrealizował obietnic w swoim własnym mieście, można domniemywać, że podobnie będzie na arenie ogólnopolskiej. Uważam więc, że to są również obietnice populistyczne. Ale "po czynach ich poznacie", więc poczekajmy. Zobaczymy np. czy pan Biedroń się włączy do Koalicji Obywatelskiej.
Pierwsze sygnały wskazują, że Wiosna będzie poza Koalicją Europejską w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czy już na starcie nowa partia nie rozbija w ten sposób budowanej koalicji antyPiS?
To jest rozbijanie szerokiej koalicji antyPiS. Wiemy, że społeczeństwo oczekuje od nas, polityków, żebyśmy się zjednoczyli, żebyśmy po pierwsze mieli własny plan i program na kraj, po drugie odsunęli PiS od władzy, bo on pustoszy i degraduje nasze państwo.
Ale chyba trudno się dziwić, że partia, która dopiero wchodzi na rynek polityczny, chciałaby być wyrazista, a nie od razu wchodzić w jakieś układy.
To jest wielkie ryzyko pana Biedronia, ale może i wielka karta przetargowa. Może się okaże, że on chce czegoś ponadto...
Jaka karta przetargowa?
Myślę, że chodzi o kartę przetargową z wysokimi żądaniami wobec szerokiej koalicji opozycyjnej jeszcze przed wyborami europejskimi. To się wkrótce okaże. Zobaczymy, co pan Biedroń w dalszych swoich krokach zdecyduje.
Pomówmy o Koalicji Europejskiej, którą PO jako lider opozycji buduje przed wyborami do Europarlamentu. Przedstawiliście już swój pomysł na te wybory...
W gronie naszych kandydatów będą byli premierzy, ministrowie, znaczące postaci w życiu politycznym...
Owszem, to bogate grono znanych osób, aż powstaje pytanie, czy dla nich wszystkich wystarczy miejsc na listach w największych miastach? Czy nie jest to jest sygnał dla nas, radomian, że z listy Koalicji Europejskiej wystartuje tu osoba znana, ale z Radomiem niezwiązana?
Czy poprzednio była osoba związana z Radomiem? Były na liście osoby z Radomia, ale nie zyskały jednak tylu głosów od wyborców, ile Julia Pitera. To ona dostała się do europarlamentu, choć nie jest związana z Radomiem. To specyfika tych wyborów, podobnie było w innych okręgach. Dziś Julia Pitera dobrze reprezentuje nas w Brukseli, odwiedza nasz region, nasze miasto, ma tutaj swoje biuro.
Jednak w porównaniu z PiS pozostajecie w tyle. PiS ma już wykrystalizowanych liderów w wyborach do Europarlamentu, Adama Bielana i Zbigniewa Kuźmiuka. Mocni kandydaci. Kiedy poznamy kontrkandydatów Koalicji Europejskiej?
Trochę jeszcze musimy poczekać. Koalicja Europejska zawiązała się dopiero 1 lutego, więc chwilę czasu potrzeba, żeby sprecyzować zamiary, ustalić postulaty, a w drugiej kolejności wyłonić listy. Na listach znajdą się również osoby z naszego miasta i regionu, które będą miały szansę popracować, żeby zaistnieć w polityce.
Kolejny raz poprawki radomskich parlamentarzystów z PO do budżetu państwa, dotyczące naszego miasta, zostały przez większość parlamentarną odrzucone.
Spośród 11 naszych poprawek, z posłów PiS tylko pan Skurkiewicz zagłosował za dwoma, a pan Kosztowniak za jedną. A przecież wśród tych poprawek były obietnice Wojciecha Skurkiewicza z kampanii wyborczej na prezydenta Radomia. Oczekiwałam, że on i jego koledzy, posłowie z Radomia będą lobbować w sprawie tych poprawek u innych posłów PiS, że pójdą z nimi do prezesa. Mogli wybrać jedną, czy dwie poprawki jako priorytet i je przeprowadzić. Chociażby mógłby to być podziemny parking w Rynku, hospicjum, budowa rodzinnego parku rekreacji czy modernizacja dawnej siedziby Fabryki Broni. Wszystko to są punkty z kampanii wyborczej Wojciecha Skurkiewicza.
Wydaje się, że w takich sprawach, lokalni posłowie powinni działać wspólnie, ponad podziałami.
Arytmetyka sejmowa jest nieubłagana, lecz posłowie PiS z naszego regionu nie tylko nie lobbowali, to niestety nie zagłosowali za naszymi poprawkami. Może dlatego, że poza wszystkim potrzebna jest zgoda prezesa. Warto jednak pamiętać, że sam Jarosław Kaczyński obiecał w 2015 roku pięć punktów kontraktu dla Radomia. Spełniany jest tylko jeden - budowa alei Wojska Polskiego. Pozostałe, choć już kończy się kadencja, nie będą zrealizowane. Przede wszystkim województwo radomskie nie powstanie. Nowy oddział onkologii w szpitalu na Józefowie też nie zostanie zrealizowany. Droga S12 kolejny wciąż ma nowe wersje i wciąż jest odsuwana w czasie, linia kolejowa do Warszawy się ślimaczy.
Zapytam Panią, jako byłą wiceprezydent Radomia, o sytuację w obecnym kolegium prezydenckim. Wszyscy wyczekują, co zrobi wiceprezydent Karol Semik. Czy przyjmie mandat radnego, czy też nie, i czy wtedy prezydent Witkowski zechce go pozostawić na stanowisku swojego zastępcy?
Nie mam informacji, na jakim etapie są rozmowy między panami prezydentem i wiceprezydentem.
Z tego co widzimy, na razie panowie rozmawiają przez media.
Ja nie ma informacji, jak te rozmowy przebiegają. Wiem, że dobrze byłoby usiąść i porozmawiać w cztery oczy.
Była pani wiceprezydentem. Jak więc Pani by się zachowała w takiej sytuacji, przyjęłaby mandat?
Trudno mi powiedzieć, tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. Wiem, że te rozmowy powinny odbywać się w czterech ścianach, a dopiero później ewentualnie skomentowane przez obie strony w mediach.